Pod głównym domem ostro zachamowałam. Wybiegłam z pojazdu jak poparzona i zdenerwowana zaczęłam iść w kierunku głównych drzwi.
-Zobaczymy się potem- krzyknęłam do Moli. Odpowiedzi nie dostałam.
~Gdzie jesteś? - spytałam moją bratnią duszę.
~Przed salą. Zaraz zaczynamy - powiedział oschle.
Skierowałam się w stronę wspomnianego pomieszczenia przez Noah'a. Przed salą zauważyłam go nieźle wkurzonego.
-Opowiesz mi wszystko w pokoju - powiedział , zaciskając pięści.
-Dowiesz się teraz- odwracam się w stronę drzwi. Najpierw wszedł alfa, a ja zaraz po nim. Potem weszli wszyscy inni.
-Witam wszystkich - przywitał się alfa- Dzisiaj omówimy nasze bezpieczeństwo.
-Czy coś nam zagraża? - spytał się młody beta.
-Owszem Lukasie- powiedział alfa, rozsiadając się wygodnie.
-Mamy problem z wampirami- powiedział przejęty dowódca. Spojrzałam przestraszona przed siebie - Za niedługo wypowiedzą nam wojnę. Musimy ukryć nasze kobiety i szykować się na bitwę.
- Poruszając temat wampirów - odezwałam się nieproszona. Kątem oka spojrzałam na Noah'a, który najwyraźniej jest zdenerwowany, ale i zaciekawiony- Wampiry dały mi pierścionek, który uciszył moją wilczycę. Posłużyły się śmiercią mojej matki. One wiedzą więcej niż myślicie. Musicie być czujni i ostrożni, a wasze plany nie wyjdą. Chyba, że mamy kreta - rozejrzałam się po wszystkich.
-Oskarżasz kogoś? - spytał Noah z kpiną w głosie. Prychnęłam cicho i odwróciłam się w jego stronę.
-Ja wam tylko podpowiadam, alfo- powiedziałam z jadem. Odwracam się w stronę zebranych. Noah cicho pod nosem zgrzyta zębami.
-Zrobimy pokojowe zebranie z wampirami- powiedział zniesmaczony mój przeznaczony- Zabiorę ze sobą tylko poważnych przedstawicieli naszych gatunków. A teraz koniec obrad- wszyscy wstali ze swoich miejsc. Kiedy nastała nasza kolej, chciałam wstać z krzesła. Ciepła ręka złapała mnie za materiał mojego ubrania. Spojrzałam z chłodem w oczach na moją połówkę.
-Porozmawiajmy - powiedział. Gestem ręki wskazał na krzesło koło siebie. Głośno westchnęłam i usiadłam z powrotem na swoim miejscu. Odwróciłam się w stronę złego mężczyzny.
-A więc?- spytałam, rozsiadając się wygodnie.
-Gdzie pojechałaś i po co? Czemu mnie nie posłuchałaś i nie zapięłaś pasów? Chcesz zginąć? Dałem ci wolną rękę, byś zaufała mi. Jednak dałem ci za dużo wolnego. Od dzisiaj masz ustalone prawa - powiedział z chłodem.
-Nie możesz! - powiedziałam uderzając dłonią stół. Nie powiem, zabolało mnie i to bardzo, ale nie chciałam mu dawać satysfakcji.
-Ależ mogę- wyprostował się- jestem alfą tego stada, a ty moją luną. To ja jestem tu najwyższy, a ty nędzna hybrydo, masz się mnie słuchać!- zabolało mnie, to bardzo. Przez dzieci zmieniliśmy się bardzo. Uderzyłam go z otwartej ręki. Głowa przechyliła mu się w prawo, a na policzku pozostał czerwony ślad po mojej dłoni.
Zeszłam z podestu i wyszłam z sali. Biegnąc po schodach czułam słoną ciecz na policzkach. Wbiegłam do swojej sypialni i wyjęłam z szafy torbę. Spakowałam wszystkie swoje rzeczy i jedną za dużą bluzę Noah'a.
Zamykając torbę zaczęłam bardziej płakać.-Co się dzieje do cholery?- do pokoju wbiegł Jack. Widząc mnie, podbiegł do mnie i mocno przytulił. Wtuliłam się bardziej w jego tors.
-Pomożesz mi przenieść łóżeczka dzieci? - spytałam, łkając. Jack pojawiał twierdząco głową, po czym chwycił jedno z łóżeczek. Na szczęście dzieci były z Moli.
-Gdzie je dać? - spytał, stając w progu.
-Do pokoju luny- rzuciłam smutno. Zarzuciłam swoją torbę na ramię i udałam się za moim przyjacielem.
W moim pokoju odłożyłam torbę koło komody. Runęłam, odbijając się kilka razy o materac. Głowę schowałam w poduszkach.
-Już- powiedział, uderzając dłonie o siebie. Obróciłam się na plecy i w myślach zawołałam Moli. Blondynka wpadła do pokoju jak szalona z trzema wózkami.
-A ty co tu robisz? - syknęła w jego stronę.
-Dość! - krzyknęłam zła- Nie kłóćcie się przy mnie! - powiedziałam odbierając trzy wózki.
-Ona nie będzie chciała mnie słuchać - powiedział zdesperowany Jack. Westchnęłam głośno. Miał rację, byłam im cholernie potrzebna.
-Zgoda, ale musicie mi pomóc z dziećmi- powiedziałam wyciągając z różowego wózeczka dziewczynkę. Mam pewne przeczucie co do jej życia.
CZYTASZ
Ono bije dla ciebie, skarbie
Werwolf~*~Dwa lata wcześniej~*~ -Anabell, zejdź ma chwileczkę- zawołała mnie mama. -Tak mamo?- powiedziałam wchodząc do salonu. -Musimy porozmawiać- wtrącił się James. -W takim razie zmieniam się w słuch- mówię, siadając na białym fotelu. -Jedziesz do...