13.

92 5 0
                                    

Megan chciała już iść gdy położyli Jack'a spać:

- Możemy porozmawiać ? - spytał Thomas.

- Panie Thomasie, jest już późno. Dobranoc.

- Najpierw porozmawiamy, nie uciekniesz Megi.. - przestraszona usiadła na na kanapie, on usiadł na przeciwko. - Tak, ja powiedziałem już wszystko, to co chciałem. Zwykle tak dużo nie mówię, dlatego teraz pomilczę, a Ty mów.

- Co Pan chce usłyszeć?

- Jeśli chcesz, możesz powiedzieć na przykładzie bajki. Jednak to ciągnie się już długo. Dlatego lepiej to powiedzieć krótko.

- Panie Thomasie, trochę nie rozumiem o czym Pan mówi...

- Mówię o tym, co zaszło między nami poprzedniej nocy. Megi, zbliżyliśmy się do siebie nawzajem. Myśle że ty doskonale pamiętasz... Przeraża cie coś?

- Co ma mnie przerażać ?

- Nie wiem, skąd mam wiedzieć? Może moja przeszłość, moje związki na jedną noc? To cie przeraża?

- Nie...

- W takim razie coś innego?

- Nie, po prostu...

- Po prostu co?

- Jest już późno. Spokojnej nocy. - Megan wstała i poszła do domu.

Rankiem Megan wróciła do rezydencji, by Jack nie zobaczył że jej nie było. Thomas nie spał i krzątał się po salonie:

- Witaj. - powiedział Thomas.

- Dzień dobry. - Megan zabrała się do pracy. Nagle telefon Thomasie zadzwonił. Thomas przez telefon wypowiadał imię kobiety - Candy. Rozmawiał przy Megan, śmiał się do telefonu. Widać było że łączą ich bliskie relacje. Megan podsłuchiwała. Thomas zaprosił ja na piknik i zaproponował jej że mogli by razem wyjechać. Megan poczuła się zazdrosna:

- Megan, mogłabyś przygotować dla mnie koszyk? Idę na piknik.

- Pewnie, już ja zrobię Panu koszyk...

- Coś się dzieje? - zobaczył jej minę.

- Nie. Przykro mi ale zabiorę się do pracy. - w między czasie po Jack'a przyjechał kierowca i zabrał go do domu Samanthy. Megan przygotowała kosz dla Thomasa. - Wykonałam swoją prace.. chciałabym wyjść wcześniej.

- Dobrze.

- No to idę.

- Dobrze.

- No to wychodzę do drzwi.

- Dobrze, Megi. Zgodziłem się.

- Dobrze, wychodzę... na piknik z Chrisem. Do widzenia. - Megan wyszła z domu. - Candy, Candy... że cukiereczek tak. Palant! I on chciał rozmawiać. - mówiła pod nosem Megan.

Poprosiła Chrisa o spotkanie. Powiedział jej by przyszła do jego baru:

- Cześć Chris! - uśmiechnęła się i ucałowała go.

- Witaj, piękna!

- Czemu wczoraj wyszedłeś z imprezy? Coś się stało?

- Może kiedyś ci powiem... Nie martw się tym. Cieszę się że zadzwoniłaś. Postanowiłem w końcu nie milczeć. Mogłabyś rzucić prace u Thomasa? Potrzebuje cie w moim barze.

- Chris... nie wiem co powiedzieć. Nie mogę odejść. Pan Thomas nie da mi tego zrobić, znów wyjedzie że podpisałam umowę i nie mogę od tak odejść.

- Megan... Thomas da sobie radę. A ja cię tu potrzebuję. Chciałbym uruchomić bar a do tego potrzebna mi twoja pomoc. Nie znam się na gotowaniu.

- Wiem, Chris. Ale nie mogę ci pomóc. Muszę zostać tu gdzie jestem, dopóki Pan  Thomas mnie nie wyrzuci.

- To rób wszystko żeby to zrobił. Rób rzeczy które go denerwują, już trochę go znasz..

- Chris... mam mu poprzestawiać mieszkanie? Obkleić kuchnie milionem karteczek? Czy co? Nie chce mu tego robić. Chcę dokończyć umowę i wtedy odejść. Poza tym marzę o własnej małej restauracji. Nie chce pracować w barze. Chciałabym gotować w dużej kuchni z innymi kucharzami. O tym marzę.

- Rozumiem, szkoda że nie mogę cię przekonać, ale szanuję twoją decyzję. Chciałbym spytać o coś jeszcze...

- Pytaj.

- Czy spotykasz się z kimś?

- W jakim sensie? Widuję się z tobą, z Panem Thomasem, Jack'em.

- Nie o to mi chodzi.. Chodzi mi o twoje uczucia...

- Moje uczucia nie liczą się w tym momencie. Nikogo nie szukam i nie spotykam się z żadnym facetem by potem ktoś mnie wykorzystał. Czekam na wielką miłość. - uśmiechnęła się.

- Może kiedyś nadejdzie. - uśmiechnął się do niej. Spędzili dużo czasu razem, spacerowali, rozmawiali i byli po prostu razem. Chris traktował ten czas, jak nagrodę. Uwielbiał Megan, sprawiała że niczym się nie martwił. Dawno tego nie czuł. Chciał by była tylko jego, ale nie chciał jej przytłaczać swoimi uczuciami. Chciał z tym jeszcze poczekać.


Megan gdy wróciła do domu, cały czas myślała co się dzieje między nią a Thomasem. Okłamywała go, uciekała, a on chciał prawdy. Tylko tyle, pragnął by była z nim szczera. Być może chodziło mu tylko o przyjaźń ale ufał jej. I to się liczyło. Stwierdziła, że musi coś z tym zrobić, nie może czekać. Nie umiała mu się przyznać, ale mogła uciec. Rankiem poszła do rezydencji, Thomasa nie było. Skorzystała z okazji i napisała mu kartkę:

Odchodzę, przykro mi.

Megi.


Przylepiła kartkę na blat w kuchni. Łzy spływały jej po policzkach, bo wiedziała że jeśli odejdzie to Thomas na pewno nie będzie z jej powodu płakał. Poczuła coś do niego, ale przez tą sytuację z Abby nie mogła mu tego pokazać. Poza  tym, Thomas nie był typem osoby która wylewa swoje uczucia. Miała już wyjść, gdy nagle w drzwiach staną Thomas. Cofnęła się do tyłu, patrzyła na niego, była przestraszona. Co mu teraz powie? Że znów ucieka? Że go okłamała? On będzie chciał wiedzieć, będzie zadawał pytania:

- Megi?

- Panie Thomasie...

- Myślałem że się spóźnisz...

- Nie pojechał Pan jeszcze?

- Zapomniałem dokumentów z gabinetu i wróciłem po nie. Co to jest? - wziął kartkę do ręki. - Znowu napisałaś mi karteczkę?

- Napisałam.

- Mogę przeczytać?

- Po przeczytaniu tego, już nic nie będzie takie same.

- Co to znaczy?

- Proszę to przeczytać. - Megan zabrała torbę i wyszła. Thomas przeczytał kartkę, załamał się. Ona od niego uciekła. Ponownie... Czemu nie chciała z nim pracować? Czy rzeczywiście ten pocałunek, te pytania ją ranią? Czy tak jak on.. nie zna odpowiedzi na te pytania... Dom bez niej wydawał się pusty bez znaczenia.


Odbicie w pełniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz