T W E N T Y

8K 329 6
                                    

W nocy obudziłam się, bo zbierało mi się na wymioty. Szybko zbiegłam z łóżka, budząc chyba przy tym Noah'a i popędziłam w stronę łazienki. Tam kucnęłam przed toaletą i zwróciłam, wszystkie posiłki z wczoraj. Brunet podszedł do mnie i chwycił moje włosy, by się nie ubrudziły.

-Chyba coś zjedłaś starego - powiedział, zbierając kosmyki moich włosów.

-Tak już - przerwałam, bo znowu przyszła "fala" - jest w czasie ciąży.

Kiedy skończyłam, umyłam zęby i twarz by nie czuć już tych wymiocin.
Chwiejnym krokiem wróciłam do łóżka, gdzie już nie zasnęłam.

-Śpij, skarbie - powiedział sennie brunet.

-Właśnie mi się nie chce - powiedziałam, bawiąc się palcami.

-Przytul się do mnie i śpij- wymamrotał.

-Przypominam Ci, że jestem w ciąży - powiedziałam z pretensjami. On tylko westchnął jak najgłośniej umiał i usiadł koło mnie.

-Co chcesz porobić?- uśmiechnął się do mnie. Pokopane włosy i jeszcze ledwo otwarte oczy. Cudowny widok- Słyszę to kochanie.

Spaliłam buraka. Dobrze, że tego nie widzi.

-Nie wiem- przyznałam się- Jak chcesz nazwać dzieci?- zapytałam po chwili.

-Nie wiem- odpowiedział zamyślony - Rose?

-Mamy troje dzieci, a nie jedno - upomniałam go.

-Myślisz, że zapomniałem? Za kogo ty mnie masz? - zaśmiał się.

-Za mega przystojnego kundla - wyszczerzyłam się, a on zawarczał. Nie powiem, wystraszyłam się- Uspokój się! Przecież żartowałam!

-Mam dla ciebie dobrą wiadomość- zmienił szybko temat rozmowy - Twój przyjaciel chce się z tobą spotkać- zaniemówiłam. Mój Jack? Mój kochany olbrzym, którego pokochałam? Mimowolnie jedna łza spłynęła mi po policzku.

-Chce się z nim spotkać - powiedziałam z lekkim opóźnieniem

-Wiem. Przyjeżdża dzisiaj - powiedział ze smutkiem w głosie.

-O której? - zapytałam wstając. Wiem, że już nie zasnę, więc przygotuję mu pokój i sama się ogarnę.

-O szóstej. Czyli za dwie godziny- więcej nic nie powiedziałam tylko podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej dresową sukienkę, do samych stóp, a do tego białe tenisówki. Z kompletem na dzisiaj weszłam do łazienki. Tam wzięłam krótki prysznic. Umyłam całe ciało żelem truskawkowym, a włosy umyłam zwykłym szamponem. Szampon to szampon, okej?
Potem wysuszyłam włosy i zostawiłam rozpuszczone. Założyłam białą, koronkową bieliznę, a na to wcześniej przygotowany strój. Wyszłam z łazienki i zeszłam na dół.
Rzuciłam okiem na zegarek. Piąta czterdzieści siedem?! Jak to szybko zleciało.

Weszłam do kuchni i wzięłam się za robienie naleśników. Pamiętam jak musiałam robić je Jack'owi, bo je uwielbiał. Wyjęłam z lodówki sześć jajek i karton mleka. Z szafki wyciągłam mąkę i nuttelle.
Do miski zbiłam jajka i wsypałam mąkę. Potem dolałam mleko. Wszystkie składniki dokładnie wymieszałam. Wylałam to na wcześniej rozgrzaną patelnię i czekałam, aż naleśnik się usmaży.

Kiedy smażyłam ostatniego naleśnika usłyszałam, że ktoś wchodzi. Wyłączyłam gaz, zdjęłam patelnię i włożyłam ją do zlewu. Posmarowałam naleśniki nutellą i zwinęłam je w ruloniki. Podzieliłam je i położyłam na osobnych, białych talerzach. Postawiłam jedzenie na małej, kuchennej wysepce.
Nagle w kuchni zjawił się mój przyjaciel. Staliśmy jak słup soli. Patrzyłam się w jego, piękne duże oczy. Nie zwlekając ani chwili dłużej, wtuliłam sie w niego najmocniej jak potrafiłam.

-Tęskniłem za tobą - odezwał się pierwszy.

-Ja za tobą też, Jack - spojrzałam na jego zaszklone oczy.

-Ej nie płacz, malutka - to ja płakałam? Nawet nie poczułam. Kciukiem starł słone łzy z moich policzków.

Odeszłam kawałek od niego. Brunet spojrzał na mój brzuch, który był gigantyczny. Uśmiechnął się smutno.

-Który miesiąc? - spytał podchodząc do mnie bliżej.

-Trzeci. Za miesiąc rodzę- uśmiechnęłam się. Złapałam za jego rękę i przystawiłam do mojego brzucha. Lekko podniosły mu się kąciki ust.

-Ty tam masz słonia, czy co? - zaśmiał się.

-Też tak myślałam, ale okazało się, że mam w sobie trojaczki- spojrzał na mnie zdziwiony.

-Troje dzieci?! Jaki cudem? - powrócił do głaskania mojego brzucha.

-Zaraz te dzieci ci i obgryzą rękę jak czegoś nie zjedzą- zaśmiałam się. Chłopak odskoczył jak poparzony- Spokojnie! Jeszcze nie wyszły.

-Zrobiłaś naleśniki?! Kocham cię! - uściskał mnie mocno brunet, kiedy zauważył jego kochane danie. Zawsze tak reagował. Aż mi się przypomniały czasy z internatu. Jack mnie puścił i z prędkością światła znalazł się przy śniadaniu. Zachichotałam na jego zachowanie i sama wzięłam się za jedzenie.

-Masz już imiona dla dzieci? - powiedział w połowie jedzenia.

-Dziewczynkę Rose - powiedziałam kiedy przęknęłam jedzenie.

-Jak twój wilk? - faktycznie! Jak mogłam zapomnieć o mojej wilczycy?

-Faktycznie. Zapomniałam o niej. Nie odzywa się do mnie od kiedy zaszłam w ciążę- powiedziałam trochę przejęta.

-Może po ciąży się obudzi? - zaproponował.

-Może... - powtórzyłam i z powrotem zabrałam się za jedzenie.

Po śniadaniu pokazywałam Jack'owi gdzie ma spać.
Pokój był biały, z dużym łóżkiem i z ogromną szafą. Koło drzwi wisiało lustro i stał mały kosz na śmieci.

-Może być? Jak coś to zrobimy remont- powiedziałam pokazując mu pokój- A tak w ogóle to na ile zostajesz?

-O to chciałem zapytać- zaczął - moja wataha upadła. Zaatakowały je wampiry. Przeżyłem tylko ja, bo byłem w delegacji w Niemczech. Po powrocie widziałem już na podwórku krew i porozrzucane ciała. W domu panował chaos. Wszędzie krew i wnętrzności innych. Ciała wisiały nawet na żyrandolu. Na szczęście wampiry też nie przeżyły.

-Zostajesz u nas- zdecydowałam- nie będziesz sam! Jesteś jeszcze betą, więc będziesz mi pomagał przy dzieciach- uśmiechnął się.

-Trzeba pogadać jeszcze z alfą- posmutniał.

-Damy radę. Zawsze dawaliśmy- wróciłam znów do wspomnień.
Zostawiłam bruneta w pokoju i poszłam do mojego mate.

Weszłam do pokoju i zauważyłam, że nie ma go w łóżku. Zdenerwowana, poszłam do łazienki, gdzie stał pół nago Noah. Ulżyło mi, że nic mu nie jest. Podeszłam do niego i pocałowałam go namiętnie. Warknął gdy oddaliłam się od niego.

-Jack przyjechał? - zapytał.

-Przejechał, przyjechał - powtórzyłam- Mamy problem.

-Jaki?- zapytał trochę przejęty.

-W sumie to nawet dwa.

-Mów, bo się nie cierpliwie! - poganiał mnie mój mate.

-Jack chce zostać - powiedziałam na jednym wydechu. Spojrzałam na niego kątem oka i widziałam jak wszystkie mięśnie mu się napinają.
Nie spodobało mu się to. No trudno. Muszę ocalić starego przyjaciela.

Ono bije dla ciebie, skarbie  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz