mitchel
Rose siedziała ze mną do późnego wieczora. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Zaczęła od opowiadania mi o swoim dniu w pracy, przez jakieś ciekawe sytuacje z ostatniego czasu, aż po zabawne wydarzenia z dzieciństwa. Cieszyłem się, gdy z zapałem prawie nie przerywała opowieści. Mogłem tylko leżeć i słuchać, śmiejąc się i potakując. Sam nie miałem siły dużo mówić, a dzięki temu oderwałem się od wszystkich nieprzyjemnych myśli.
Dobrze było, dla odmiany od naszego ostatniego wspólnego wieczora, zobaczyć jej twarz rozpromienioną, a mówiącą o sobie. Mimo tego wszystkiego miała mnóstwo dobrych wspomnień. Przeszło mi przez myśl, że chciałbym być ich częścią. Tymczasem właśnie stałem się głównym bohaterem jednego z jej gorszych przeżyć.
Jej mama przyjechała po nią koło jedenastej. Jeszcze chwilę rozmawialiśmy w trójkę. Już rano podziękowałem jej za wszystko, co zrobiła. Ta kobieta wydała mi się niesamowita. W ogóle mnie nie znała, a tak bardzo się mną przejmowała. Obie wytuliły mnie, życząc dobrej nocy, zanim wyszły. Rose obiecała, że jutro przyjdzie o tej samej porze.
Byłem wycieńczony, kiedy zostałem sam. Wcześniej jakoś tego nie odczuwałem. Zupełnie zapomniałem o poleceniu lekarza, żeby spać jak najwięcej. Przy niej jednak zapominałem jakby o ludzkich potrzebach.
Obudziłem się w nocy, a raczej zerwałem po koszmarze. Obudzenie się nie dało mi jednak ukojenia, łupało mi w głowie, nie wiedziałem, gdzie jestem. Mój oddech zrobił się szybki i niespokojny, kiedy zobaczyłem, że jestem sam. Lekarz przybiegł, zastając mnie siedzącego na łóżku w panice. Podali mi jakieś leki, zamgliło mi się przed oczami, czułem, jak z powrotem opadam na poduszkę.
Nad ranem obudziłem się już spokojnie. Otworzyłem oczy z trudem, zaraz tego żałując, bo słońce wpadające przez okno oślepiło mnie i tylko nasiliło ból głowy. Przewróciłem się na bok, chowając twarz w poduszkę. Ostrożnie uchyliłem jedno oko. Zobaczyłem czarną koszulkę i spodnie kogoś siedzącego na krześle tuż przy moim łóżku,
- Clinton? - wymruczałem w poduszkę.
- O, nie śpisz - usłyszałem głos brata.
Odwróciłem się z powrotem na plecy, mrużąc oczy. Pomieszczenie było zdecydowanie za jasne.
- Słyszałem o ataku w nocy - powiedział Clinton obojętnym głosem. Westchnąłem tylko. - Dzisiaj zostanę z tobą - oświadczył. Tym razem usłyszałem troskę.
- To raczej jednorazowe, pierwsza noc po tym wszystkim. Poza tym musisz spać. Nie chcę żebyś zarywał noc, czuwając.
- Odeśpię za dnia - upierał się, na co przewróciłem tylko oczami. Nie miałem siły się z nim kłócić.
- Która jest godzina? - spytałem.
- Dziesiąta się zbliża - odparł.
Westchnąłem. Dopiero szła do pracy.
Christian dziś nie przyszedł. Clinton powiedział, załatwia coś ważnego, ale nie chciał powiedzieć mi co. Nigdy nie lubiłem niespodzianek. To znaczy, lubiłem je robić, ale nie, żeby ktoś robił je mi. Jeszcze pół biedy, kiedy dowiadywałem się o wszystkim od razu, ale taka świadomość, że ktoś coś szykuje za twoimi plecami była okropnie irytująca.
Przeglądałem media, jedząc jakieś suche kanapki. Byłem wściekły, że nie pozwalali Clintonowi podawać mi jedzenia, tylko karmili mnie swoim. Wolałbym jeść te jego wegańskie papki niż szpitalne, okropne, mdłe posiłki.
Czas do trzeciej tak strasznie mi się dłużył. Clinton nie był zbyt gadatliwy, a najciekawsze, co zaproponował, to żebym zamiast po raz tysięczny odświeżać Twittera zajrzał w końcu na instagram. W to przedpołudnie skomentowałem i poodpowiadałem na więcej postów fanów niż kiedykolwiek.
Miałem ochotę zerwać się z łóżka i podbiec do niej, kiedy zobaczyłem ją za szybą. Weszła do pokoju z uśmiechem i troską na twarzy. Clinton w mgnieniu oka się ulotnił, kiedy podeszła, żeby mnie objąć.
- Jak się czujesz? - spytała, siadając na krześle.
- Dużo lepiej - odparłem. Postanowiłem nie martwić jej szczegółami, a już zwłaszcza akcją w nocy.
- Cieszę się - odetchnęła z ulgą. - Przyniosłam coś - dodała, sięgając do torebki. Wyjęła z niej tablet. Spojrzałem na nią pytającym wzrokiem.
- Tablet - zauważyłem, jakże błyskotliwie.
- Z Netflixem! - wykrzyknęła radośnie.
- O mamo, zbawienie! - zaśmiałem się.
Opowiedziała mi, jak wczoraj, jak minął jej dzień w pracy, o wyjątkowo wybrednej klientce i nadzwyczajnie miłym kliencie, kiedy ja szukałem, co możemy obejrzeć.
- Oglądałaś Stranger Things? - spytałem.
- Jak bardzo stwierdzisz, że zacofana jestem, jak powiem, że nie?
- Stwierdzę, że jesteś tak zacofana jak ja - parsknąłem.
Obejrzeliśmy więc pięć odcinków z rzędu, komentując cały czas. Zajęło nam to dużo dłużej niż normalnie, bo co kawałek zagadywaliśmy się tak, że przestawaliśmy zwracać uwagę na sam serial i musieliśmy przewijać do tyłu. Skończyliśmy po dziewiątej, kiedy zauważyła, że mam już zaczerwienione oczy, zmęczone od patrzenia się w ekran.
- Może dzisiaj ty mi coś poopowiadasz? - zaproponowała, by zająć się czymś, co nie wymagało użycia żadnych elektronicznych urządzeń.
- O czym? O X-Factorze? - prychnąłem i chyba od razu tego pożałowałem.
- Tak! - zaklaskała w dłonie.
- Oczywiście widziałaś te wszystkie nagrania..? - przejechałem sobie dłonią po twarzy.
- No raczej - zaśmiała się, widząc moje zażenowanie.
- Wiesz, o ile palę się ze wstydu, jak to wspominam, to jednak sporo nam to dało. Trochę się obyliśmy ze sceną, zdobyliśmy fanów... są tacy, którzy słuchają nas do dzisiaj. No i przynajmniej po czasie z Krasem zrozumieliśmy, czego NIE chcemy robić dalej - prychnąłem. Zapatrzyłem się w jej rozbawione oczy. Siedziała z głową podpartą na ręce położonej na moim łóżku. Wziąłem jeden z jej czerwonych kosmyków do ręki i zacząłem nawijać sobie na palec.
- Znudził mi się ten kolor - oznajmiła nagle, zauważając mój gest.
- Jest ładny - stwierdziłem, przyglądając się bliżej kosmykowi na moim palcu.
- Nie twierdzę że nie, ale chcę zmiany - zaśmiała się. - Tylko nie mam pojęcia na jaki. Jak myślisz?
Zmierzyłem ją badawczym wzrokiem, wywołując u niej tylko rozbawienie.
- No co? Analizuję! - prychnąłem.
- I do jakich wniosków doszedłeś?
- Niebieski - stwierdziłem.
- Niebieski? - dopytała.
- Lubię niebieski kolor. Na włosach też. A tobie by było do twarzy.
- Tak myślisz?
- W tobie wszystkim byłoby ładnie - wypaliłem, powodując wykwit wielkich rumieńców na jej policzkach.
- No to niebieski! - rzuciła, jakby otrząsając się po komplemencie. Zaśmiałem się.
- Nie mogę się doczekać, żeby cię w nim zobaczyć.
- Może nie będziesz musiał długo czekać... pamiętaj że pracuję w salonie fryzjerskim - zachichotała.
Mama znów przyjechała po nią koło jedenastej. Chwilę później przyszedł Clinton. Słyszałem tylko, jak wchodzi i siada ciężko. Nawet nie odezwałem się, tylko od razu zasnąłem.
CZYTASZ
numb to the feeling | mitchel cave [PL]
Fanfiction'Byłam zupełnie niepoukładanym psychicznie ciężarem. Nie chciałam zbliżać się do nikogo. Nie chciałam przenosić swoich żali na innych. Po co przytłaczać sobą kogoś, skoro równie dobrze mogę być z tym sama? To tylko jedna uszkodzona jednostka zamiast...