rosaline
'to ona sprawia, że ciągle unoszę się cal nad ziemią'
Moje wnętrzności odgrywały koncert symfoniczny, kiedy wpatrywałam się w ekran, w zdjęcie i podpis pod nim. W rosnącą liczbę polubień... i komentarzy.
- "Wiedziałam"? - zacytowałam ze zdziwieniem jeden z nich. - "Coś było na rzeczy"?
- Dawno nie byłem tak szczęśliwy - wyszczerzył się. - Musieli to zauważyć.
Byliśmy w drodze do Atlanty, gdzie w końcu mieliśmy mieć dzień oddechu. Chłopcy cieszyli się jak dzieci na wyjście do klubu, a ja na perspektywę nocy z hotelu...
Zanim dojechaliśmy, internet był pełen życzeń szczęścia dla nas, a twitter był jednym wielkim zbiorowiskiem fanek piszących capsem, jak bardzo w szoku są, ale również jak bardzo są szczęśliwe, że Mitchel kogoś znalazł.
Było mi tak ciepło na sercu. Widziałam, że ich fani mnie akceptują. Wiedziałam, że Mitchel nie zmieniłby nagle zdania, gdyby pojawiła się fala hejtu, ale mimo wszystko to sprawiało, że byłam dużo spokojniejsza. Czułam się chciana... znów miałam to wrażenie, że jestem dokładnie na swoim miejscu.
Nasz pokój nie różnił się bardzo od tego, w którym spaliśmy w Phoenix. Jedynie ściany były szare, a meble ciemniejsze, co sprawiało, że wydawał się bardziej przytulny.
- Chłopacy wychodzą wieczorem do klubu - wypalił Mitchel, rozpakowując swoje rzeczy do szuflady.
- Wiem - odparłam. - Idziemy z nimi?
- Nie musimy, jeśli nie chcesz - zapewnił, podchodząc do mnie i łapiąc mnie za ramiona. - Możemy zostać tutaj... - mruknął zniżonym głosem, uśmiechając się sugestywnie.
- Chodźmy z nimi - zachichotałam, widząc mały zawód w jego oczach. - Trzeba w końcu uczcić tę trasę, hm?
- Racja - pokiwał głową. - Ale z rozsądkiem - zrobił minę władczej mamuśki, na co wybuchłam śmiechem.
- Oczywiście, tatusiu - wydusiłam.
- Wolałbym, żebyś nazywała mnie tatusiem w innym kontekście - zastrzygł brwiami. Wytrzeszczyłam oczy, pierwszy raz słysząc od niego taki żart.
- Mitchel! - wykrzyknęłam, palnąwszy go w ramię.
- No co? - zaśmiał się
A więc tak. Oboje chcieliśmy tego tak samo mocno.
Dzięki Bogu w pokoju mieliśmy deskę i żelazko, bo jedyna sukienka, którą wzięłam i nadawała się na wyjście na imprezę zdążyła porządnie się wygnieść w autobusie. Czarna koszula Mitchela też nie była zresztą w najlepszym stanie. Spojrzałam na niego jak na kosmitę, gdy pokazał mi, że ma zamiar w niej iść, lecz on stwierdził, że nie chce wyglądać jak obwieś przy takiej pięknej dziewczynie.
Koło dziewiątej spotkaliśmy się ze wszystkimi w hallu hotelu. Nie tylko ja zareagowałam dziwnie na Mitchela w koszuli. Chłopcy śmiali się, że ktoś chyba podmienił mi chłopaka, a Clinton udawał, że dzwoni do menadżera, żeby odwoływał trasę, bo zgubili Mitchela. Śmiałam się razem z nimi, ale jedno trzeba było mu oddać. Wyglądał zniewalająco.
Klub był dosłownie po drugiej stronie ulicy, co znalazłam jako spore udogodnienie. Mogłam sobie tylko wyobrażać, w jakim stanie trzeba by było transportować chłopaków taksówkami z powrotem.
Od razu zajęliśmy miejsca przy barze. Jak bardzo ucieszyło mnie to, gdy zauważyłam, jak wszyscy zaczęli rozglądać się po żeńskiej części gości klubu, podczas gdy Mitchel oparł się o blat ręką, utkwił wzrok we mnie i zaczął bawić się moimi włosami. Jak zaczarowany wpatrywał się w moje kosmyki, teraz już raczej blond muśnięty zielonym niż niebieskie, uśmiechając się błogo. Kąciki moich ust same szły w górę na ten widok.
CZYTASZ
numb to the feeling | mitchel cave [PL]
Fanfiction'Byłam zupełnie niepoukładanym psychicznie ciężarem. Nie chciałam zbliżać się do nikogo. Nie chciałam przenosić swoich żali na innych. Po co przytłaczać sobą kogoś, skoro równie dobrze mogę być z tym sama? To tylko jedna uszkodzona jednostka zamiast...