siódmy

212 15 54
                                    

rosaline

Próbowałam się czymś zająć, byle jakoś dotrwać do trzeciej. Mama wmusiła mi lekkie śniadanie, chociaż dziś jeszcze bardziej niż zawsze nie chciałam jeść. Mój żołądek był skurczony w malutki kłębek.

Powiedziałam mamie, że wokalista po mnie przyjedzie, żebyśmy popracowali nad teledyskiem. Ona tylko uśmiechnęła się sugestywnie. Przewróciłam oczami, chociaż częściowo ją rozumiałam. Kto by się spodziewał innej reakcji po tym, jak "spędziliśmy razem noc"? Nawet jeśli nie oznaczało to tego, o czym każdy by pomyślał.

Spędziłam pół godziny, gapiąc się w szafę, postanawiając, że w tygodniu muszę wyciągnąć mamę na zakupy. W końcu zdecydowałam się na zwykłe czarne jeansy i koszulkę Nirvany. Nałożyłam delikatny makijaż i zaplotłam sobie dwa dobierane warkocze. Przyjrzałam się moim włosom, które miały odrosty już na kilka centymetrów. Lubiłam ciemnoczerwony kolor, na które je farbowałam, ale chyba potrzebowałam jakiejś zmiany. Miałam ochotę się kogoś poradzić w tej sprawie, ale nikt nie przychodził mi do głowy. Mama zapewne zaproponuje mi jakiś jakże szalony kasztanowy brąz.

Siedziałam z mamą na kanapie w salonie. Ona była zapatrzona na jakieś talent show w telewizji, a ja przeglądałam Twittera. Podciągnęłam nogi i objęłam kolana ręką.

Zawsze tak robiłam, gdy się stresowałam.

Mama z pewnością widziała mój stan, ale powstrzymała się od komentarzy. Chyba mnie w jakimś stopniu rozumiała. Nawet nie zganiła mnie, gdy położyłam nogi w martensach na kanapie.

Podskoczyłam, słysząc dzwonek do drzwi. Spojrzałam na zegarek. Była dopiero za piętnaście druga. Wymieniłam zdziwione spojrzenia z mamą, która poszła otworzyć drzwi. Ja zostałam na kanapie, nasłuchując. Mama przekręciła klucz w drzwiach i nacisnęła klamkę.

- Och, witam, pani... - usłyszałam, a moje serce zapomniało, do czego służy.

- Reyes - podpowiedziała mu, a mnie mimo wszystko zachciało się śmiać, bo w sumie nie poznał mojego nazwiska.

- Tak, dokładnie. Mitchel - przedstawił się i mogłam się domyśleć, że podał jej rękę. - Zastałem może Rosaline?

- Tak, wejdź proszę - powiedziała, na co zerwałam się, udając, że coś ogarniam, żeby nie było, że siedziałam i nasłuchiwałam.

- Witaj Rose - jego twarz rozpromienił uśmiech, gdy przeszedł przez próg i mnie zobaczył. Miał na sobie żółtą koszulę w kwiaty, czarne spodnie i beżową kurtkę. Poprawił okulary na nosie. Zaśmiałam się, widząc, jak mama bada go wzrokiem od tyłu, szczególnie dziwnie patrząc na spadające mu na twarz warkoczyki.

- Witaj Mitchel - odpowiedziałam, odsyłając mu uśmiech. Podszedł do mnie i objął mnie. Musiałam stanąć na palcach, by moja twarz nie utopiła się w jego ramionach. Bycie niską, owszem, miało swoje plusy, ale było też mocno uciążliwe.

- Mam nadzieję, że w niczym nie przeszkodziłem, przyjeżdżając wcześniej - powiedział, nie wiem, czy bardziej do mnie, czy do mojej mamy. - Chciałbym cię jeszcze gdzieś zabrać zanim Ryan przyjedzie z materiałami.

- I tak była dziś bezużyteczna, cały dzień wegetowała, czekając na ciebie - prychnęła moja mama, a ja myślałam, że zaraz jej coś zrobię. Czułam, jak moja twarz się rozpaliła. - Zabieraj ją, tylko bądźcie ostrożni. I, Rose, napisz mi, jeśli miałabyś wrócić późno.

- Jasne mamo - mruknęłam, modląc się, żeby już skończyła wywody.

- Proszę się nie martwić, pani Reyes. Ze mną jest bezpieczna - te słowa jako dodatek do firmowego uśmiechu musiały kupić moją mamę. Widziałam po jej minie, że go polubiła. Pocałowała mnie w policzek, życząc miłego dnia, po czym zamknęła za nami drzwi.

numb to the feeling | mitchel cave [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz