21》Przełamanie granic《

232 17 0
                                    

/Agnes/

Zaciskam powieki i niemal tym samym momencie czuje owijające się wokół mnie ręce.

Chce odejść, odepchnąć go, ale on tylko wzmacnia uścisk.

Zaczynam się trząść. Nie jestem gotowa na taką bliskość, nie z niemal nieznajomym mi chłopakiem.

Pomimo mojego oporu chłopak nie odpuszcza.

Po moich policzkach spływają łzy jedna za drugą.

- Czemu to robisz? Czemu pomagasz akurat mnie, jak mógłbyś pomóc komukolwiek?- pytam cicho.

- Bo tylko u ciebie to zauważyłem. Poza tym tylko ty wydałaś mi się odpowiednią osoba by wyciągnąć pomocną dłoń. Tylko tobie nie bałem się pomóc.- mówi, cicho i bardzo spokojnie.

- Nie zasługuje na pomoc. Inni potrzebują pomocy bardziej ode mnie.

- Moim zdanie to właśnie Ty potrzebujesz cholernie dużo czasu i uwagi. Jesteś tak cholernie zniszczona...- szepczę.

- Mi już nikt nie pomoże.- znów zaczynam walkę z chłopakiem. Ten tym razem mnie puszcza - Muszę pić. Musze się napić.-

Ruszam do kuchni jednak uścisk na ramieniu mi to uniemożliwia.

- Agnes...- słyszę mocny nacisk na moje imię.

- Muszę się napić.- łkam i opadam na kolana.

- Agnes, proszę. Nie ma tu alkoholu.- blondyn kuca obok mnie.

- Załatw mi alkohol. Chociaż mała setkę wódki lub małe piwo. Proszę.- łapie go za koszulkę.

- Nie.- mówi patrząc uważnie w moje oczy.

Intensywność jego spojrzenia mnie przytłacza. Czuje się bez silna. Łzy zaczynają jeszcze szybciej płynąć po moich policzkach.

- Błagam. Potrzebuje tego.- puszczam jego koszulkę.

- Nie.- kręci głową.

- Daj mi alkohol.

- Nie mam.

- Pomóż...- szepczę czując chwilę słabości w rządzy alkoholu.

Mój organizm jasno dał mi do zrozumienia, że go chce.

- Właśnie to robie.- mówi patrząc w moją zapłakaną twarz i ani na sekundę nie spuszcza z niej oczu. Siada na przeciw mnie i rozkłada ręce - Chodź.- mówi spokojnie.

Kręcę głową. Nie chce bliskości. Nie chce bliskości z drugą osobą.

- Agnes... Zrobi ci się lepiej...

- Nie. To przez to chce pić.- patrze na niego zapłakanymi oczami.

- Czemu? - opuszcza ręce.

- Ludzie. To oni krzywdzą innych. To ich dotyk pali i krzywdzi innych, a ja nie chce być skrzywdzona.

- Ktoś cię zgwałcił?- chłopak rozszerza oczy, a ja zaczynam się panicznie śmiać kręcąc głową.

- W takim razie...

- Bliskość, równa się uczuciu, a ja nie chce uczuć.- mówię.

- Bliskość nie obowiązuje cię do bycia z kimś. Możesz być blisko ze swoim przyjacielem.

- Przyjaciel też umie skrzywdzić...

- Posłuchaj, kruszyno. Ja cię nie skrzywdzę. Chce ci pomóc. Zobaczysz... Ja cię nie skrzywdzę, naprawdę.- łapie mnie za rękę i przyciąga do siebie.

- Proszę, Luke.- ponownie zaczynam ryczeć gdy chłopak obejmuje nie ramionami.

- Uspokój się.- szepczę mi do ucha - Wdech i wydech.

Nie umiem się uspokoić.

- Agnes... Musimy przezwyciężyć to, rozumiesz?

Kręcę głową.

- Oddychaj.

Próbuje, ale nadal nie umiem się kontrolować. Czuje się trochę spokojnieksza, ale tak czy tak moje dłonie zaciskają się na koszulce chłopaka.

- Lepiej?- nic nie robie, ani nie odpowiadam - Obejmij mnie i ułóż głowę na moim ramieniu.

- Nie.- mówię bardzo cicho.

- Zaufaj mi. Obiecuję, że cię nie skrzywdzę i w każdej chwili będziesz mogła się do mnie przytulić. To będzie oznaką mojego wsparcia, ok? Tylko musisz zwalczyć blokadę w swojej głowie. Musisz zrobić chociaż dla mnie wyjątek. Chce ci pokazać, że w dotyku nie ma nic złego.

Walcząc z samą sobą, bardzo powoli i ostrożnie owijam ręce wokół chłopaka, cały czas oddychając, co pomaga mi się uspokoić.

- Teraz głowa, Agnes.- chłopak głaszcze mnie lekko po włosach i kładzie moją głowę na swoim ramieniu.

Łzami mocze jego koszulkę. Nie umiem nie czuć strachu, gdy ktoś wykonuje nawet tak głupi gest jak przytulenie mnie.

Zaczynam się nieświadomie trzaść.

- Wszystko jest w porządku.- mówi cicho, jednak widząc, że to nie pomaga, zaczyna nami delikatnie kołysać i nucić jakąś melodie.

Po jakimś czasie czuje jak moje ciało się rozluźnia i w miarę spokojnie zaczynam oddychać.

- Lepiej?- Luke przerywa nucenie i znów zaczyna głaskać mnie po głowie.

Znowu nic nie odpowiadam tylko obserwuje jego unoszącą się spokojnie klatkę piersiową.

Chłopak chyba to zauważa, bo delikatnie łapie moją maleńka, w porównaniu do niego, dłoń i kładzie na swoim torsie. Od razu chce zabrać rękę, ale on przyciska ją swoją dłonią.

- To jest w porządku.- mówi - A według ciebie?

- Ja...- unoszę swój wzrok do góry i patrze na niego - Okey.- kiwam głową, chociaż niekoniecznie mi to pasuje. Nie chce robić chłopakowi przykrości.

Zabieram powoli swoją dłoń, a on w końcu mi na to pozwala.

- Idźmy już spać.- mówię i wstaje.

- Zgoda.- on przytakuje.

Podchodzę do kanapy i wyjmuje z niej potrzebne rzeczy i podaje jej chłopakowi.
Nieco później oboje juz idziemy spać, nie mówiąc nic poza "dobranoc".

The Blue of his eyes || L.H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz