#19 [Jestem Sergio! Jak tatuś!]

455 24 1
                                    

Dziś ten wyczekiwany od dawna przeze mnie dzień! El Clasico już za parę godzin. Wstałam z łóżka o szóstej rano, ponieważ Freddy zażądał porannej toalety. Lepszego budzika sobie nie mogłam wymarzyć. Wsunęłam na siebie czarne trampki i wyszłam z mieszkania zamykając je na klucz. Mój kochany piesek oczywiście nie chciał jechać windą, więc czekał mnie dziesięciopiętrowy maraton z samego rana. Ja po takim maratonie wypluwam sobie już płuca. Przynajmniej dzięki mojemu pieskowi wyrobię sobie jakąś kondycję. Niecały tydzień z tym pieskiem, a on wywrócił moje życie do góry nogami. Nie wspomnę już o tym, że ten wariat przegryzł mi już dwie pary ciapów. Postawił moje mieszkanie na nogi. Nawet zmobilizował mnie do częstszego sprzątania.

Pół godziny później wróciłam ze spaceru. Oczywiście tym razem nie dałam się zwieść swojemu pieskowi tylko wzięłam go na ręce i wjechaliśmy windą.

- Freddy zmęczyłeś mnie - powiedziałam do niego, a ten zaszczekał głośno. Wróciłam do sypialni i położyłam się z powrotem na łóżko. Spaniel wskoczył również na nie i zaczął targać mnie za ucho. Chciał się bawić. W dodatku przyniósł mi swój niebieski sznureczek, żebym mu go porzucała.

Jak ja się cieszę, że jadę dziś wieczorem do babci.. Tam będzie sobie biegał ile tylko chce..

Nagle rozbrzmiał dźwięk mojego telefonu. Myślałam, że zaraz zwariuje. Już prawie udało mi się zasnąć. Wzięłam go ze stolika nocnego i ponownie upadając na łóżko odebrałam telefon od Sergio Ramosa.

- Chociaż ty mi daj pospać, proszę - powiedziałam kręcąc głową.

- A kto ci nie daje spać? - zapytał od razu, a mój piesek właśnie postanowił zacząć szczekać, po przez okno zobaczył lecącego ptaka.

- Już masz odpowiedź - stwierdziłam - Co ty tak wcześnie wstałeś?

- Jadę na trening, a później lecimy do was - oznajmił.

- Wcześnie coś - i tak było to podejrzane.

- Tak wyszło - westchnął, a ja czułam, że coś go dręczyło. - Miło było cię z rana usłyszeć, do zobaczenia wieczorem, skarbie - powiedział, a na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.

- Sprawiłeś, że się uśmiechnęłam - odpowiedziałam, po czym Hiszpan zakończył rozmowę.

•••

Zbliżał się mecz, a ja byłam już na stadionie. W sumie to jeszcze dwie godziny do niego, ale jakoś nie chciało mi się siedzieć w domu. Freddy sobie super radzi więc byłam tam tylko zbędna. Chociaż troszkę się martwię o moje mieszkanie.

- Anto, ja pójdę na dół do chłopaków - powiadomiłam Argentynkę, z którą miałam najlepszy kontakt z tych całych "WAGs". Jak dla mnie to zbędna nazwa. Normalne żony lub partnerki piłkarzy. Niektóre dobrze znane, niektóre mniej.

- Jasne, ja będę w pokoju - powiedziała. Miała na myśli specjalny pokój/kawiarnię gdzie siedziały VIPy z tej trybuny. A, że zazwyczaj zasiadały tam one to ten pokój nazwano "WAGs room". Ja jako jedyna nie pasowałam tam, ale Geri zawsze dawał mi bilety na tą trybunę. Siedziałam tam tylko we względu na widok. Powolnym krokiem zeszłam z samej góry stadionu, przeskoczyłam przez barierki i znalazłam się na boisku. Przez wejściówkę wiszącą na mojej szyi ochroniarz tylko mógł mi naskoczyć. Na boisku ujrzałam Marcelo, Paulinho, Philippe, Gerarda, Luisa oraz Sergia, którzy rozmawiali z jakimś małym chłopczykiem.

- Cześć chłopcy - pomachałam im, na co od razu zwrócili na mnie uwagę.

- Pilar Guardiola! Nareszcie cię widzę! - Cristiano podbiegł do mnie i przytulił na powitanie, po czym zostawił mnie osłupieniu.
Przytuliłam Geriego. Poprzybijałam z resztą piątki, a Sergio przyciągnął mnie do siebie w uścisku. Jednak moja uwaga powędrowała na małego chłopczyka, który przyglądał mi się z zaciekawieniem.

Druga połowa | Sergio RamosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz