/Agnes/
Szybko wchodzę do mieszkania i opieram się o drzwi.
Luke wydaje mi się mega dziwny.
Zamykam drzwi na klucz obawiając się czy mnie nie śledził.
Widziałam jak dzisiaj uważnie mnie obserwował w klubie.
Co on do mnie ma?
Zrobiłam mu coś?
Wzdycham.
Chłopak jest dziwny, to pewne. Dziś czułam się przy nim nieswojo. Na szczęście większość jego uwagi pochłaniał Mike.
Patrzę na swoje ręce.
Co jeśli coś zauważył? Nikt nie może tego zobaczyć.
Zaciągam rękawy bluzy na dłonie.
Nie lubię gdy ktoś zaczyna coś podejrzewać i mam wrażenie jakby Luke wiedział o moim nałogu albo chociaż o bliznach i ranach na rękach.
Muszę się napić.
Od razu przeszukuje szafki w kuchni. Kiedy znajduje alkohol, zaczynam sama ze sobą walczyć.
Nie chce pić alkoholu, ale wiem, że go potrzebuje.
Wyciągam rękę, jednak zamiast wziąść te butelkę do ręki odsuwam ją bardziej w głąb szafki, żeby być pewna, że go już na pewno nie dosiegnę.
Zamykam szafkę z hukiem.
Spoglądam na swoje chude dłonie.
Dobrze wiem jak wyglądam. Coraz bardziej zaczynam przypominać anorektyczkę.
Alkohol mnie wyniszcza.
Wyciągam papierosy i odpalam jednego podchodząc do okna.
Wiem, że sama doprowadziłam się do takiego stanu.
Potrzebuje pomocy, ale nie wiem jak z niej korzystać. Wiele osób próbuje mi pomóc, ale nie umieją tego zrobić. Nie umieją tego zrobić, bo ja nie umiem współpracować.
Czuje łzy w oczach. Mój nałóg mnie wyniszcza.
To przez niego muszę zakładać maskę, gdy idę do pracy i udawać, że wszystko jest w porządku. Robie to by nikt niczego nie podejrzewał, bo kolejni ludzie zaczęli by mnie skreślać tak jak zrobili to moi przyjaciele, teraz już byli przyjaciele.
Nie wierzę w przyjaźń i to dzięki nim. To dzięki nim jestem teraz tym kim jestem. Człowiekiem zniszczonym, wyczerpanym, który sam doprowadza się do destrukcji i nie umie tego powstrzymać.
Zaciągam się papierosem.
Łzy ciurkiem lecą mi po policzkach.
Chce skończyć z takim życiem, ale nie umiem.
Potrzebuje pomocy, ale przestałam wierzyć w ludzi, a wiem, że tylko oni potrafią mi pomóc.
Kilka łez zmieszanych z moim tuszem kapie mi na rękę.
Muszę robić makijaż by nikt nie odkrył prawdy, nie chce by zauważyli moje worki pod oczami, bladą skórę... Tylko makijaż pozwala mi to ukryć.
Przecieram twarz ręką, nie zważając na to jak aktualnie wyglądam.
Nikt i tak nie zwróci na to uwagi i niech tak pozostanie.
Każdy człowiek ma jakiś problem dlatego nie zauważa problemu innego człowieka. Nie pomaga słabszemu, bo jest pochlonięty sobą.
Ten jeden aspekt mnie cieszy.
Nie lubię towarzystwa ludzi, którzy chcą odkryć mój sekret, który jest moim nałogiem, trzymanym w sekrecie przed światem...
Patrzę na budzące się do życia miasto.
Słońce powoli wschodzi.
Ludzie dopiero zaczyna się budzić gdy ja zaraz pójdę spać.
Dopalam papierosa i gasze go w popielniczce na oknie.
Odchodzę od okna by się chodź trochę ogarnąć przed snem.
Idę do łazienki i wzmywam makijaż, a raczej to co po nim zostało. Przebieram się w piżame.
Patrzę w lustro. Moje ciemne oczy są pozbawione blasku, wzrok mam przymglony.
Przeczesuje swoje włosy palcami i wzdycham.
Wiem, że się stoczyłam, wiem też, że nie umiem się podnieść.
Nie mam sił by walczyć, nie teraz i nie tutaj...

CZYTASZ
The Blue of his eyes || L.H.
FanficOna nie umie poradzić sobie ze swoim nałogiem. Jedyną nadzieje dostrzega w jego błękitnych oczach, kiedy w końcu dane jest jej w nie spojrzeć, a on dopiero wtedy decyduje się zmienić całe swoje życie, by nie musieć już udawać i być naprawdę szczęśli...