F O R T Y - O N E

4.8K 239 12
                                    

Po godzinie pierwsza butelka jest już opróżniona. Z racji tego, że wilkołaki nie mogą się upijać dwójka moich przyjaciół była trzeźwa. Niestety nie mogłam tego powiedzieć o sobie. Jako, że jestem hybrydą, to alkohol na mnie działa w kilku procentach. Jednak wilkołakom alkohol dodaje większej pewności siebie i są bardziej żartobliwi. Tak, więc Moli i Jack właśnie się wygłupiają w najlepsze, a ja siedzę nad ostatnim łykiem wina w moim kieliszku.

-Zagrałabym w grę- powiedziała blondynka. Jack klasnął w dłonie i zaczął podskakiwać. Moli szybko podbiegła do mnie i złapała  mnie za dłoń. Razem wyszłyśmy z pokoju na korytarz.

-Gdzie idziemy?- spytałam, lekko się chwiejąc. 

-Do pokoju gier- powiedziała naturalnie. Mieszkam tutaj dość długo i nikt mi nie powiedział, że jest tutaj sala gier? Zeszłyśmy  piętro niżej i weszłyy do ciemnego pokoju. Dziewczyna pomacała ścianę, a po chwili w pomieszczeniu zapaliły  się wszystkie lampki. Ściany idealnie pasują do tego pokoju, bo są bordowe. Na podłodze jest położona czarna wykładzina. W rogach pokoju są postawione stoły do różnych gier. Na przeciwko mnie jest powieszony wielki telewizor, a pod nim szafka z płytami i z grami planszowymi. Moli podeszła radosnym krokiem po szafki. Wyciągnęła aż pięć gier, po czym wróciła do mnie z wielkim bananem na ustach. Wróciłyśmy do pokoju luny, gdzie zauważyłam Jacka gadającego z Joshem.

-Nie sądziłam, ,że tak szybko przyjdziesz- wybełkotałam. Josh uśmiechnął się szeroko, pokazując przy tym urocze dołeczki.

-Chciałem zobaczyć jak się moja ukochana, ale widzę, że śpi jak zabita- zaśmiał się krótko. Potakuję i siadam na środku pokoju.

-Przyłączysz się?- zaproponowałam szatynowi. Chłopak na pierwszy rzut oka wydał się zaskoczony tą propozycją, ale przyjął ją. Usiadł na przeciwko mnie.

-Na początek może chińczyk?- zaproponowała Moli. Wszyscy się zgodziliśmy, po czym każdy z nas wybrał  sobie pionki. 

~*~

Po czwartej butelce wina zaczynamy grać w butelkę. Josh się nieźle rozkręcił, bo na moje szczęście to wampiry też się upijają. Przynajmniej nie jestem sama. Jack wstał i wziął pustą butelkę po czerwonej cieczy. Usiadł z powrotem po mojej prawej stronie i położył butelkę na środku. Moli mocno nią zakręciła, po czym stanęło na Josha.

-Prawda czy wyzwanie?- spytałam.

-Pytanie- odpowiedział bez namysłu.

-Ile masz lat?- zadał to pytanie Jack.

-Za siedemnaście lat mam dwa tysiące lat- odpowiedział z czkawką. 

-A ile to na nasze?- spytałam.

-Jestem strasznie młody- mrugnął do mnie okiem, po czy zakręcił butelką. Tym razem wypadło na bruneta.

-Wyzwanie- powiedział dumny.

-Weź na ręce Moli i wyjdź z nią na balkon i zaśpiewaj piosenkę z króla lwa- powiedziałam. Mam nadzieję, że mnie zrozumie o jaką mi chodzi.

-Tą co trzyma tego tygrysa?- spytał, wstając. Pokiwałam twierdząco głową, po czy odwróciłam się w stronę balkonu, który jest za mną. Moli szybko do niego podbiegła, a ten podniósł ją za pachy i razem wyszli na balkon. Zaczyna krzyczeć jakieś słowa, które nikt nie rozumie. W połowie zdania wybucha głośnym śmiechem, przez co każdy zaczyna się śmiać. Odstawił blondynkę na podłogę i szybko pocałował ją w usta. Podeszli do nas i usiedli na swoich byłych miejscach. Jack chwycił butelkę i nią zakręcił . Ty razem wypada na mnie.

-Prawdę- wybrałam, bo nie chce mi się wstawać.

-Co myślisz na temat mocy Kiry i tym, że musi się ze mną związać?- spytał 'Hugo".

-Moc Kiry jest straszna i pewnie wszyscy będą się starać ci ją odebrać. Przez tą moc może popaść w poważne tarapaty. A związek z tobą uważam, że nie będzie aż taki zły. Jesteś dobrym człowiekiem, który nie skrzywdzi mojej córki. Tylko proszę cię, kiedy ją zabierzesz do siebie, uważaj na nią- powiedziałam, czując jak jedna łza wypływa na mój policzek. Szybko ją starłam, by nie rozkleić się bardziej.

-Obiecuję, że przy moim boku, nic złego jej się nie stanie- przyłożył rękę tam gdzie serce, po czym ponownie zakręcił butelką.

Ono bije dla ciebie, skarbie  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz