#40 [Chcesz grać przeciwko mnie?]

260 14 0
                                    

Przebudziłam się późnym rankiem. Gdyby mój pies nie zaczął szczekać to nie wiem czy bym się obudziła. Zbyt długo spałam, muszę się szybko ogarnąć, ponieważ obiecałam Laurze obecność na rozprawie. Przeciągnęłam się, po czym wstałam z łóżka. Zaniepokoiły mnie odgłosy z kuchni i brak psa na łóżku. Freddy uwielbia spać. Wyszłam z pokoju i przeszłam przez salon do kuchni. Pachniało tam spaghetti bolognese. W pomieszczeniu zastałam Ramosa.

- Dlaczego mnie nie obudziłeś? - zapytałam, a Hiszpan zwrócił na mnie swoją uwagę.

- Tak słodko spałaś, że nie miałem serca cię budzić - stwierdził. - Cześć, skarbie - przyciągnął mnie do siebie.

- Hej, Sergio - uśmiechnęłam się, po czym złożyłam delikatny pocałunek na jego ustach. - Co tutaj robisz? Pisałeś wczoraj, że będziesz dopiero w piątek - zapytałam zaskoczona.

- Mama poleciała dziś rano z Sergio do Madrytu, a ja stwierdziłem, że zrobię ci niespodziankę - wzruszył ramionami.

- Fakt, miła niespodzianka, ale - westchnęłam.

- Ale? - zapytał zdziwiony i trochę zaniepokojony.

- Muszę niedługo wyjść - westchnęłam głośno.

- Gdzie?

- Obiecałam Laurze, że będę przy niej na rozprawie - wyznałam.

- Serio? Będziesz się w to mieszać? - zapytał zrezygnowany.

- Poprosiła mnie przecież o pomoc. Gdyby tego nie zrobiła to bym się nie wtrącała - fuknęłam.

- Dobrze, nie złość się - przyciągnął mnie do siebie. - O której jest ta rozprawa?

- O dwunastej - oznajmiłam, a mi zaczął dzwonić w tym momencie telefon. - Słucham?

- Hej, Pilar. Przyjdziesz na rozprawę, prawda? - zapytała mnie młoda Hiszpanka.

- Tak, przyjdę - odpowiedziałam jej. - Spotkamy się przy sali rozpraw - dodałam.

- Jasne, jeszcze raz dziękuję ci bardzo - odparła.

- Daj spokój - zaśmiałam się - dobra, to przed dwunastą będę - zaznaczyłam, po czym wymieniając jeszcze dwa zdania zakończyłam rozmowę.

- Ktoś cię pobił? - zapytał Sergio, który przyglądał mi się.

- O co ci teraz chodzi? - spojrzałam na niego dziwnie, ponieważ żadna taka sytuacja nie miała miejsca.

- Widziałaś się w lustrze? Pod lewym okiem masz siniaka, niby malutki, ale i tak widoczny - powiadomił mnie, a ja poszłam do łazienki aby lepiej się mu przyjrzeć. Zapaliłam światło przy lustrze i faktycznie miałam małego siniaka. Ja po prostu mam taką urodę, że mam spore sińce pod oczami. No ale cóż poradzić, trzeba to akceptować.

- E tam - machnęłam ręką - mam tak z natury.

- Już się przestraszyłem, że ktoś cię skrzywdził - odetchnął z ulgą przytulając mnie do siebie. Spoglądałam na nas w lustrze. - O czym myślisz? - Sergio zapytał po chwili.

- Że ładnie razem wyglądamy - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

- Tak, to prawda - uśmiechnął się. Położył swoją dłoń na moje ramię, a ja dojrzałam, że mężczyzna ma w połowie zafoliowaną dłoń. Chyba domyślił się, że to zauważyłam. Hiszpan od razu schował dłoń.

- Widziałam, Sergio - zmrużyłam oczy w jego kierunku. - Co tam masz? - zapytałam biorąc do ręki jego dłoń. Chłopak od razu zrezygnował bo wie doskonale, że i tak by nie wygrał. Przyjrzałam się, ale to co tam zobaczyłam to był dla mnie szok. Sergio wytatuował sobie moje imię z serduszkiem tuż obok. - Wow, Sergito - zakryłam dłonią usta.

- Niespodzianka - wzruszył ramionami. - Podoba ci się?

- Tak, podoba mi się - szeroki uśmiech pojawił się na moich ustach. - Ja również ostatnio chciałam sobie zrobić tatuaż - stwierdziłam po chwili.

- Absolutnie nie, jesteś zbyt piękna na tatuaże - odparł spoglądając mi w oczy.

- Ty też, a masz ich wiele - wywróciłam oczami.

- A ty masz już wystarczającą ilość atramentu w sobie - stwierdził.

- Idź sobie, bo muszę się ogarnąć - wytknęłam mu język.

- Człowiek foszek - również pokazał mi swój język, po czym opuścił łazienkę. Wykonałam poranne czynności, ubrałam się w jedną z bardziej eleganckich czarnych sukienek i delikatnie pomalowałam. I tak będę się później szykować na imprezę, więc nie przywiązywałam takiej wagi do tego makijażu. Kiedy kończyłam zaplątać warkocza, do łazienki wszedł Sergio.

- Słucham? - spojrzałam na niego w lustrze.

- Obiad gotowy, pięknie wyglądasz - oznajmił.

- Już idę - oznajmiłam, po czym jeszcze popsikałam się perfumami od Chanel i opuściłam łazienkę. W kuchni czekała na mnie nałożona na talerzu porcja. - Nie przesadziłeś przypadkiem z tą ilością? - zapytałam, ponieważ na moim talerzu znajdowało się zbyt dużo jedzenia.

- A czy jadłaś śniadanie? - odpowiedział mi pytaniem na pytanie.

- Gdybyś mnie obudził to bym zjadła - westchnęłam. Obiad był naprawdę dobry i bez problemu to wszystko zjadłam. - Kto nauczył cię tak dobrze gotować?

- Mama - uśmiechnął się.

- Dobra, ja muszę się już zbierać - stwierdziłam wstając od stołu i wkładając talerz do zmywarki.

- Podwiozę cię, Alexis i tak mnie poprosił żebym pomógł mu wybrać jakieś nowe ciuchy. Przyjadę po ciebie nim skończy się rozprawa. Idziemy na taki układ? - zaproponował, czym mnie zaskoczył.

- No dobra, możemy tak zrobić - zgodziłam się.

- To chodźmy, kotek - objął mnie ramieniem, kiedy zamknęłam już moje mieszkanie. Zeszliśmy po schodach. Przed apartamentowcem czekał James. Podejrzewam, że portier nie chciał go wpuścić.

I bardzo dobrze.

Chłopak zbliżył się do nas. Wyglądał na wściekłego. Troszkę się bałam i akurat w tym momencie chciałabym żeby ten Vladimir mnie śledził.

- Sergio, czekaj na mnie w samochodzie. Zaraz do ciebie dołączę - poprosiłam, a Hiszpan niechętnie mnie opuścił. - Czego ode mnie chcesz? - zapytałam.

- Jeżeli pojawisz się na tej rozprawie to srogo tego pożałujesz - zagroził mi.

- To już podchodzi pod groźbę. Chcesz żebym poszła z tym na policję? - prychnęłam z pewnością siebie.

- I tak tego nie zrobisz - odparł. - Atak tego samochodu również zgłosisz?

- Skąd... Skąd ty o tym wiesz? - zapytałam z lekkim szokiem.

- Wiem o wiele więcej niż ci się wydaję - powiedział przybliżając się na dość niebezpieczną odległość. - Javier dał Laurze przed śmiercią swój największy sekret, a ja muszę go odzyskać. A ty mi w tym pomożesz - zaznaczył.

- Nie ma opcji, nie szukaj we mnie wspólnika - od razu zrezygnowałam z jego propozycji.

- Chcesz grać przeciwko mnie? - odparł.

- Ależ oczywiście, nigdy nie gram po stronie frajerów - powiedziałam i odeszłam od niego w stronę samochodu Ramosa. Wykonałam jeszcze telefon do ochrony budynku, aby żaden z portierów pod żadnym pozorem nie wpuszczał Jamesa ani jego rodziców. Jak on w ogóle śmiał wyjść do mnie z taką propozycją. Nigdy nie będę po jego stronie.

- Wszystko w porządku? - Sergio zapytał kiedy wsiadłam do auta.

- Tak, wszystko okej - oznajmiłam. Próbowałam nie dać po sobie poznać, że się tym wszystkim przejęłam.

Druga połowa | Sergio RamosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz