Trudne Początki

99 7 0
                                    

Czy nie mogę po prostu cofnąć zegara?

Zadawałem sobie to pytanie bez przerwy. Jak żyć bez niej, nie mam już nic, co robić?
Mijała kolejna nieprzespana nocka, opadając z siły bezwładnie zapadłem w głęboki sen.

Rodzice jak nigdy zaczęli się mną przejmować. Dlaczego nie jem, co robię.

Czemu wciąż krwawię wewnątrz?

Kości policzkowe coraz bardziej zarysowywały się na mojej twarzy, tak to był trudny moment!

Błękitne oczy odziedziczone po ukochanej babci wraz z gęstymi, jak murawa stadionu kręconymi włosami zaczęły przypominać małe kamienie wrzucone do strumienia.

Całe wilgotne ledwo widoczne przez wodospad słonych łez.
Postanowiłem wyjść się przejść mając serdecznie dosyć wszystkiego co się woku mnie działo.

Mówili "idź się przejdź nie możesz siedzieć ciągle w domu, tylko uważaj na siebie''.

Było to późnym wieczorem słońce niemal w całości zaszło za horyzont. Chłodny a zarazem delikatny wiatr pieścił moje spocone i rozgrzane ciało.
Idąc nie mogłem powstrzymać niesamowitej siły wydobywającej się z wnętrza.
Czułem niewyobrażalną potrzebę krzyku, żeby ją powstrzymać zacząłem biec.

Biegłem szybciej niż zazwyczaj. Dobiegając do kolejnej miejscowości zapadał całkowity zmrok, w kieszeni miałem tylko telefon a w nim jakieś piętnaście procent baterii.

Było to najmniejszym zmartwieniem, biegłem bez żadnych odblasków, środkiem ulicy nie zważając na zagrożenia.
Przecież nie mogło stać się nic gorszego prawda?

Przyszedł moment gdy mimo adrenaliny zacząłem opadać kompletnie z sił, krzyczałem wtedy coś w stylu " Nie! nie to nie może być prawda! dlaczego ona? dlaczego! Aaaaaaa ".

Wyczerpany upadłem na pobocze, przekręciłem się na plecy patrząc w niebo krzyczałem bijąc pięściami w ziemię.
Moje ciało płonęło tysiącem stopni.
Nigdy nie zapomnę tamtego uczucia było one porównywalne do jej odejścia i wracało od czasu do czasu.

Raz mocniej raz słabiej wyrządzając szkody na moim ciele jak i w głowie. Telefon dzwonił, bałem się odebrać wiedziałem bowiem co powiedzą. Ostatecznie zrobiłem to, było dokładnie tak jak się spodziewałem.

- gdzie ty jesteś nie ma cię już prawie dwie godziny?

- muszę się wyciszyć będę za godzinę...

- zapierdalaj do domu! wiesz która godzina?

- wiem, już idę nie dzwoń bo telefon mi pada

- masz pół godziny!

- nie zdążę będę trochę później

Powiedziałem rozłączając się, spojrzałem na godzinę ocierając pot, łzy, krople deszczu i uderzając pięściami w ziemię zacząłem bieg.

Była to istna walka z czasem. Domyślałem się bowiem, że zabierze mi wszystkie możliwości odskoczni od rzeczywistości w razie spóźnienia.

Zmieniłem trasę na pola i las, było to jedyną szansą na powodzenie w tak krótkim czasie.
Byłem naprawdę blisko, na końcu długiej prostej widniały wyłaniające się z ciemności cienie domów. Upadłem po raz drugi, ciało odmawiało posłuszeństwa.

Lewe ramię zdrętwiało mi całkowicie, serce kuło nie tylko z tęsknoty. ''Czyżby to był przed zawał'' nie wiem do dziś.
Leżąc spoglądałem na co jakiś czas jadące samochody, nie mogłem wstać a nawet zrobić jakikolwiek gwałtowny ruch.
Po raz pierwszy tego dnia przestraszyłem się o moje zdrowie.

Byłem kompletnym idiotą czy wszystko było spowodowane nadmiarem emocji? Każdy by na to odpowiedział inaczej, niestety nigdy nie rozumiałem ludzi.
Wszyscy prócz niej byli tacy sami na swój sposób.
Wyróżniałem się od rówieśników wszystkim poza grą w piłkę.
Tak bardzo potrzebowałem kogoś do rozmowy, lecz nikt nie był w stanie mnie zrozumieć dlatego też tłamsiłem wszystko w sobie.

Ból przemijał podnosząc się stwierdziłem, że zwolnię i tak byłem już dawno spóźniony...

Start AgainOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz