*Rano*
Budzę się cały obolały. Boli mnie wszystko. Podnoszę się z podłogi na której przyszło mi spędzić dzisiejsza noc.
Rozglądam się jednak nigdzie nie widzę brunetki.
- Agnes?- nawołuje podnosząc się.
- Tak? - znajduje ją w kuchni.
- Nie, nic.- opieram się o blat kuchenny i przecieram jeszcze zaspane oczy. Patrzę na Agnes, a ona ukradkiem spogląda na mnie, jednak żadno z nas się nie odzywa. Stoimy w totalnym milczeniu. Jedynym co wydaje jakiś dźwięk jest coś smażące się na patelni.
- Zjesz?- pyta odwracając się w moim kierunku.
- Nie jestem głodny.- patrze uważnie na nią. Ona wzdycha i wyłącza palnik na którym coś smażyła.
- W sumie to ja też.- mówi i tak po prostu wychodzi.
- O co ci chodzi?
- Po co pytasz? Jeśli chodzi o wczorajsze, to pragnę ci przypomnieć, że masz doczynienia z alkoholiczką.
- Wiem, ale do tej pory się kontrolowałaś...
- Tak, to prawda, ale nie wytrzymałam i tak się stało... Nie masz pojęcia jak to jest. Nie masz pojęcia jak to jest, gdy dostajesz ataku i musisz się napić. Nie masz pojęcia jak to jest, gdy nie kontrolowanie zaczynają ci się trząść dłonie, a po chwili czujesz uścisk w klatce piersiowej i czujesz jakbyś dostał zawału, a twój organizm po prostu informuje cię, że jest za trzeźwy.- wychodzi z kuchni i od razu podchodzi do okna. Otwiera je i odpala papierosa.
- Agnes...- podchodzę do niej i przytulam ją od tyłu.
- To jest pokurwione, wiem. Pomysł sobie jaki to musi być głęboki stan alkoholizmu skoro mój organizm sam się o niego upomina...- jej głos zaczyna się łamać.
- Może warto, żebyś poszła na ten odwyk...- mówię po uważnym przeanalizowaniu jej słów. Wiem, że ona się wścieknie, czuje to.
- Ty też! - wrzeszczy i odwraca się w moją stronę - Zmówiłeś się z moimi rodzicami, tak?- odpycha mnie.
- Nie. Po prostu... Potrzebujesz pomocy, izolacji od alkoholu i jednoczesnej pomocy medycznej w razie ataku. Nie jestem w stanie załatwić ci wszystkiego. Potrafię zapewnić Ci wsparcie, ale nie jestem w stanie zapewnić Ci pełnej izolacji i pomocy medycznej, bo nie jestem pieprzonym lekarzem.
- Wy po prostu chcecie się mnie pozbyć!- brunetka zaczyna płakać.
- To nie tak.- obejmuje ją ramionami - Każdy chce ci pomóc. Nikt nie chce twojej krzywdy. Po prostu... Sami nie damy rady. Chcesz się uwolnić od uzależnienia? Powinnaś spróbować wszystkiego. Nikt nie mówi tego w złej wierze, na prawdę.
- Myślisz, że odwyk mi pomoże? - patrzy w moje oczy.
- Tak, bynajmniej więcej niż ja.
- Zgadzam się.- przeciera swoje zapłakane oczy.
- Zobaczysz wszystko będzie dobrze.- mocno ją do siebie tule, wyciągając wcześniej z jej palcy palącego się papierosa i wkładam go do popielniczki.
- Ale nie zostawisz mnie?
- Będę na ciebie czekał.- całuje ją w czubek głowy.
Kilka dni później Agnes przyjmują na oddział. Żegnam się z nią dość długim pocałunkiem i wieloma obietnicami...
CZYTASZ
The Blue of his eyes || L.H.
Fiksi PenggemarOna nie umie poradzić sobie ze swoim nałogiem. Jedyną nadzieje dostrzega w jego błękitnych oczach, kiedy w końcu dane jest jej w nie spojrzeć, a on dopiero wtedy decyduje się zmienić całe swoje życie, by nie musieć już udawać i być naprawdę szczęśli...