9》Chęć pomocy《

294 23 8
                                    

/Luke/

Wracam do mieszkania swojej dziewczyny.

Idę z telefonem w ręku i nie bardzo skupiam się na  otoczeniu.

Nagle ktoś na mnie w wpada, a ja upuszczam swój telefon. Jestem zły, póki nie widzę twarzy osoby, która na mnie wpadła.

- Agnes?- mówię zdziwiony i łapie dziewczynę za ramiona gdy chce mnie minąć.

- Przepraszam.- mówi prawie bezgłośnie i płacze.

- Co się stało?- pytam.

- Pomóż.- unosi na mnie wzrok, w jej oczach nadal są łzy - Proszę, Luke.

- Co? W czym? - nie rozumem o co chodzi dziewczynie.

Dopiero w tym momencie zauważam, że jest w piżamie.

- Cholera.- zasuwam jej bluzę - Co się stało?
- Nie chce mówić, po prostu mnie stąd zabierz.

Kurwa.

Chce jej pomóc, ale w tym momencie nie wiem jak, nie wiem co zrobić.

- Może zaprowadzić cię do mieszkania?- od razu czuje się głupio gdy zadaje to pytanie, a ona od razu zaczyna kręcić głową.

- Byle nie do domu.

- Ok. Chodź, coś zaraz wymyśle.- schylam się po telefon. Nie obchodzi mnie czy coś się z nim stało.

Kiwa głową i ociera łzy z policzków, a potem od razu naciąga rękawy na dłonie. Robi to szybko i dość nerwowo.

- Spokojnie.- łapie ją za dłonie, a ona od razu je cofa.

/Agnes/

Dopiero w tym momencie zaczynam mu się przyglądać. Błękitna koszula z krótkim rękawem, krótkie granatowe spodenki, idealnie ułożone włosy i oczywiście okulary na nosie.

- Przepraszam.- jedną dłonią zaczynam pocierać swoje ramię.

- Nie masz za co.

Uważnie na mnie patrzy. Nawet nie zauważam momentu w którym przez pocieranie ramienia ukazuje się mój poraniony nadgarstek, orientuje się w momencie, gdy chłopak łapie mnie za ramię i sam odkrywa resztę ręki.

Odwracam wzrok, wiedząc, że już nie uciekne.

/Luke/

Oszołomiony patrzę na jej rękę.

Nigdy nie podejrzewałem, że to jest powód dla którego nosi długi rękaw.

Bo to ten powód, prawda?

Lekko opuszkami palców przejeżdżam po bliznach i ranach ciagnących się po całym przedramieniu dziewczyny.

- Czemu? - tylko tyle udaje mi się z siebie wymusić. Nadal jestem tym oszołomiony.

- To dłuższa historia.

Przełyka ślinę, a łzy z powrotem lecą po jej policzkach.

- Chętnie wysłucham.

- Nie chce o tym mówić.- kręci głową.

- Teraz chyba już powinnaś.- patrze w jej oczy.

- Dobrze, zgoda. Ale nie tu.

- Pójdziemy na moment do mnie? Zostawię zakupy, wezmę auto i gdzieś pojedziemy. Wtedy opowiesz mi o tych ranach.

Dziewczyna tylko kiwa głową.

W ciszy kierujemy się pod apartamentowiec, gdzie znajduje się mieszkanie mojej dziewczyny.

Widzę kątem oka zdziwione spojrzenie Agnes.

- Zaraz wracam.- mówię zostawiając ją samą na korytarzu. Idę do windy i wybieram odpowiednie piętro.

Gdy dojeżdżam na odpowiednie piętro od razu wysiadam i kieruje się do mieszkania.

- Gdzie byłeś?- pyta moja dziewczyna.

- Muszę na moment wyjść.- daje jej zakupy i biorę kluczyki od swojego samochodu.

Samochód to jedyna w stu procentach moja rzecz. Sam na nią zapracowałem, jeszcze zanim poznałem Evie.

- Dokąd?- patrzy na mnie zdziwiona.

- Po prostu muszę wyjść. Nie wiem za ile będę.

- Mówiłeś, że idziesz na moment...

- Muszę iść.- mówię i wychodzę jeszcze za nim ona zdąrzy coś powiedzieć.

Szybko znajduje się na dole.

Agnes stoi i tylko raz po raz zaciąga rękawy bluzy na dłonie i nerwowo się rozgląda.

- Chodź.- mówię do niej, a ona od razu za mną idzie.

Po chwili już siedzimy w aucie. Odpalam je i po prostu jadę przed siebie.

- Czemu?- ponawiam pytanie przerywając tym samym panującą między nami ciszę.

- Mam problem.- mówi tylko tyle patrząc w okno.

- Tyle to zdarzyłem zauważyć.- patrze na nią kątem oka.

- Nie chce o tym mówić.- zaciska usta - Możesz się zatrzymać?- w jej oczach zaczynają pojawiać się ponownie łzy.

- Nie wypuszcze cię z auta, póki mi nie powiesz.- blokuje drzwi w tym samym momencie w którym ona łapie za klamkę.

- Luke, proszę.

- Powiedz mi. Czemu masz rany na rękach?

- Mam rany na jednej ręce.- poprawia mnie.
- Powiedz mi czemu.- proszę ją - Próbowałaś się zabić?

Rzucam pierwsze co mi przychodzi na myśl.

Szczerze martwię się o te dziewczynę. Nie znam jej długo, ale coś mnie do niej ciągnie. Od razu widać po niej, że jest coś z nią nie tak, że ma jakiś problem, a ja uchyliłem już, jak widać, rąbek tajemnicy.

- Nie.- prycha - Jesteś upierdliwy. Po co chcesz wiedzieć? Zmieni coś to w twoim życiu?

- Masz świeże rany na ręku. Do cholery jasnej. Chce Ci powiedzieć, że niektórzy ludzie widząc czyjś problem chcą pomóc.

- Nie chce pomocy.

- Agnes... Zdecydowanie jej potrzebujesz.

- Znasz mnie dwa jebane dni i już chcesz się bawić w miłosiernego samarytanina?

- Tak, kurwa.

- Nie chce pomocy.- krzyczy - Wypuść mnie!

- Czemu nie chcesz pomocy?- Ja też unoszę głos.

- Bo ty też będziesz chciał mnie zamknąć w jakimś ośrodku! - wrzeszczy i dopiero gdy ja się zatrzymuje ona rozumie co powiedziała i zakrywa usta ręką.

---

Halo? Jest tu jeszcze ktokolwiek?

The Blue of his eyes || L.H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz