W nocy obudził mnie płacz chłopców. Zanim zdążyłam dojść do łóżeczek, Noah miał już je na ręce. Powoli do niego podeszłam. Gdy byłam wystarczająco blisko dzieci, pocałowałam ich w czoło.
-Jak chcesz je nazwać? - spytał mnie brunet, kołysząc ich do snu.
-A ty?- odpowiedziałam mu pytaniem. Podeszłam do różowej kołyski i wzięłam malutką dłoń mojej córeczki w swojej ręce. Uśmiechnęłam się mimowolnie.
-Janusz, Brian i Jessica- powiedział poważnie. Zgromiłam go wzrokiem, na co on zaczął się śmiać.
-A tak poważnie? - spytałam znów.
-Kira albo Lisa- odpowiedział zamyślony.
-Kira... Ładne- powiedziałam - A co z chłopcami? Ja myślałam o Colinie i Cameronie- mężczyzna położył dzieci z powrotem do łóżeczek. Odwrócił się do mnie i znów pomógł mi dojść do łóżka. Odchylił kołdrę, a kiedy weszłam na łóżku, przykrył mnie nią. To samo robi sam tyle, że z drugiej strony. Przytulił się do moich pleców, a twarz schował w moje włosy.
-Kochanie, jeszcze dzisiaj mam naradę z innymi watahami. Będziesz mi potrzebna - powiedział ochrypniętym głosem.
-Po co tam jestem potrzebna?- powiedziałam, po czym ostrożnie odwróciłam się w jego stronę.
-Zobaczysz - powiedział już sennym głosem.
~*~
Słowa po rozmowie w nocy krążyły mi cały czas. Czy coś nam zagraża? Muszę pilnować dzieci nawet za cenę swojego życia.
Podjechałam wózkiem do łóżeczek. Dzisiaj ma przyjść Moli i Jack na tak zwane baby shower. Będzie również moja mama, która jak się okazało, nie żyje. Trochę to zabolało, bo zapamiętałam ją szczęśliwą, przy boku mojego taty. Noah wytłumaczył mi dzisiaj, że tata znalazł nową partnerkę Lindę. Na szczęście tej dwójki nie będzie.
Z moim partnerem zorganizowałam przyjęcie dla naszych dzieci. Niestety, ale odbędzie się dopiero jak wrócę do starej formy. Powiedział jeszcze, że już jutro nie muszę poruszać się na tym ustrojstwie, tylko chodzić jak każdy, zdrowy wilkołak. Ucieszyłam się z tego powodu, bo nienawidzę jeździć na wózku.
Podeszłam do łóżeczek moich dzieci. Zaraz ma przyjść Moli i mi z nimi pomóc. Z tego co wiem to Jack ma zamiar się jej oświadczyć, ale próbuje odpędzić go od tego pomysłu. Uważam, że to zbyt szybko idzie. Obniżyłam jedną ściankę kołyski i wzięłam małą Kira'e na swoje ręce.
-Witaj skarbie- przywitałam się z dziewczynką. Malutka uśmiechnęła się, pokazując przy tym swój języczek. Do pokoju wpadła zła Moli, a za nią rozbawiony Jack. Aż mi się przypomniały czasy internatu. Odłożyłam małą Kirę do łóżeczka i podniosłam ściankę.
-Czy możesz powiedzieć swojemu przygłupiemu przyjacielowi, że nie wrzuca się śpiącej dziewczyny do basenu z lodowatą wodą?- powiedziała zła Hilt. Usiadła na łóżku i założyła ręce pod biust.
-No kochanie, warto było- zaśmiał się Jack.
-Warto? Przypomnieć ci kto ma super twardy sen i kto mógł się utopić, przez jakiegoś pojebanego dupka?- wstała zbulwersowana kobieta .
-Ej ej ej, bez takich- fuknął Jack.
-Dobra dość!- przerwałam kłótnię. Podjechałam bliżej dwójki i stanęłam przed nimi- O takie rzeczy będziecie się kłócić? Musisz się po prostu przyzwyczaić do pojebanych- tu zwróciłam się do Jack'a- żartów tego palanta.
-Też coś ci zrobił?- spytała Moli.
-I to nie wesz ile. W internacie też wrzucił mnie do basenu, gdzie był Noah z inną watahą. Wypaplał całemu stadu jak całowałam się z Noah'em i potem podsłuchał moje jęki podczas pełni- powiedziałam rozbawiona- przynajmniej mamy się teraz z czego pośmiać.
-Niby tak, ale przez niego mogłam umrzeć- wyrzuca do góry ręce.
-Przesadza- mówi, machając od niechcenia na nią ręką.
-Ja przesadzam? Od dzisiaj nie śpisz ze mną- mówi obrażona Moli.
-No kochanie- skomle smutno Jack- nie przeżyje bez ciebie.
-Przynajmniej twoja wielka erekcja nie będzie mi się wbijała w ciało- fuknęła zła. Wybuchłam niekontrolowanym śmiechem.
-Ważne, że wielka- powiedział Jack, poruszając przy tym śmiesznie brwiami. Moli uderzyła się z otwartej ręki w czoło.
-Dobra, skończmy ten temat, bo zaraz tu dojdzie jak się kochacie- mówię rozbawiona.
-My się nie kochamy- powiedział poważnie mój przyjaciel. Teraz to ja przybiłam sobie ręką w czoło.
-Kochany Jack'usiu- zaczęłam spokojnie- po chuja mi to mówisz?- uśmiechnęłam się sztucznie.
-Żebyś wiedziała, że Moli jest jeszcze dziewicą- powiedział dumnie, a twarz wspomnianej przez niego dziewczyny, przybrała kolor czerwony.
-Nie zawstydzaj jej bardziej- rozkazuję. Jack zaśmiał się cicho.
-Tą karę chciałam ci dać na jednen dzień, ale dam ci na tydzień- sykła dziewczyna. Była już wkurwiona do granic możliwości.
- Po pierwsze nie sycz na mnie, a po drugie to ja ustalam zasady, a nie ty- powiedział groźnie. Złapał ją mocno za nadgarstki i spojrzał swoimi czarnymi już tęczówkami w jej przepełnione strachem oczy.
-To boli- wyszeptała dziewczyna. Jack od razu oprzytomniał i puścił dziewczynę, która schowała się za mną. Usłyszałam za sobą ciche łkanie.
-Skarbie ja..-zaczął Jack,
-Wyjdź- rozkazałam łagodnie. Przyjaciel spojrzał na mnie z bólem, jednak grzecznie wyszedł. Odwróciłam się w stronę dziewczyny i wstałam z wózka. Kucnęłam przed nią i po prostu ją przytuliłam.
-Na oczach luny taki cyrk. Przepraszam- wyszeptała.
-Cśiiiii- pogłaskałam dziewczynę po plecach.
Nie mam pojęcia co mu odbiło. Muszę z nim poważnie porozmawiać, za nim do czegoś niechcianego dojdzie między tą dwójką.
~*~
Hejka moje kochane stworki ❤️
Czemu publikuje dzisiaj rozdział, a nie jutro? Ponieważ mnie jutro znów nie ma.Mam jeszcze jedno info. Do 26 lipca będą się pojawiły codziennie rozdziały. I mam jeszcze jedną propozycję. Czy chcielibyście żebym po skończeniu tej książki zaczęła nową tyle, że z perspektywy Moli, albo dzieci jak dorosną? Dajcie znać w komentarzach 😘
CZYTASZ
Ono bije dla ciebie, skarbie
Wilkołaki~*~Dwa lata wcześniej~*~ -Anabell, zejdź ma chwileczkę- zawołała mnie mama. -Tak mamo?- powiedziałam wchodząc do salonu. -Musimy porozmawiać- wtrącił się James. -W takim razie zmieniam się w słuch- mówię, siadając na białym fotelu. -Jedziesz do...