#37 [Kocham cię, Sergio]

308 20 0
                                    

Nie spałam całą noc. Nie mogłam zasnąć, ponieważ cały czas myślałam o tym, że nie zrobiłam tego co planowałam od paru dni. Przytłacza mnie już myśl i tłumienie moich uczuć w sobie. Niech dzieje się co chce. Jeśli Sergio mnie odrzuci, to będę miała jasną sytuację. To będzie oznaczać, że muszę sobie odpuścić i ruszyć dalej. Wysiedliśmy z samolotu. Ja, Andres, Gerard, Jordi, Sergio Busquets oraz Sergio polecieliśmy bezpośrednim lotem do Barcelony z Madrytu. Sergio podobno ma jechać jutro do Santpedor, ponieważ jego synek tam jest. Ja na jutro umówiłam się z Alexisem. Dużo go ominęło i musimy ze sobą pogadać.

- Jakie masz plany na dzisiaj? - zagadał mnie Ramos, kiedy odbierałam swój bagaż.

- Zaszyję się w domu, może później podjadę w jedno miejsce - odparłam bez wyrazu. Potrzebuję chyba pobyć sama.

- A mógłbym wpaść na kawę? - zapytał, a ja spojrzałam na niego dziwnie. W sumie nie wiem dlaczego. - Jeśli to nie jest żaden problem - dodał.

- Nie ma żadnego problemu. Zapraszam - uśmiechnęłam się delikatnie.

- Dzięki, spadasz mi w tym momencie z nieba - odetchnął z ulgą.

- Ptaszki, jedziecie ze mną? - dołączył do nas Pique.

- Skoro już nas zapraszasz, to przejedziemy się z tobą - odparł Hiszpan, a my wyszliśmy na parking.

Dwadzieścia minut później byliśmy pod moim blokiem. Sergio pomógł mi z bagażami i weszliśmy do mieszkania.

- Poczekasz chwilę? Chciałabym się odświeżyć - poprosiłam.

- Jasne, poczekam - skinął głową.

Z szafy wyciągnęłam czarną luźną sukienkę na ramiączkach oraz bieliznę również w czarnym kolorze. Wzięłam szybki prysznic, wstawiłam pranie i wróciłam do Hiszpana. Wstawiłam wodę, nasypałam kawy do szklanek i w międzyczasie wypakowałam swoje kosmetyki. Przez to, że chcę powiedzieć Ramosowi o tym co do niego czuję chodzę strasznie podenerwowana.

- Wszystko gra? - zapytał zatroskany.

- Właśnie nie, nie mogłam dzisiaj spać. Jestem zmęczona - wyznałam, choć w głębi duszy jeszcze kilka rzeczy mnie trapiło.

- Może obejrzymy jakiś film? - zaproponował kiedy zalałam kawę.

- A kawa?

- Poczeka - uśmiechnął się, po czym włączył telewizor. Usiadłam obok niego na kanapie i nie wiem nawet kiedy ale moje powieki stały się tak ciężkie, że odpłynęłam.

.
.
.

Przebudziłam się trzy godziny później i uświadomiłam sobie, że miałam spotkać się z Laurą. Zerwałam się z kanapy, a Sergio przebudził się.

- Co jest? - zapytał zaskoczony.

- Obiecałam, że pojadę do mojej koleżanki, umówiłam się z nią na piętnastą. Słuchaj, moglibyśmy się dzisiaj spotkać o osiemnastej na wzgórzu widokowym? - zaproponowałam.

- Dobrze, to ja w takim razie idę do Gerarda - odparł. - Osiemnasta, wzgórze widokowe?

- Tak - oznajmiłam kiwając głową. Zabrałam dokumenty oraz telefon i opuściłam moje mieszkanie.

Mogłoby się wydawać, że u Laury już wszystko w porządku. Jednak ona dalej obawia się o to, że oni zabiorą jej dziecko. Ma się pojutrze wstawić w sądzie. Obiecałam jej, że będę tam z nią. Miałam jeszcze sporo czasu do tej osiemnastej. Chyba przejdę się w jedno ważne miejsce. Pogoda jest bardzo ładna, nawet wskazane jest aby odbyć dzisiejszego dnia porządny spacer. Słońce świeciło, ale tak delikatnie. Tutaj jest tak rześko i lekko. Jest czym oddychać, w porównaniu do Rosji. Naprawdę, to chyba był mój ostatni wyjazd do tego kraju. Zatrzymałam się przy stoisku przed wejściem na cmentarz. Wybrałam żółte kwiaty oraz dwa żółte znicze, ponieważ żółty był ulubionym kolorem Javiera. Pierwszy raz od pogrzebu odwiedzam jego grób. Jeszcze nigdy nie byłam sama na cmentarzu, ponieważ zawsze się bałam tego miejsca. Kompletnie nie mam pojęcia co było w tym takiego strasznego. Szłam powolnym krokiem, ponieważ nigdzie mi się nie śpieszyło. Chwilę po krótkich poszukiwaniach dotarłam na grób Martineza. Spoglądając na zdanie "Żył 25 lat", moje serce wręcz pęka na malutkie kawałeczki. Włożyłam kwiaty do pustego flakonika oraz zapaliłam znicze.

Druga połowa | Sergio RamosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz