Zmęczenie

28 2 0
                                    

Ledwo wstał świt a pot spływał wraz z poranną rosą po mojej twarzy. Każdy kolejny oddech uspokajał moje dyszące od biegu płuca.
Coraz bardziej zbliżałem się do stanu nazywanego przez biegaczy ,,transem".
W którym każdy człowiek jest w stanie biec strasznie długo nie czując kompletnie nic, nawet bólu.
Gdy tylko nasze serce nabierze odpowiedni rytm ból odcina się niemal całkowicie od ciała. Przypomina to uczucie bezwładności jak spadanie z dachu.
Lecz nie do końca gdyż mamy świadomość, że jeśli w głowie odpuścimy walkę możemy się w jednej chwili zatrzymać.

Ptaki głośno ćwierkając latają we wszystkich kierunkach, zwodząc przy nich powolny wiatr.

Kolejny utwór w moich słuchawkach, następne cztery minuty walki z samym sobą.

Dlaczego to robię?

Dla siebie, raczej nie może kiedyś.
Teraz przede wszystkim biegnę żeby zapomnieć o wszystkim, na chwilę zapomnieć, oderwać się od wszystkiego!
Często z odwrotnym skutkiem, ponieważ nim wejdę w trans zadręczam się problemami.

Począwszy od rodzinnych aż po strefy uczuciowe, które nieraz bolą bardziej. Nic jednak nie jest w stanie przebić tej jebanej samotności!
Uczucie wiecznego zmęczenia, bezsenność, zdrada przy tym to nic...

Ludzie są w stanie przyzwyczaić się do wielu rzeczy, nawet utraty pełno sprawności.
Ja zaś osobiście narzekam bo zostałem tu całkiem sam.
Utrata babci jest niesamowicie ciężka zważając kim dla mnie była.

To jak w jednej chwil stracić znajomych, przyjaciół, i najbliższych. Nie można się do tego przyzwyczaić ani nauczyć od razu żyć normalnie.

Powoli tracę kontakt z najlepszą przyjaciółką, odnawiam jedynie przyjaźń z Błażejem.
Którego zaniedbałem podczas związku z byłą dziewczyną. Najjaśniejszą osobą w tym całym zamieszaniu zwanym moim życiem stała się ona...

Na imię jej Lidia, jakże piękna, mądra, zabawna ale to wszystko się nie liczy przede wszystkim normalna!
Nie wspominając jak do mnie podobna.
Niesamowicie ekscytuje mnie co jeszcze mamy wspólnego

,,może myśli?''

Szczerze w to wątpię aczkolwiek jest prawdopodobieństwo na znalezienie dwóch osób z takim samym kodem DNA więc dlaczego i tu nie miało by się udać?

Jedno jest pewne, dobrze by się to nie skończyło.
Dlatego też nie mam zamiaru ryzykować, gdyż szansa na powodzenie jest naprawdę mała jeśli w ogóle jest.
Chciałbym zostać nazwany kiedyś przez nią przyjacielem i sam móc ją tak nazwać!
Cel numer jeden na teraz, bardzo możliwe?

Dzięki niej czuję się chociaż chwilami komuś potrzebny.
Nie będę ukrywał sprawia mi to pociechę, czy to wiele?
Myślę że nie skoro oboje z nas nic poza czasem to nie kosztuje.
Z drugiej strony ktoś mógł by powiedzieć, że czas to najcenniejszy towar.
Zgodzę się w stu procentach ale tylko wtedy kiedy go mile spędzamy, nie ważne czy jesteśmy w domu czy lesie, sami czy z kimś kogo kochamy.
Liczy się tylko to byśmy byli szczęśliwi.

- jakie są szanse dotrzeć do ciebie?

- nie ma żadnych szans...

- w takim razie postaram się jeszcze bardziej

- jak sobie chcesz

- właśnie tego chcę

- próbuj, próbuj

I tak w kółko za każdym razem czując, że jestem odrobinę bliżej ona mnie oddala.
Lecz nie jestem z tych co tracą nadzieję.
Będę walczył co mi szkodzi?
W najgorszym przypadku wrócę do punktu wyjścia w którym się właśnie znajduję.

,,nadzieja umiera ostatnia''

Przynajmniej jeszcze wtedy w to wierzyłem...

Start AgainOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz