*Rano*
/Agnes/
Budzi mnie dzwoniący telefon. Otwieram oczy i szukam telefonu ręką. Nie mogąc go znaleźć otwieram oczy.
Rozszerzam oczy, widząc zaschniętą krew na nadgarstku, która wyraźnie sugeruje mi, że krew leciała mi z ręki po zrobieniu nowej rany, a ja nic z tym nie zrobiłam.
Ignoruje telefon i patrze na pościel, która okazuje się brudna od krwi.
Kiedy telefon przestaje dzwonić ktoś nachalnie zaczyna walić w moje drzwi.
Jestem pewna, że to Luke.
Podnoszę się szybko. Zakładam na siebie pierwszą lepszą bluzę i zakrywam dłoń, która jest we krwi i szybko chowam pościel i idę otworzyć.
Otwieram drzwi.
- Czemu nie odbierasz?- pyta wchodząc do mieszkania.
- Spałam.- drapie się po głowie prawą ręką i lewą chowam do kieszeni, co nie umyka blondynowi.
Marszczy brwi i od razu zamyka za sobą drzwi.
- Wszystko ok?- pyta, a ja kiwam głową, która w tym momencie daje o sobie znać i zaczyna boleć.
- Ja... Tak, wszystko w porządku.- kiwam głową.
- W takim razie pokaż rękę.- mówi patrząc na mnie swoimi przeszywającymi błekitnymi oczami.
Od razu wyciągam prawą w jego kierunku, ale on kręci głową.
- Piłaś, prawda? To dlatego ukrywasz lewą rękę?
Jestem zdziwiona, myślałam, że będzie zły i tak dalej, ale on mówiąc to jest opanowany i spokojny.
Czuje jak pieką mnie oczy, a po kilku sekundach płyną z nich łzy.
- Agnes...- chłopak przyciąga mnie do siebie. Delikatnie mnie obejmuje, jednak ja nie odwzajemniam uścisku.
- Ja tak bardzo chce z tym skończyć, Luke.- zaczynam ryczeć.
- Nie płacz.- mówi spokojnie.
- Nie potrafię.
- Pokażesz mi swoją rękę?
Kręcę tylko głową.
- Agnes, proszę.
Pociągam nosem i odsuwam się od niego. Pokazuje mu zakrwawioną rękę.
- Masz gdzieś apteczke?- patrzy na rękę.
- W łazience, za lustrem.
- Idź usiądź, a ja za sekundę jestem.
Od razu idę usiąść na kanapie.
/Luke/
Wchodzę do łazienki dziewczyny i zgodnie z poleceniem zaglądam do szafki za lustrem.
Biorę apteczkę, jednak mój wzrok natrafia na dwie rozpakowanie żyletki i kilka zapakowanych. Biorę je do ręki i łamie każdą i wyrzucam do ubikacji i spuszczam wodę. Patrzę potem tylko czy nie zostało nic w muszli klozetowej i idę do dziewczyny.
Jest mi jej cholernie szkoda.
Jest zagubiona i sama już sobie nie radzi.
Widzę, że nie ma od nikogo wsparcia, a jej rodzice po prostu chcą się pozbyć problemu, tak bynajmniej wnioskuje.
Dziewczyna siedzi na kanapie i bawi się rękawem bluzy.
Siadam obok niej.
- Daj rękę.- mówię, a ona od razu to robi.
- Mogę zrobić to sama.- mówi gdy widzi, że chce wodą utlenioną przemyć jej rękę.
- Już ja to zrobię.- nim zdarzy zaprzeczyć, ja przerywam jej całe przedramie. Widze jak się krzywi gdy przecieram świeżą ranę.
Potem wyjmuje bandaż.- Po co chcesz to zrobić?- pyta widząc bandaż w moim ręku.
- Nie chce żebyś na to patrzyła.- odwijam trochę bandaż i zawijam jej rękę - Oprócz tego może chodź trochę powstrzyma cię to i wzmocni twoją psychiczną barierę przed nałogiem. Wiem, że sama starasz się z tym walczyć, ale nie dajesz rady.
/Agnes/
Spuszczam głowę gdy chłopak nadal bandażuje moją rękę.
Luke jest inny niż reszta osób co chciały mi "pomóc", ale jednak to nadal facet.
Chce mu ufać, ale nie umiem. Nie umiem zaufać facetowi, bo jeden mnie skrzywdził.
Nie zaufam żadnemu póki nie wylecze się z nałogu, bo co jeśli Luke udaje tylko dobrego, a tak naprawdę chce mnie do końca zniszczyć? Wczoraj byłam pewna, że jego intencje są szczere, ale po przemyśleniu wszystkiego doszłam do wniosku, że oczy nie muszą pokazywać prawdy, tylko w nich możemy widzieć to co chcemy zobaczyć.
Wydaje mi się, że nie będę umiała mu zaufać
- Gotowe.- mówi lekko się uśmiechając.
- To raczej nic nie da.- dotykam bandaża.
- Trzeba próbować wszystkiego.
- Jesteś chyba za dużym optymistą.
- Nawet tak nie mów.- fuka - Po prostu chce ci pomóc i chociaż jedno z nas musi myśleć pozytywnie i wierzyć, że uda mi się tobie pomóc. Jako, że Ty tak nie myślisz... Wszystko spadło na mnie.- śmieje się.
- Nikt z nas nie musi myśleć pozytywnie.- prycham.
- Musi i nawet się tego nie wypieraj. Zmieniając temat.- jego głos dziwnie spoważniał - Skąd miałaś alkohol?
Wzdycham.
- Po prostu go miałam.
- Agnes, mów skąd go miałaś.- chłopak marszczy swoje brwi.
- Luke, nie powiem ci, bo ci po prostu nie ufam.
- Musisz mi chociaż trochę ufać, bo w końcu wpuściłaś mnie do swojego mieszkania, w ogóle mnie nie znając.
Patrzę na niego i wiem, że chyba ma rację. Musiałam mu chodź trochę zaufać skoro go tu wpuściłam.
- Z baru.- mruczę pod nosem.
- Z baru? Kradniesz alkohol z pracy?- intensywność jego spojrzenia zaczęła mnie w tym momencie przytłaczać. Zaczęłam czuć się nieswojo i dłonie zaczęły mi się pocić w ciągu sekundy.
- Tak, wzięłam alkohol z pracy.- nie chce podnosić wzroku, bo jestem pewna, że on zaraz zacznie na mnie krzyczeć.
- Nie chce ci sprawiać przykrości, ale jeśli mamy się pozbyć twojego nałogu i zaprzestać twojego samookaleczania to... Musisz wziąść wolne, nie każe ci się zwolnić, ale wolne zdecydowanie zrobiło by ci dobrze, bo nie przebywała byś wśród tych wszystkich alkoholi.
- Luke... Nie mogę wziąść wolnego. Żyje na własny koszt dlatego mnie po prostu na to nie stać. Rodzice przestali dawać mi pieniądze gdy zaczęłam pić. Miałabym od nich pieniądze gdybym poszła na ten jebany odwyk, a ja nie chce. Nie chce żeby zamknęli mnie z czubami i żeby każdy o tym wiedział. Mało komu do cholery ufam, a pójście tam wiązało by się z zaufaniem.- nawet nie wiem w którym momencie zaczynam płakać.
- Agnes... Ja cię nie chce tam zamknąć. Musimy coś wymyślić, bo ty chociaż chwilowo musisz przerwać tam prace, skoro stamtąd również bierzesz alkohol.- chłopak obejmuje mnie ramieniem, a moje ciało automatycznie się spina.
- Nie mogę, nie mogę. Muszę tam pracować.
- Dobrze, już dobrze.- jego głos stał się jeszcze bardziej spokojny - Zróbmy narazie tak... Będę cię tam po prostu pilnować, za każdym razem będę cię odprowadzać, żeby mieć pewność, że nie kupisz nic po drodze.
- Nie możesz tak zrobić. Na pewno masz swoje życie i nie możesz poświęcać mi całego swojego czasu...
CZYTASZ
The Blue of his eyes || L.H.
FanfictionOna nie umie poradzić sobie ze swoim nałogiem. Jedyną nadzieje dostrzega w jego błękitnych oczach, kiedy w końcu dane jest jej w nie spojrzeć, a on dopiero wtedy decyduje się zmienić całe swoje życie, by nie musieć już udawać i być naprawdę szczęśli...