#22 [Za to powinnaś być wdzięczna Andresowi]

373 25 0
                                    

- Chyba jest już trzecia albo czwarta - stwierdziłam przytulona do Ramosa.

- Tak, chyba tak - stwierdził, po czym spojrzał na telefon. - O cholera, jest 5:35 - oznajmił.

- Mam nadzieję, że u mnie nikt jeszcze nie wstał - wstaliśmy pośpiesznie z koca.

- Ja również mam nadzieję, że nikt jeszcze nie wstał - odparł obejmując mnie ramieniem.

- Jakieś plany na dziś? - zapytałam kiedy byliśmy już prawie pod moim domem.

- Przed południem Pilar ma przyjechać po Sergia - oznajmił.

- To jednak nie odbiera go we wtorek? - zdziwiłam się.

- Odmieniło jej się, mówiłem ci że robi mi to na złość - odparł.

- Rozumiem - westchnęłam.

- A ty? - zapytał.

- Ja nie mam żadnych planów, to zależy co oni wymyślą. Pewnie będziemy cię o wszystkim informować - oznajmiłam.

- Jasne, dziękuję za tą noc - pocałował mnie w czoło.

- Ja też dziękuję - uśmiechnęłam się, po czym Hiszpan ruszył w stronę domu swoich dziadków, a ja uśmiechnięta weszłam do swojego. Było przed szóstą, a nadal wszyscy spali. Po ciuchu weszłam do pokoju, a Geri już nie spał. Przeglądał sobie pewnie Twittera i wrzucał jak zwykle na Real. Podziwiam go, że jemu to się nie nudzi. - Co? Już tweet na Real wrzucony i dzień staje się piękniejszy? - zażartowałam siadając na moim łóżku.

- Tak - zaśmiał się - Na ciebie też moge jakiegoś napisać - dodał wytykając mi język.

- Jeszcze aż tak bardzo ci nie podpadłam - wywróciłam oczami - Idziemy do sklepu? - zaproponowałam.

- A gdzie byłaś? - zapytał unosząc podejrzliwie brew.

- Nad jakimś jeziorem - wzruszyłam ramionami.

- Co? Z kim? - był zaskoczony.

- Z Sergio - westchnęłam.

- Uuuu.. coś się kroi? - zaklaskał w dłonie, kiedy się ubierał.

- Nie sądzę - stwierdziłam - Wezmę prysznic i idziemy - oznajmiłam opuszczając pokój.

Wzięłam szybki prysznic, wykonałam poranne czynności oraz zamaskowałam moje sińce pod oczami po nieprzespanej nocy. Wypełniłam brwi, wytyszowalam rzęsy i byłam gotowa. W czarnych szortach i basicowej białej bluzce opuściłam łazienkę. Nie suszyłam włosów, tylko pozwoliłam im samoistnie wyschnąć pewnie w drodze do sklepu. Końcówka maja jest tutaj bardzo gorąca. Z jednej strony fajnie, ale zależy dla kogo. Ja wolę chłodniejsze dni.

- Idziemy - zarządziłam. Pique kiwnął głową i każde z nas zabierając swoje rzeczy wyszliśmy z mojego domu. Geri spędził w moim domu więcej czasu niż ja. Ruszyliśmy w stronę miasteczka, do którego idzie się około 20-30 minut.

- Wypijemy po piwie? - zaproponował kiedy dotarliśmy pod bramy miasta.

- Jasne - zgodziłam się, bo wczoraj nie wzięłam nawet łyczka alkoholu do ust.

- Ale ze sklepu, później pójdziemy na piwko do baru - oznajmił.

- Geri, bary o tej porze są zamknięte - uświadomiłam mu.

- A faktycznie - dłoń Hiszpana spoczęła z hukiem na jego czole.

- Chodź do tego sklepu koczkodanie - wskazałam na warzywniak Pilar, który już był otwarty. - Cześć! - przywitałam się ze starszą ode mnie kobietą.

Druga połowa | Sergio RamosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz