dziesiąty

200 17 33
                                    

mitchel

Czy naprawdę wszystko miało iść dokładnie tak, jak z piątku na sobotę? Obudziłem się, a ona jeszcze spała, więc postanowiłem przygotować śniadanie. Zszedłem po cichu na dół, przewidując, że chłopaki mogą jeszcze spać. Stwierdziłem, że skorzystam z tego, że dziś nie jemy w tak ekstremalnych warunkach jak ostatnio i popiszę się swoimi umiejętnościami kulinarnymi - zrobię jajecznicę. Wyjąłem z lodówki jajka na dwie porcje. Po chwili jednak stwierdziłem, że nie będę taki, i wyjąłem jeszcze raz tyle dla Clintona i Christiana.

Wrzuciłem jajka na patelnię i usłyszałem ciężkie kroki na schodach.

- No nie, czy to koniec świata? Młody robi śniadanie? - wykrzyknął teatralnie Clinton, nalewając sobie szklankę wody. Przewróciłem tylko oczami.

- Jeszcze jedno słowo i wrzucę tam kiełbasę - zagroziłem, uderzając w jego wegetariańskie ego.

- Nic nie mówię - zaśmiał się, unosząc wolną rękę w obronnym geście i idąc do salonu.

- Co tak pachnie? - usłyszałem Christiana, który schodził po schodach w samym ręczniku opasanym wokół bioder, z mokrymi włosami. Ten człowiek potrafił brać prysznic pięć razy dziennie. Myślałem o tym, że powinien dokładać większą część do rachunku za wodę, podczas gdy on zaoferował, że mi pomoże, i zaczął nakrywać do stołu.

Nałożyłem jajecznicę na talerze. Chwilę się zawahałem nad talerzem dla Rose. Wydawało mi się, że nie mogę nałożyć jej małej porcji, bo wyglądałoby to... mało gościnnie? Wiedziałem jednak, że jeśli nałożę dużo, będzie się czuła niekomfortowo, bo głupio będzie jej zostawić. Ostatecznie stwierdziłem, że jednak mniejsza porcja to lepsza opcja. Poprosiłem Christiana, żeby zaniósł talerze do jadalni, a ja poszedłem na górę obudzić Rose. 

Otworzyłem drzwi do mojego pokoju i ku mojemu zdziwieniu stanąłem nią niemal oko w oko. 

- Och, nie śpisz już? - wypaliłem.

- Śpię na stojąco, nie widać? - prychnęła. 

- Och, szkoda, bo zrobiłem śniadanie... może obudzisz się po drodze - mruknąłem, i, nie zwracając uwagi na jej pytający wzrok, podniosłem ją za biodra i przerzuciłem sobie przez ramię. Zaśmiałem się z satysfakcją, słysząc jej pisk.

- Puszczaj mnie! - krzyczała, śmiejąc się i okładając mnie piąstkami po plecach.

- O, obudziłaś się - zarechotałem, zaczynając schodzić po schodach.

- Jak spadniemy to cię zabiję - warknęła żartobliwie.

- Jeśli już spadniemy, to twoja ingerencja raczej nie będzie potrzebna, te schody są strasznie kanciaste, a na dole są kafelki - zauważyłem. Wbrew jej czarnym scenariuszom udało mi się jednak zejść na sam dół bezpiecznie. Wszedłem do jadalni, powitany zdziwionymi spojrzeniami współlokatorów. Postawiłem ją na ziemi. Widziałem, że ledwo powstrzymuje śmiech, ale udawała oburzoną. 

- Dzień dobry Różyczko - odezwał się Kras z pełną już buzią.

- Tak, bardzo dobry - zachichotała.

- Chyba będziemy cię tu ściągać częściej, Rose. Nie pamiętam, kiedy Mitchel zrobił jajecznicę - powiedział Clinton. 

- Pozostaje pytanie czy jest zjadliwa - prychnąłem.

- Ja jeszcze żyję! - zauważył Christian, który zjadł już większość swojej porcji. - O kurde, cze-czekaj... - upuścił widelec i zrobił wielkie oczy, krztusząc się teatralnie.

- Spokojnie, tylko jemu dorzuciłem trochę cyjanku - powiedziałem, siadając razem z Rose do stołu.

Jedliśmy, dyskutując jeszcze na temat naszego nowego teledysku. Rose bardzo żywo włączyła się w rozmowę i chyba nawet nie zauważyła, kiedy zjadła całą porcję. Niemal czułem, jak serce podskakuje mi z radości, gdy spojrzała na pusty talerz i nie zobaczyłem na jej twarzy żadnego wyrzutu, jedynie szczery uśmiech.

- To jak chłopaki, kiedy wrzucamy piosenkę? - spytał Kras. Zadrżałem. Jak zawsze byłem podekscytowany wydaniem piosenki, ale ta wyjątkowo mnie stresowała. Wyrzuciłem ogromną część siebie w jej tekst i zaczynałem bać się odbioru. 

- Nie ma co czekać. Wczoraj wrzuciłem tweeta, że "nttf soon" i fani już szaleją - oznajmił Clinton.

- Miejmy to za sobą - powiedziałem, wstając od stołu. - Chodźcie.

Poszliśmy w czwórkę na dół. Clinton usiadł przy komputerze, a my stanęliśmy za nim. 

- Wszystko gotowe - oświadczył z dumą, ustawiając kursor na "publikuj". Na ten znak ja i Christian również położyliśmy ręce na myszce.

- Rose, chodź, ty też - zachęciłem ją, choć widziałem, że nie do końca wiedziała, co robimy. Na trzy - cztery wszyscy nacisnęliśmy myszkę.

- No i poszło! - odetchnął Clinton, odsuwając się od biurka. 

Przybiliśmy sobie wszyscy piątki. Rose była w tym wszystkim odrobinę zagubiona, ale wyraźnie szczęśliwa, że stała się tego częścią. 

Wróciliśmy na górę. Clinton z Krasem poszli do salonu ogarniać social media. Zauważyłem, że Rose nerwowo spogląda na zegarek.

- Chcesz żeby cię już odwieźć? - spytałem.

- Tak, jakbyś mógł... obiecałam mamie, że wrócę przed południem - westchnęła.

- Jasne - kiwnąłem głową, na co ona pobiegła na górę po swoją torbę, po czym pożegnała się z chłopakami. 

O tej godzinie w poniedziałki ulice były niemal puste. Jechałem jednak nad wyraz przepisowo. Jakoś nie spieszyło mi się do pożegnania.

- Naprawdę strasznie dziękuję ci za wszystko - zacząłem, wywołując rumieńce na jej twarzy. - Twój wkład w ten teledysk jest ogromny, w życiu by to nie wyglądało tak dobrze bez ciebie...

- Miałam inspirujących ludzi wokół siebie - uśmiechnęła się ciepło. - Zapomniałam, że jestem w pracy. To była czysta przyjemność. 

- Wpadniesz do nas w piątek? Jak będziemy publikować nasze dzieło? - zaproponowałem.

- Bardzo chętnie - odparła.

- W sumie możemy się spotkać wcześniej, jeśli tylko będziesz chciała... - wypaliłem, drapiąc się po karku.

- Och, jasne - odpowiedziała, lekko zdziwiona, ale uśmiechnięta. 

- Super - odetchnąłem, zauważając, że spociły mi się dłonie. 

Gdy dojechaliśmy, oczywiście od razu popędziłem, żeby otworzyć jej drzwi. Za każdym razem rozpromieniała się na ten gest.

- Do zobaczenia, Mitty - powiedziała.

- Do zobaczenia - odparłem, obejmując ją. Oparłem brodę o czubek jej głowy, kiedy wtuliła się w mój tors. Odeszła dopiero po dłuższej chwili, posyłając mi jeszcze ciepły uśmiech i machając ręką. 

Wróciłem do domu, już mniej przestrzegając ograniczeń prędkości. Wszedłem, oczekując pierwszych informacji zwrotnych.

- I co tam w mediach? - spytałem, rzucając się na kanapę obok Krasa.

- Krótko mówiąc, ludzie są w szoku, wszyscy mówią o tym, jakie to inne, ale są zakochani. Nagraliśmy zajebistą piosenkę, chłopaki - powiedział Christian, na co odetchnąłem z ulgą, uśmiechając się szeroko. 

- Trzeba to uczcić - stwierdził Clinton. - Wychodzimy wieczorem! - zarządził.

Nie wiedziałem, czy mam ochotę na imprezy. Miałem ochotę dziś zaszyć się w studiu. Zacząłem już pracować nad nową piosenką. Wiedziałem jednak, że chłopaki mi nie odpuszczą. Może faktycznie przyda mi się po tym wszystkim odlecieć? 

numb to the feeling | mitchel cave [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz