S E V E N T E E N

10.7K 371 1
                                    

*Noah*

Obudziło mnie przeciągłe pikanie. Spanikowany spojrzałem na Anabell, która... normalnie stała i odpinała wszystkie kable?!

-Co ty robisz?! - spytałem ją zły.

-Zabierz mnie stąd- powiedziała przerażona.

-Skarbie - złapałem ją za ramiona - Co jest? - dziewczyna spojrzała na mnie ze strachem w oczach i przęłknęła głośno ślinę.

-Miałam spotkanie z mamą- wyszeptała. Przecież jej matka nie żyje!

-Co? Może to był sen?- bardziej stwierdziłem niż zapytałem.

-To skąd w takim razie mam ten pierścionek? - pokazała mi ozdobę na wskazującym palcu u lewej reki.

-Bogini - chwyciłem się za końcówki włosów, lekko za nie ciągnąc.

-Zabierz mnie stąd. Czuję się lepiej... -  próbowała mnie przekonać.

-Dobrze. Pogadam z lekarzem - chciałem już wyjść kiedy dziewczyna szybko pobiegła i złapała mnie za rękę.

-Nie zostawiaj mnie samej. Proszę - widziałem, że się bała. Miała już łzy w oczach. Zgodziłem się na zostanie. Poszedłem w stronę szpitalnego łóżka, na którym posadziłem An, a potem sam się na nim położyłem. Dziewczyna wtuliła się we mnie jak najmocniej umiała. Zaśmiałem się na jej zachowanie.

-Jesteś słodka jak się boisz - pocałowałem ją w czubek głowy.

-Nie prawda- zaprzeczyła niemalże od razu.

-A chcesz się założyć? - uniosłem jedną brew do góry.

-Nie- wyszczerzyła się w moja stronę.

-Mogłabyś mi opowiedzieć tą historię?- zapytałem po chwili. Dziewczyna od razu zesztywniała. Na rozluźnienie przejechałem jej kilka razy po kręgosłupie.

-Wstałam z łóżka, ale jako duch. Widziałam cię jak leżysz koło mnie. Potem zauważyłam bardzo jasną postać na środku pokoju. Była zakapturzona, ale biła od niej... dobroć? Nie wiem nawet jak to określić. W każdym razie przywitała się ze mną. Zapytałam się kim jest, a ona powiedziała, że jest moja matką. Nie wierzyłam jej na początku to kazała mi zadać jej pytanie. No to powiedziałam, żeby wyjaśniła dlaczego tak bardzo się chciała z tobą spotkać. Mówiła mi, że twój dziadek zagroził jej, że ją zabije, a potem mnie. Moja matka zaczęła wariować. Zaczęła brać leki, które ją tylko otępiały. Przez lekarstwa i ciągły stres dostała raka.Potem, gdy wytłumaczyła mi wszystko, zaczełam panikować, że nie dam rady wychować sama dziecka i wtedy dała mi pierścionek. Gdy oglądałam go na swojej duszy zobaczyłam, że znikam. Mama powiedziała, że wracam do żywych. Poczułam straszny ból i się obudziłam- uśmiechnęła się smutno. Objąłem ją jeszcze mocniej.

-Witaj luno i alfo- skłonił się jakiś doktor, przerywając nam rozmowę- mam wypis dla luny.

-Dobrze. Zostaw wszystko i możesz odejść- podziałem surowym głosem.

-Dziękuję Panu - powiedziała szczerze An. Zdziwiony lekarz popatrzył na nią. Ona się uśmiechnęła co odwzajemnił, kiedy wychodził.

-Po co mu dziękujesz? - spytałem zazdrosny.

-Wyczuwam zazdrościć- zaśmiała się. Chciała mnie pocałować, ale jej usta spotkały się z moją ręką - Ej czemu?!

-Tak, jestem zazdrosny! - powiedziałem oburzony. W zamian usłyszałem śmiech dziewczyny.

-Głupek- śmiała się dalej.

-Dobra chodźmy już stąd, bo zaraz mi kogoś poderwiesz- zaśmiałem się z Anabell. Chwyciłem dziewczynę w pasie i wyszliśmy z oddziału. Skierowaliśmy się do naszej sypialni.

*Anabell*

Kiedy byłam już w pokoju od razu skierowałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, po którym dokładnie umyłam zęby. Weszłam z powrotem do pokoju, ale już w koszulce mojego mate. Szpitalne ubranie wyrzuciłam do małego kosza na śmieci, który stoi w rogu pokoju.

-Noah? - zaczęłam zestresowana.

-Tak, skarbie? - odwrócił się do mnie brunet.

-A czy dziecku nic nie jest? - wyszeptałam to głaszcząc się po brzuchu.

-Nie, jest całym - uśmiechnął się do mnie- Przekonałaś się do naszego dziecka?

-Tak- spadło mi kilka łez na płaski brzuszek. Szybko wzięłam się w garść, by się nie rozkleić. Ominęłam Noah'a i wdrapałam się na łóżko. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

Ono bije dla ciebie, skarbie  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz