Następnego dnia rano obudził mnie płacz Colina. Zerwałam się na równe nogi i podbiegłam do malucha. Wzięłam go na ręce i usiadłam z nim na łóżku. Poczułam jak materac się ugina, więc spojrzałam za siebie. Okazało się, że mój przeznaczony zaczynał się wzbudzać. Na wspomnienie z wczoraj, oblał mnie gorący rumieniec.
-Dzień dobry, skarbie- wymamrotał, przeciągając się. Uśmiechnęłam się delikatnie w jego stronę i z powrotem położyłam dziecko do łóżeczka. Weszłam do łazienki i z wieszaka ściągłam bordowy, gładki szlafrok.
Znów położyłam się koło mojego narzeczonego.-Która godzina? - spytałam, przytulając się do mężczyzny. Noah objął mnie prawą ręką i spojrzał na zegarek.
-Dochodzi dziesiąta- odpowiedział.
-Przypominam ci, że dzisiaj mamy spotkanie z wampirami- powiedział po chwili. Szybko zerwałam się z łóżka i szybkim krokiem podeszłam do szafy. Mój wzrok od razu pada na czarną, długą suknie, z różcięciem na lewej nodze. Góra jest koronkowa, a pod szyją jest trójkąt z tiulu. Do tego wybrałam czarne, zwykle szpilki. Znalazłam też czarne figi i nakładki na piersi. Z tym kompletem poszłam do łazienki. Wskoczyłam pod prysznic i umyłam ciało żelem truskawkowym, a włosy zwykłym szamponem. Pod koniec umyłam zęby, śpiewając piosenkę z czasów internatu. Wyszłam z kabiny i osuszłam się puchowym ręcznikiem. Założyłam czystą bieliznę i podłączyłam suszarkę do kontaktu. Odpaliłam na "turbo" i zaczęłam suszyć włosy. Jak włosy już były suche, czyli po jakoś piętnastu minutach, zabrałam się za make-up. Nałożyłam podkład na całą twarz, potem zakryłam plamki korektorem. Nałożyłam bronzer, róż i rozświetlacz. Swoje oczy podkreśliłam czarnym cieniem i eyeliner'em. Potuszowałam jeszcze rzęsy, a usta pocałowałam ciemno bordową szminką nude. Włosy wyprostowa-łam, przez co wydawały się dłuższe.
Podniosłam z ziemi sukienkę, która leżała na mnie idealnie. Potem założyłam czarne buty. Gotowa wyszłam z łazienki.-Jestem gotowa - powiedziałam. Podniosłam wzrok na mężczyznę, który wciąż leżał na łóżku.
-Dwie godziny ci to zajęło, ale było warto czekać- aż dwie godziny? Czyli już jest po dwunastej.
-Na którą mamy tam być?- spytałam podchodząc do szafy.
-Na którą będziemy to będziemy- rzucił obojętnie. Z szafy wyjęłam czarną kopertówkę. Zamknęłam ją ponownie i podeszłam do dzieci. Niestety nie mogą jechać, więc zostają pod opiekę Jack'a i Moli. Dzieci uwielbiają tą dwójkę. Spojrzałam z powrotem na Noah'a, który leżał na podłodze. Wybuchłam niekontrolowanym śmiechem. Mężczyzna spojrzał na mnie z mordem, ale po chwili sam zaczął się śmiać. Pozbierał swoje rzeczy i założył tylko bokserki. Dał mi szybkiego całusa w usta i wyszedł z mojej sypialni. Oczywiście wyszłam za nim, prosząc w myślach moją dwójkę zaufanych przyjaciół o przyjście do dzieci. Weszłam do sypialni Noah'a i usiadłam na łóżku.
~Naszej sypialni- warknął mój mate. Prychnęłam cicho w myślach. Czy on cały czas siedzi mi w głowie?~Nie cały czas.
Zaśmiałam się pod nosem. Po chwili z łazienki wyszedł Noah z ręcznikiem, który był luźno puszczony na jego biodrach. Przygryzłam dolną wargę na ten widok. Choć było między nami wiele sprzeczek, to wciąż kochałam go tak samo. A nawet jeszcze mocniej. Mężczyzna podszedł do szafy i wyciągnął z niej bokserki, które założył oczywiście przy mnie. Udawałam, że mnie to w ogóle nie ruszyło, jednak cholernie byłam podniecona. Znów przygryzłam wargę, co nie umknęło uwadze chłopaka. Uśmiechnął się lekko pod nosem. Dupek.
-Słyszałem- powiedział cicho pod nosem. Wystawiłam w jego stronę język, na co wybuchnął śmiechem.
~*~
Gotowi wyszliśmy z głównego domu. Noah był ubrany w czarny garnitur, a pod spodem miał białą koszulę. Do tego miał zawiązany przeze mnie czarny krawat i czarne, skórzane buty. Wsiedliśmy do czarnego Lexus'a LF LC. Oczywiście mój wybranek usiadł za kierownicą, a ja na miejscu pasażera.
-Pasy- mruknął pod nosem. Przewróciłam oczami, jednak wielki uśmiech wpłynął mi na twarz. Mała rzecz, a tak cieszy. Zapięłam grzecznie pas i odwróciłam się w stronę domu. Już tęsknie za dziećmi.
-Ile będziemy jechać?- spytałam, słysząc jak powoli ruszamy. Dom przed oczami zaczął mi znikać, aż nie zastąpił go ciemny las.
-Około godziny- uśmiechnął się smutno. Westchnęłam cicho i odwróciłam z powrotem wzrok na mroczny las. Czeka mnie długa i nudna podróż. Świetnie- Lepiej się zdrzemnij, bo u nich też będzie nudno- powiedział. Wziął moją dłoń i pocałował jej wierzch. Z uśmiechem na ustach zamknęłam oczy i czekałam, aż błogi sen mnie porwie.
CZYTASZ
Ono bije dla ciebie, skarbie
Lupi mannari~*~Dwa lata wcześniej~*~ -Anabell, zejdź ma chwileczkę- zawołała mnie mama. -Tak mamo?- powiedziałam wchodząc do salonu. -Musimy porozmawiać- wtrącił się James. -W takim razie zmieniam się w słuch- mówię, siadając na białym fotelu. -Jedziesz do...