Spotkanie

22 1 0
                                    

- no chodź no, stoję tu przy pasach...

Podążam wzdłuż chodnika.
Mijam znajomych siedzących głową w sieci.
Zmęczeni pierwszym dniem wiosny. Trochę śmieszne lecz ich miny nie wglądają za dobrze.
Nie brakuje dziś nowych twarzy, pomimo to stosunkowo mało ludzi jak na tą godzinę.
Ładna pogoda z pewnością nie przyspieszy ich powrotu do domu przed równie ładnie zapowiadającym się piątkiem.
Wkręceni w zgubną nić...

Jeszcze tylko dwa maks trzy kroki i będę tuż przy niej.
Jak się zachować myślę.
Wciąż stoi tyłem do mnie, aż odezwałem się jako pierwszy.

Ten miły głos ahh, po stosunkowo nudnym dniu zaskoczył mnie nieco. Szliśmy wciąż oddalając się od jej domu.
Czy właśnie nie miałem jej odprowadzić? 

Bez jakiś mniejszych sprzeciwów podążałem za nią.
Zaproponowałem ładne miejsce zgodziła się.
Czy to naprawdę tak proste pomyślałem?
Stres jakby momentalnie opuścił moje ciało i umysł.
Głowa nasłuchiwała niemal każdego jej słowa by nic nie przeoczyć.

Jak to ona zaczęła mówić o książce. Jak dużo już ma i o tym, że to nie dla mnie.

Ugh jak ja nienawidzę tych jej zagrywek.
Choć z drugiej strony zabawnie udaje tak bardzo poważną, próbując jednocześnie się wyluzować i śmiać. 

Zaplątani w wysokie bloki weszliśmy w wąskie ulice starówki.
Rozmowa kleiła się jak pierwszym razem.
Wysoka górka i myśl zbiegamy !
Ooo tak odpowiedziała, zdecydowanie. 

- daj mi kamyka!

Schylając się nieco znalazłem całkiem fajnego.
Bez namysłu wrzuciła go do wody, patrząc jak w ułamku sekundy powstają delikatne fale.
Wziąłem kilka głębokich wdechów siadając na ziemi.
To dziwne uczucie, pamiętam je do dziś.

Chciałem zrobić w tym momencie tak wiele, równie dużo zacząć mówić. Chwilowy paraliż i lekka cisza przerwana rozmową o śmierci.

Skok z wysokości czy to dobry pomysł?
Tak mało miejsc w pobliżu odpowiednich to skoku a jednak wciąż pozostaje ta głupia myśl.

,, a może jednak spróbować"

Wszystko wyglądało jak w co drugim śnie a może nawet lepiej.
Czas jednak przerwał telefon i to moje głupie spotkanie ahh.
Biłem się w piersi dlaczego dzisiaj!

Widocznie nie mogłem mieć wszystkiego zbyt długo.
Jeszcze chwilę siedzieliśmy śmiejąc się z sensu istnienia, aż udaliśmy się w stronę domu.
Autobus miejski widniał już w oddali, ogromna niechęć ogarnęła moje myśli.
Spojrzałem jej w oczy po raz kolejny tego dnia.
Najlepsze uczucie na świecie, a ona podeszła i przytuliła moje suche ciało. Nie dowierzając zrobiłem to samo po czym już tylko odprowadzałem ją wzrokiem. 

Wieczorem raz jeszcze mijałem jej mieszkanie.
Ciekawe czy mnie widziała heh. Pogoda wciąż ładna jak w późnym lecie a moje myśli?
Dokładnie sam nie wiem gdzie się podziewały.
Następnego dnia rano umyłem zęby patrząc w lustro i myśląc co ja najlepszego zrobiłem...

Start AgainOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz