/Luke/
Wracam do mieszkania swojej dziewczyny.
Idę z telefonem w ręku i nie bardzo skupiam się na otoczeniu.
Nagle ktoś na mnie w wpada, a ja upuszczam swój telefon. Jestem zły, póki nie widzę twarzy osoby, która na mnie wpadła.
- Agnes?- mówię zdziwiony i łapie dziewczynę za ramiona gdy chce mnie minąć.
- Przepraszam.- mówi prawie bezgłośnie i płacze.
- Co się stało?- pytam.
- Pomóż.- unosi na mnie wzrok, w jej oczach nadal są łzy - Proszę, Luke.
- Co? W czym? - nie rozumem o co chodzi dziewczynie.
Dopiero w tym momencie zauważam, że jest w piżamie.
- Cholera.- zasuwam jej bluzę - Co się stało?
- Nie chce mówić, po prostu mnie stąd zabierz.Kurwa.
Chce jej pomóc, ale w tym momencie nie wiem jak, nie wiem co zrobić.
- Może zaprowadzić cię do mieszkania?- od razu czuje się głupio gdy zadaje to pytanie, a ona od razu zaczyna kręcić głową.
- Byle nie do domu.
- Ok. Chodź, coś zaraz wymyśle.- schylam się po telefon. Nie obchodzi mnie czy coś się z nim stało.
Kiwa głową i ociera łzy z policzków, a potem od razu naciąga rękawy na dłonie. Robi to szybko i dość nerwowo.
- Spokojnie.- łapie ją za dłonie, a ona od razu je cofa.
/Agnes/
Dopiero w tym momencie zaczynam mu się przyglądać. Błękitna koszula z krótkim rękawem, krótkie granatowe spodenki, idealnie ułożone włosy i oczywiście okulary na nosie.
- Przepraszam.- jedną dłonią zaczynam pocierać swoje ramię.
- Nie masz za co.
Uważnie na mnie patrzy. Nawet nie zauważam momentu w którym przez pocieranie ramienia ukazuje się mój poraniony nadgarstek, orientuje się w momencie, gdy chłopak łapie mnie za ramię i sam odkrywa resztę ręki.
Odwracam wzrok, wiedząc, że już nie uciekne.
/Luke/
Oszołomiony patrzę na jej rękę.
Nigdy nie podejrzewałem, że to jest powód dla którego nosi długi rękaw.
Bo to ten powód, prawda?
Lekko opuszkami palców przejeżdżam po bliznach i ranach ciagnących się po całym przedramieniu dziewczyny.
- Czemu? - tylko tyle udaje mi się z siebie wymusić. Nadal jestem tym oszołomiony.
- To dłuższa historia.
Przełyka ślinę, a łzy z powrotem lecą po jej policzkach.
- Chętnie wysłucham.
- Nie chce o tym mówić.- kręci głową.
- Teraz chyba już powinnaś.- patrze w jej oczy.
- Dobrze, zgoda. Ale nie tu.
- Pójdziemy na moment do mnie? Zostawię zakupy, wezmę auto i gdzieś pojedziemy. Wtedy opowiesz mi o tych ranach.
Dziewczyna tylko kiwa głową.
W ciszy kierujemy się pod apartamentowiec, gdzie znajduje się mieszkanie mojej dziewczyny.
Widzę kątem oka zdziwione spojrzenie Agnes.
- Zaraz wracam.- mówię zostawiając ją samą na korytarzu. Idę do windy i wybieram odpowiednie piętro.
Gdy dojeżdżam na odpowiednie piętro od razu wysiadam i kieruje się do mieszkania.
- Gdzie byłeś?- pyta moja dziewczyna.
- Muszę na moment wyjść.- daje jej zakupy i biorę kluczyki od swojego samochodu.
Samochód to jedyna w stu procentach moja rzecz. Sam na nią zapracowałem, jeszcze zanim poznałem Evie.
- Dokąd?- patrzy na mnie zdziwiona.
- Po prostu muszę wyjść. Nie wiem za ile będę.
- Mówiłeś, że idziesz na moment...
- Muszę iść.- mówię i wychodzę jeszcze za nim ona zdąrzy coś powiedzieć.
Szybko znajduje się na dole.
Agnes stoi i tylko raz po raz zaciąga rękawy bluzy na dłonie i nerwowo się rozgląda.
- Chodź.- mówię do niej, a ona od razu za mną idzie.
Po chwili już siedzimy w aucie. Odpalam je i po prostu jadę przed siebie.
- Czemu?- ponawiam pytanie przerywając tym samym panującą między nami ciszę.
- Mam problem.- mówi tylko tyle patrząc w okno.
- Tyle to zdarzyłem zauważyć.- patrze na nią kątem oka.
- Nie chce o tym mówić.- zaciska usta - Możesz się zatrzymać?- w jej oczach zaczynają pojawiać się ponownie łzy.
- Nie wypuszcze cię z auta, póki mi nie powiesz.- blokuje drzwi w tym samym momencie w którym ona łapie za klamkę.
- Luke, proszę.
- Powiedz mi. Czemu masz rany na rękach?
- Mam rany na jednej ręce.- poprawia mnie.
- Powiedz mi czemu.- proszę ją - Próbowałaś się zabić?Rzucam pierwsze co mi przychodzi na myśl.
Szczerze martwię się o te dziewczynę. Nie znam jej długo, ale coś mnie do niej ciągnie. Od razu widać po niej, że jest coś z nią nie tak, że ma jakiś problem, a ja uchyliłem już, jak widać, rąbek tajemnicy.
- Nie.- prycha - Jesteś upierdliwy. Po co chcesz wiedzieć? Zmieni coś to w twoim życiu?
- Masz świeże rany na ręku. Do cholery jasnej. Chce Ci powiedzieć, że niektórzy ludzie widząc czyjś problem chcą pomóc.
- Nie chce pomocy.
- Agnes... Zdecydowanie jej potrzebujesz.
- Znasz mnie dwa jebane dni i już chcesz się bawić w miłosiernego samarytanina?
- Tak, kurwa.
- Nie chce pomocy.- krzyczy - Wypuść mnie!
- Czemu nie chcesz pomocy?- Ja też unoszę głos.
- Bo ty też będziesz chciał mnie zamknąć w jakimś ośrodku! - wrzeszczy i dopiero gdy ja się zatrzymuje ona rozumie co powiedziała i zakrywa usta ręką.
---
Halo? Jest tu jeszcze ktokolwiek?

CZYTASZ
The Blue of his eyes || L.H.
Hayran KurguOna nie umie poradzić sobie ze swoim nałogiem. Jedyną nadzieje dostrzega w jego błękitnych oczach, kiedy w końcu dane jest jej w nie spojrzeć, a on dopiero wtedy decyduje się zmienić całe swoje życie, by nie musieć już udawać i być naprawdę szczęśli...