8》Dwa różne światy《

293 22 2
                                    

/Luke/

Chodzę po mieście zastanawiając się co ze sobą zrobić.

Jedyną opcją jest iść do Evie.

Wzdycham i obieram kierunek mieszkania dziewczyny. Nie chętnie tam idę.

Wchodzę po cichu do mieszkania przy pomocy swojego kompletu kluczy. Od razu zdejmuje okulary i czapkę.

Ku mojemu zdziwieniu blondynka nie śpi.

Kiedy tylko mnie dostrzega podbiega do mnie i rzuca mi się na szyję.

- Przepraszam, Luke. Nie chce byś czuł się ze mną źle przez mojego ojca.- łapie ją za pośladki i podnoszę trochę by łatwiej jej było mnie do siebie tulić.

Ona zaczyna piszczeć. Nie lubi rzeczy tego typu.

Od razu ją puszczam.

- W co ty się ubrałeś?- dopiero teraz zwraca na to uwagę.

- Wiesz, że nie przepadam za tymi eleganckimi ciuchami.- mówię.

- A ty wiesz, że nie lubię gdy ubierasz się... Sam wiesz jak. Dokładnie tak jak jesteś teraz ubrany.- łapie za materiał mojej koszulki.

- Ubrałem się tak bo było mi wygodnie, ok?

- Dobrze. Rozumiem.- ponownie się do mnie przytula - Myślałam, że mnie zostawisz.

W tym momencie zdaje sobie sprawę jak wielkim dupkiem jestem. Gdyby tylko wiedziała, że myślę o zostawieniu jej...

Może z nią zostane jeśli jej ojciec nie będzie się tak mieszał?

Całuje ją w głowę.

- Gdzie byłeś przez ten cały czas?- pyta.

- Chodziłem po mieście.

- Pewnie jesteś zmęczony.- odsuwa się ode mnie.

Mówiłem, że ona ma cholernie i czasem za bardzo dobre serce?

- Trochę...

- Śmierdzisz papierosami... Znów paliłeś?

- Tak.- kiwam głową.

- Nie chce ci prawić kazań...

- Wiem, że tego nie lubisz, dobra? Wezmę prysznic i się położę.

- Mogę wziąść prysznic z tobą? - pyta nieśmiało, a jej policzki robią się całe czerwone.

- Skoro chcesz...

Moja dziewczyna rzadko na ochotę na takie rzeczy, więc zawsze gdy mam okazję to z tego korzystam.

Mam swoje potrzeby dlatego nie marnuje okazji by je zaspokoić.

* Kilka godzin później *

Dziewczyna tuli się do mnie i śpi. Ja delikatnie odgarniam włosy z jej twarzy i całuje ją w czoło. Słyszę jak chichocze, czyli jednak nie śpi.

- Kocham cię.- mówi.

Ja jej nigdy nie powiedziałem tych dwóch słów. Nie chce mówić czego w co do końca nie wierzę i czego nie jestem pewien.

- Wiem.- całuje ją tym razem w usta, a ona to odwzajemnia.

Nigdy nie oczekiwała ode mnie tego, że również jej to powiem.

Głaszcze jej nagie plecy, a ona po prostu się uśmiecha.

- Pójdę może do sklepu po coś na śniadanie.

- Poleżmy jeszcze trochę, co ty na to? - proponuje - Nie chce kończyć tej chwili.

Leżę z dziewczyną jeszcze z dobrą godzinę.

Później oboje wstajemy. Ja się ubieram tak jak lubi blondynka i wychodzę z domu by kupić coś do jedzenia.

Ubieram buty i wychodzę zakładając okulary przeciwsłoneczne na nos.

Idę do sklepu nie specjalnie przejmując się tym co dzieje się dookoła mnie.

/Agnes/

Budzi mnie nahalne pukanie do drzwi.

Niechętnie wstaje by je otworzyć wcześniej zakładam na siebie cienką bluzę z długim rękawem.

Jak się okazuje, za drzwiami stoją moi rodzice.

- Cześć.- mówię ziewając.

- Cześć, córeczko.- mówi moja mama i przytula mnie do siebie. Delikatnie ją obejmuje.

Później witam się z tatą.

- Chcecie coś do picia? - proponuje naciągnąć rękawy bluzy na dłonie.

- Tata zrobi coś do picia, a ty chodź do mnie.- mówi siadając na kanapie, na której jest pościel pod którą dopiero co spałam.

Wzdycham i idę do rodzicielki jak na ścięcie. Zajmuje miejsce obok niej i czekam na rozwój sytuacji.

- Ręka, Agnes.- mówi moja mama głosem nie przyjmującym sprzeciwu. Szczerze to spodziewałam się, że na początku właśnie to będzie chciała zobaczyć.

- Muszę? - pytam.

- Tak.- moja mama łapie mnie za lewą dłoń i odsuwa ostrożnie rękaw. Widzę zmartwienie na jej twarzy. Jest one najprawdopodobniej spowodowane tym, że mam kilka nowych ran na nadgarstku.

- Znów piłaś?- wzdycha i patrzy błaganie na mojego ojca, a później na mnie.

- Ja... Przepraszam.- spuszczam wzrok.

- Agnes...- mama łapie mnie za dłoń.

Obejmuje ją swoimi dłońmi i wzdycha. Ściska mocniej moją rękę.

- Z tatą przemyśleliśmy wszystko i... Załatwiliśmy ci miejsce w ośrodku leczenia uzależnień.

- Co?!- zabieram swoją dłoń i podrywam się z miejsca - Nie! Nie zgadzam się!- zaczynam krzyczeć.

- Córciu... To dla twojego dobra.- mówi mój ojciec łapiąc mnie za ramiona.

- Oszaleliście?!- wskazuje palcem na głowę.

- Agnes...- moja matka wstaje.

- Nie! Nie dam się zamknąć!- wyrywam się z uścisku ojca i wybiegam z domu biorąc szybko przy okazji buty.

Gdy zbiegam po schodach słyszę jeszcze krzyki rodziców, ale nie zwracam na to uwagi.

Łzy zaczynają lecieć mi po policzkach.
Przed wyjściem z bloku zakładam buty na nogi i dopiero wtedy wybiegam z bloku.

Wycieram oczy rękawem bluzy i biegnę dalej.

Nagle wpadam na kogoś.

The Blue of his eyes || L.H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz