trzydziesty szósty

99 4 8
                                    

rosaline

Nie potrafiłam się na niego gniewać. Zwyczajnie nie mogłam. Gdy go nie było, w momentach, kiedy brakowało mi go najbardziej, układałam sobie w głowie scenariusze, planowałam wszystko, co chciałam mu wyrzucić. Jednak gdy zobaczyłam jego wzrok, kiedy otworzyłam drzwi, gdy zobaczyłam, jak zmierzył mnie załzawionymi oczami, zrozumiałam, że nie tylko on zaniedbał.

Obiecałam mu o siebie dbać. Obiecałam, że wyjdę z tej choroby, a on tak bardzo cieszył się z każdym gramem, który nabierałam. Tymczasem zostawił mnie na głupie trzy tygodnie, a ja doprowadziłam się do najgorszego stanu, jaki kiedykolwiek osiągnęłam. Skóra i kości to dużo powiedziane. Nawet moja skóra była raczej cienkim, rozciągniętym płótnem. Płótnem z przebarwieniami i czarnymi plamami pod oczami.

Oboje daliśmy dupy. Więc dlaczego miałabym się gniewać? Byliśmy kwita.

Teraz, kiedy siedział u mnie na łóżku, potulny jak baranek, skruszony, jakby tylko czekał, aż dam upust swoim emocjom, zrozumiałam tylko tyle, że chcę się dla niego starać. Jego obecność sprawiła, że motywacja do poprawy zaczęła buzować w moich żyłach. Chciałam zacząć już teraz, w tej sekundzie, nie chciałam, by patrzył na moje słabe ciało. Musiałam doprowadzić się do porządku.

- Wiesz, czego teraz potrzebuję? - przerwał moje rozmyślania.

- Czego?

- Prysznica - parsknął. - Nie myłem się porządnie od... nawet nie pamiętam kiedy - roześmiał się.

- No tak, w sumie mi też nie zaszkodziłby prysznic - prychnęłam. - Nie miałam ostatnio do tego głowy - spojrzałam wymownie na swoje niezbyt świeże włosy. Na jego usta wdarł się chytry uśmieszek.

- No, to mi się podoba - mruknął, a ja dopiero teraz zorientowałam się, co sama zasugerowałam. Szybko jednak zdecydowałam, że chętnie pójdę za ciosem.

Mitchel wstał, stanął przede mną i wyciągnął rękę. Złapałam jego dłoń, pozwalając się podnieść. Poszedł przodem, nie puszczając mojej ręki. Otworzył drzwi łazienki, do której oboje weszliśmy, po czym przekręcił kluczyk w zamku.

- Brakowało mi każdego centymetra ciebie, Rosaline - szepnął mi do ucha, opierając brodę na moim ramieniu, wkładając dłonie do kieszeni moich spodni. Jego usta zassały skórę na mojej szyi, a mi momentalnie zabrakło powietrza. Tak bardzo tęskniłam a jego dotykiem. Za jakimkolwiek dotykiem. Za bliskością.

Oderwał się ode mnie tylko na chwilkę, by pozbyć się mojej koszulki. Ja ściągnęłam jego, zjeżdżając dłonią w dół jego torsu, wywołując ciarki na jego skórze.

Wszystko było tak, jak za pierwszym razem. Towarzyszyły mi te same emocje, to samo podekscytowanie, ten sam zachwyt jego osobą, jego ciałem. Tylko tym razem wiedziałam, na co czekam, co tylko wzmacniało moje doznania.

Za chwilę nasze spodnie i bielizna dołączyły do koszulek na kafelkach, a ja po omacku odkręciłam wodę, nie przerywając pełnego pasji pocałunku, który zainicjował. Nie patrząc, weszliśmy do kabiny, pozwalając gorącym kroplom wzmożyć nasze podniecenie. Woda zalewała mi oczy, ale nie dbałam o to, gdy on oparł mnie o ścianę kabiny, nie tracąc czasu i rozciągając mnie dwoma palcami. Odruchowo uniosłam głowę do góry, otwierając usta, jednak zaraz zakrztusiłam się wodą. Zachichotał tylko, łapiąc tył mojej głowy i sprowadzając ją do dołu, po czym wszedł we mnie.

Stłumiłam jęk, wiedząc, że mama jest w domu, jednak ciężko było nie dawać upustu falom przyjemności, które zalewały nas obu. Złapałam krawędzi kabiny, podczas gdy on nie przestawał rytmicznie poruszać się we mnie, doprowadzając mnie do szaleństwa. Z jego warkoczyków kapała woda, a ja jeździłam paznokciami po jego plecach, zostawiając czerwone zawijasy.

- Och, Rose, boże, jesteś... - zaczął dyszeć, gdy czułam, że jestem blisko. - Jesteś nieziemska...

Po chwili i on skończył, opierając się o ścianę obok mnie i dysząc ciężko.

Woda wciąż spływała po naszych drżących ciałach, gdy próbowaliśmy złapać oddech. Nagle roześmiał się słabo.

- Mieliśmy się umyć - parsknął.

- Tam masz mydło - zawtórowałam mu, wskazując głową półkę. Sięgnął po płyn i leżącą obok gąbkę, wylewając go na nią ostentacyjnie. Zaraz potem znów do mnie podszedł i przyłożył gąbkę do mojej klatki piersiowej. Nic nie mówiąc, zaczął namydlać moje ciało okrężnymi ruchami, delikatnymi i ostrożnymi, jakby chciał dokładnie zapamiętać mój kształt. Zostawił pianę na moich rękach, brzuchu i nogach, po czym delikatnie obrócił mnie, robiąc to samo na plecach. Gdy skończył, bez słowa wzięłam od niego gąbkę i zrobiłam to samo na jego ciele. Pozwoliliśmy wodzie spłukać pianę, nie powstrzymując się przed całowaniem.

Wyszliśmy spod prysznica, osuszając ciała w ręczniki, w które też zawinęliśmy się, wychodząc z powrotem do pokoju. Udałam się do szafy, wyjmując sobie czysty t-shirt i spodenki, podczas gdy on usiadł tylko na łóżku, przyglądając mi się uważnie.

- Nie wiem, co mogę ci dać do ubrania. W drugą stronę jest dużo łatwiej - zaśmiałam się.

- Ta sukienka bardzo mi się podoba - prychnął, wskazując na moją wiszącą na fotelu koszulę nocną.

- Bardzo proszę, chciałabym cię w tym zobaczyć! - roześmiałam się.

- Mówisz masz - odparł, wstając i, ku mojemu rozbawieniu, podchodząc do fotela.

- Chyba żartujesz - zachichotałam, widząc, jak próbuje przełożyć koszulę przez głowę.

- Jestem prawie pewien, że się zaplątałem - mruknął po chwili, stojąc bezradnie z rękoma w górze. Wybuchłam śmiechem, podchodząc do niego, by pomóc mu wyjść z opresji.

- Najwyraźniej koszule nocne nie są jednak stworzone dla mężczyzn - wzruszyłam ramionami, odrzucając materiał na bok.

- A czy wszystko musi być do czegoś stworzone? - zapytał.

- No nie wiem, na to wygląda - mruknęłam. - Na przykład ty jesteś stworzony dla mnie.

numb to the feeling | mitchel cave [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz