#48 [Bez ciebie nie ma mnie]

222 12 0
                                    

Sergio pov's:

Dostałem tylko w ramie, ponieważ Vladimir w ostatniej chwili go obezwładnił. Jednak w tym momencie to mnie nie interesowało.

- Pilar, słoneczko nie odchodź - błagałem nad nią. Leżała cała we krwi i traciła oddech. - Dzwońcie po kartkę! - wrzasnąłem.

- Oddycha? - zapytał Rosjanin, kiedy policjanci zabrali ich wszystkich do radiowozów. - Karetka już jedzie.

- Nie, ona nie oddycha - płakałem jak malutkie dziecko.

- Robimy resuscytację - zarządził.

- Co? - nie dochodziło do mnie nic w tym momencie. Byłem tak roztrzęsiony. To ja tutaj powinienem leżeć, a nie ona. Pilar ma jeszcze całe życie przed sobą.

- Skup się! - wrzasnął na mnie. - Ja robię trzydzieści ucisków na klatkę piersiową, a ty dwa wdechy. Rozumiesz? - wytłumaczył wkurzony, a ja tylko skinąłem głową.

- Po co ją tutaj przywiozłeś? - zapytałem wściekły, po tym jak wpuściłem dwa wdechy w jej usta. - Cholera, ona dalej nie oddycha - dodałem.

- Skąd mogłem wiedzieć, że nagle wpadniesz na pomysł aby tu przyjechać? - warknął.

- Szantażowali mnie, że zabiją Alexisa! Kurwa mać, musiałem go ratować! To mój przyjaciel! - wykrzyczałem.

- A Pilar jest twoją dziewczyną i za wszelką cenę uratowała ci życie! Poświęciła swoje dla ciebie. A teraz nie rób wyrzutów tylko ją ratuj, ty tępy idioto! - wrzasnął na mnie. A ja wpuściłem kolejne dwa wdechy, po czym Rosjanin zaczął kolejny masaż serca. - Sprawdź oddech.

- Oddycha - odetchnąłem z ulgą. Vladimir również to sprawdził. W tym samym momencie przyjechały dwie karetki. Na miejscu pojawili się również rodzice Pilar.

- To wszystko moja wina - powiedziałem. - Ona... ona uratowała mi życie - wyjąkałem, a jej mama przytuliła mnie.

- To nie jest twoja wina, nie mów tak. Z Pilar będzie wszystko dobrze. Musi być - sama szlochała.

- Czy mogę z nią jechać? - zapytał jej tata.

- Oczywiście - oznajmił sanitariusz.

- Sergio, Ty krwawisz - zauważyła to.

- Nie interesuje mnie to, ja muszę jechać szybko do szpitala - oznajmiłem.

- O nie, nie pojedziesz dopóki cię nie opatrzą - zaznaczył Isco, po czym przyprowadził lekarza. Alexis na szczęście ocknął się kiedy lekarz kończył robić mi opatrunek.

- Zabierzemy was do szpitala, a panu. Panie Ramos będziemy musieli wyciągnąć kulę chirurgicznie - powiadomił mnie lekarz.

- Niech będzie, byle szybko. Moja narzeczona trafiła właśnie do szpitala w stanie ciężkim - wyznałem.

- Postaramy się aby było to jak najszybciej - oznajmił.

- Gdzie jest Pilar? Pamiętam to wszystko jak przez mgłę. Kilka strzałów, krzyki i jeden wielki pisk - zapytał mnie Alexis.

- Odużyli cię jakimiś narkotykami, pobili cię i chciałem cię ratować. Powiedziałem żeby puścili cię wolno, a zastrzelą mnie. Pilar nagle wybiegła i uratowała mnie. Niestety kula trafiła w okolice brzucha. Nagle przestała oddychać. Wraz z Vladimirem reanimowaliśmy ją. Teraz prawdopodobnie będzie operowana - opowiedziałem mu o całej sytuacji.

- Wyjdzie z tego - odparł.

•••

- Co z nią? - przybiegłem z Alexisem pod blok operacyjny. Siedzieli tam jej rodzice, Isco, Geri oraz Fernando.

- Nie chcą nic powiedzieć. Reanimowali ją już dwa razy. Jest bardzo słaba - wyznał Pep, kiedy jego żona poszła z Isco po coś do picia.

- Jeśli ona tego nie przeżyje, nie wybaczę sobie tego do końca życia - łzy płynęły jak grochy po moich policzkach.

- Dlaczego tak mówisz? - zapytał ze spokojem.

- Bo przeze mnie ona teraz tam leży. Po cholerę ona mnie ratowała - kręciłem głową.

- Bo cię kocha! - wrzasnął Vladimir. - Uspokój się już gościu i przestań się obwiniać. Czasu nie cofniesz, to była jej decyzja żeby uratować ci życie - warknął. Był na mnie wręcz wściekły.

- Spokojnie, nie złość się tak - zaczął Torres.

- Potrzebna nam krew do transfuzji - przed salę wyszedł lekarz. - Kto z państwa chciałby oddać krew?

- Ja - krzyknęliśmy wszyscy razem.

- Pan Sanchez i Ramos nie mogą tego zrobić. Są państwo osłabieni i również straciliście bardzo dużo krwi - zaznaczył.

- Jesteśmy rodzicami więc na pewno krew zostanie przyjęta - stwierdziła jej mama.

- Proszę za mną - zawołała pielęgniarka. Państwo Guardiola ruszyli za nią.

- Dobrze, że ci sukinsyni zostali złapani i ten zasrany kartel upadł - stwierdził Geri.

Pięć godzin później z sali operacyjnej wywieźli Pilar. Spała, widać było, że jest bardzo osłabiona.

- Pacjentka jest w stanie bardzo ciężkim. Nie chcemy obiecywać cudów. Najbliższe doby zdecydują. Potrzebna była transplantacja nerki. Gdyby nie pani Laia, państwa córka nie przeżyła by tej doby - usłyszałem jak lekarz informuje rodziców Pilar o jej stanie. Czuję coraz głębsze poczucie winy.

- Laia oddała nerkę Pilar - zdziwił się Isco.

- Gdybym mógł to oddałbym jej obie nerki. Boję się, tak cholernie się boję. Ja nie chcę jej tracić, jest dla mnie najważniejsza - westchnąłem.

- Chodźmy porozmawiać z Laią, i pójdziemy do Pilar. Tylko musisz ochłonąć - zarządził Sanchez.

Po tym jak odwiedziliśmy Laię udaliśmy się na oddział intensywnej terapii. W fartuchach weszliśmy na salę, na której leżała Pilar. Siedzieli przy niej jej rodzice. Jej mama płakała. Była wykończona. To samo można było powiedzieć o Josepie.

- Josep, jedźcie do Davida. Zostanę tutaj, gdyby coś się działo to będę dzwonił - poradziłem im.

- Muszę ją stąd zabrać, bo ona zaraz stąd wyzionie ducha - stwierdził spoglądając na swoją małżonkę.

- Będę dzwonił - oznajmiłem. Mężczyzna opuścił salę, a w niej pojawił się lekarz.

- To chyba pierścionek pańskiej narzeczonej - podał mi pierścionek z brylantem.

- Tak, skąd pan go ma? - zdziwiłem się.

- Znalazłem go w karetce. Musiał zsunąć się z palca - wyjaśnił.

- Dziękuję - skinąłem głową. Lekarz opuścił salę, a ja usiadłem przy jej łóżku. Była taka drobniutka. Podłączona do aparatury. Wyglądała jakby przyjemnie spała. Wsunąłem z powrotem pierścionek na jej palec. - Mirabel, ty musisz przeżyć - westchnąłem. - Bez ciebie nie ma mnie - wyznałem biorąc jej dłoń w swoje.

Druga połowa | Sergio RamosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz