11》Alkohol《

307 23 5
                                    

Luke ma urodziny, dlatego dziś wrzucam pod rząd trzy rozdziały :)

1/3

---

/Agnes/

Chłopak wychodzi, a ja głośno wzdycham.

Po co on to robi?

Jestem zdziwiona, że miał tupet by tu przyjść i w ogóle, że przyszedł.

Może on rzeczywiście nie ma złych zamiarów?

Nie.

Na pewno chce więcej informacji.

Zamykam oczy i za chwilę je otwieram. Patrzę na telefon, gdzie nadal wyświetla się numer chłopaka, który przed chwila mi podał.

Czuje, że nie mogę mu ufać.

Jedna część mnie mówi, że ma złe zamiary, a drugą wręcz przeciwnie.

Jestem rozdarta.

Gasze światło na przedpokoju i idę do pokoju. Siadam na kanapie.

Po chwili mój telefon wibruje mi w ręku i wydobywa się z niego irytujący dźwięk wiadomości. Pomimo, że jest irytujący nie zamieniła bym go na nic innego.

Patrzę na telefon.

Od Luke: Wszystko ok?

Do Luke: Powinieneś chyba znać odpowiedz na to pytanie, co?

Od Luke: Po prostu musiałem się upewnić

Do Luke: Nie musisz pracować?

Od Luke: Nie martw się o mnie, poradzę sobie. Jestem człowiekiem orkiestrą. Potrafię prowadzić najlepsza imprezę i pisać sms'a.

Do Luke: Nie lubię orkiestry ;_;

Od Luke: Ty tylko udajesz, że nie wiesz co to znaczy czy serio nie wiesz? :c

Do Luke: Pierwsze

Od Luke: Kamień z serca

Od Luke: Chcesz gdzieś jutro wyjść?

Do Luke: Co?

Do Luke: Nie.

Od Luke: Agnes... Nie daj się prosić.

Do Luke: Zapytałeś mnie więc ci odpowiedziałam, czego jeszcze chcesz?!

Od Luke: Agnes, spokojne.

Do Luke: Czemu ciągle powtarzasz moje imię?!

Od Luke: Bo jest ładne i nie chce zapomnieć, Agnes.

Do Luke: Ehh

Od Luke: Będę po ciebie jutro o 12. Dobranoc i miłego dnia.

Do Luke: Mówiłam, że nigdzie nie chce wychodzić.

Nie dostaje już odpowiedzi.

* Następnego dnia *

Budzi mnie dzwonek do drzwi. Leniwie się podnoszę i idę otworzyć drzwi. Nie dziwi mnie widok blondyna za nimi.

- Umawialiśmy się...- mruczy gdy otwieram drzwi.

- Ja... Zaspałam.- mówię zgodnie z prawdą.

- Okey. Rozumiem.

- Wejdź.- wpuszczam go.

Chłopak wchodzi, a ja zamykam za nim drzwi.

- Przepraszam. Nie posprzątałam.

- Nic się nie stało.- mówi wchodząc w głąb mojej kawalerki.

Widzę jak się rozgląda ale z jego twarzy nie mogę wyczytać żadnych emocji znowu przez tego cholerne okulary przeciwsłoneczne. On ma coś nie tak z oczami, że ciągle jeszcze nosi?!

- Fajna kolekcja.- prycha, a ja wyczuwam w jego wypowiedzi sarkazm gdy patrzy na kilka butelek po alkoholu. Bierze jedną do ręki i wącha wnętrze szyjki.

- Dobrze wiedzieć, że nie piłaś... Alkohol z tych butelek już dawno wyparował, no chyba, że je umyłaś...- odwraca się w moim kierunku.

- Nie piłam nic wczoraj.- mówię od razu.
Chłopak dla pewności łapie moją rękę, której zapomniałam ukryć.

- Jeśli prawdą jest to, że tniesz się gdy wypijesz to rzeczywiście nie piłaś.- kiwa głową.

- Czyli mi wierzysz?

- Tak. Myślę, że lepiej by było jakby te butelki znikneły. Może nie kusiło by cię to żeby się napić.

- Już je sprzątam.- od razu łapie za butelki i zanosze je do kuchni.

/Luke/

- Pomogę ci.- mówię znajdując jeszcze jedną butelkę przy łóżku.

Patrzę się na brunetkę. Mimo wolnie mój wzrok zjeżdża na jej tyłek. Jestem tylko facetem więc to nie dziwne, bynajmniej mam nadzieje, że to, że oglądam się za kobietami i ich walorami to znaczy, że jestem normalny.

Przygryzam wargę i idę w jej kierunku.
Podaje jej butelkę, nie wiedząc gdzie jest kosz.

- Dzięki.- mówi i lekko się uśmiecha.

- Mogę ci zadać pytanie?

- Tak.- kiwa głową.

- Masz w domu jakiś alkohol?

Dziewczyna spuszcza wzrok, a ja odbieram to jako "tak".

- Gdzie?- pytam i krzyżuje ręce na klatce piersiowej.

- Nie powiem ci.- kręci głową.

- Czyli chcesz dalej się szpecić?- łapie jej rękę i podnoszę ją na wysokość jej oczu.

- Nie. Po prostu muszę mieć je na wypadek.

- Na wypadek czego?

- Muszę go mieć.

- Na wypadek gdyby twoje uzależnieniem stało się silniejsze od ciebie?

Wiem, że uderzyłem w czuły punkt, kiedy w jej oczach pojawiają się łzy.

Agnes drżącą ręką wskazuje na jedną z szafek i wychodzi z kuchni.

Walczy sama z sobą.

Chce z tym skończyć, ale ma świadomość, że nie da rady. Nie sama.

Zaglądam do szafki którą wskazała i wyjmuje z niej dwie butelki. Otwieram je i wylewam obie do zlewu.

Czasem radykalne metody są skuteczne.

Kiedy alkoholu nie ma już w butelkach, wyrzucam po prostu butelki i wychodzę z kuchni.

Agnes siedzi z kolanami podciągniętymi pod brodę i płacze.

- Wiesz, że chce ci tylko pomóc?- pytam ostrożnie obok niej siadając.

- Tak, ale...

- To trudne dla ciebie.- obejmuje ją ramieniem, ale ona dość szybko się odsuwa.

Dziewczyna nic nie mówi, wiem, że nie ma mi za złe tego co zrobiłem.

Nie żałuję, że postanowiłem jej pomóc i tu przyszedłem.

The Blue of his eyes || L.H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz