Kiedy w końcu dojechaliśmy na miejsce moim oczom ukazała się wielka willa z ogromnymi, szklanymi oknami. Wszystko wyglądało tak ekskluzywnie. Rosie tylko przytakiwała głową. Szybko zapukała do drzwi. Po dosłownie kilku sekundach drzwi się otworzyły. Wyszła jakaś kobieta i natychmiast uścisnęła Rosie.
- Złotko, tak dawno cię tutaj nie było! - chyba była to jej babcia, lub też starsza ciocia, bo wyglądała na około sześćdziesiąt. Widać było, że jest bogata chociażby po wyglądzie. Była bardzo zadbana i piękna jak na swój wiek. Z figury przypominała prawie nastolatkę. Czy to jest aby na pewno możliwe? - Wypiękniałaś! - powiedziała z radością całując policzek mojej przyjaciółki.
- Dziękuję, przyjechałam z przyjaciółmi. Tata pewnie ci mówił. - odpowiedziała i wskazała na nas. Po kolei nas przedstawiła.
- Toż to Cameron, chłopcze, jak ja dawno cię nie widziałam! Choć no tu się przywitać! - zaczęła go ściskać, jak robią te wszystkie ciotki.
- Panią też miło widzieć. - rzekł lekko zmieszany.
- George, Rosie przyjechała! Pomóż wnieść bagaże do środka. - zawołała kobieta donośnym głosem w głąb domu.
- My właściwie nie potrzebujemy bagaży. - szybko sprecyzowała Rosie. - Chcielibyśmy tutaj tylko przenocować. Nie chcemy ci zawracać głowy. - uśmiechnęła się.
- Słonko, ależ to naprawdę żaden problem. Odkąd Haiden się wyprowadził nie mamy nic do roboty. Wujek George jest na emeryturze, większość czasu spędzamy w ogródku. Chyba w końcu starość do nas zawitała. - zażartowała kobieta.
- Naprawdę, tylko jedna noc. - moja przyjaciółka ciepło uśmiechnęła się. - Dalej musimy ruszać jeśli chcemy skończyć w lipcu.
Mimo wielokrotnych namów ciotki Rosie (chyba to jest jej ciotka, prawda?) zostaliśmy przy początkowym planie. Zostajemy tylko na jedną noc. Kobieta była bardzo gościnna, przez co od razu dostaliśmy po kawałku nowo upieczonej szarlotki. Była przepyszna.
- Tak więc czym się zajmujecie na co dzień? - Rosie próbowała przerwać ciszę panującą przy stole.
- Pracuję w ogródku. Odkryłam, że tak naprawdę to rośliny są moją pasją. Po sześćdziesięciu latach. Kto by pomyślał. - kobieta zaśmiała się szczerze. Lubię ją. W żadnym stopniu nie przypomina tych bogatych i wiecznie poirytowanych dam.
- Od zawsze miałaś rękę do roślin - przyznała blondynka.
- Długo się spotykacie z Cameronem? - spytał George patrząc na Eliota.
- Um, to jest Eliot. Cameron siedzi obok mnie, wujku. - poprawiła go Rosie.
- Ogromnie przepraszam, mam już swoje lata. - skwitował.
- Już będą jakieś dwa lata. - przytaknęła dziewczyna i spojrzała na Camerona. Czułam się zażenowana, nawet nie wiem dlaczego.
- Są naprawdę super parą. - odezwał się Eliot. - Cameronowi bardzo na niej zależy. - dodał, jakby ktoś wcześniej kazał mu to powiedzieć. Hm.
- To przeurocze. - ucieszyła się ciocia. - Pamiętam jak ja byłam w waszym wieku, nie traktowałam żadnego chłopaka poważnie. - zaśmiała się. - Jesteście ode mnie dużo dojrzalsi. - przyznała, a ja lekko się uśmiechnęłam.
- Ty Lily też bardzo się zmieniłaś, pewnie chłopcy ciągną za tobą sznurem. - zażartowała. Widzę tę kobietę pierwszy raz na oczy. Tylko przypominam.
- Dziękuję, prawda chyba jest nieco inna. - uśmiechnęłam się szczerze, a Cameron spojrzał na mnie tłumiąc śmiech.
- Nie mów, że taka piękna dziewczyna nie ma chłopaka. - zdziwił się mężczyzna.
- George, nie wtrącaj się. Jeśli nie ma chłopaka znaczy, że żaden nie jest jej wart. - wyjaśniła mu, a ja lekko się uśmiechnęłam. - Ot cała filozofia.
- Lily miała kiedyś chłopaka, ale wyjechał i już nie wrócił. Byli całkiem szczęśliwi razem. - wtrąciła Rosie.
- Przykro mi, związki na odległość to niezbyt dobra sprawa. - powiedziała kobieta, a Eliot uśmiechnął się pod nosem patrząc na Shawna.
- Przepraszam was drogie dzieci, ale muszę iść nakarmić moje koty. Czujcie się jak u siebie. - powiedział wujek Rosie, a jej ciocia zebrała resztki jedzenia ze stołu.
- Odpocznijcie, pewnie jesteście wykończeni. - zgadła. - Na górze mamy dwa pokoje, podzielcie się jakoś. - kobieta uśmiechnęła się szczerze.
- Dziękujemy ci bardzo, ciociu. - powiedziała Rosie.
- Mówcie mi Julie. Nie jestem aż tak stara jak myślicie. - zażartowała, na co wszyscy się zaśmiali. Ha ha.
Poszłam razem z Rosie do góry zobaczyć pokoje. Jeden był dwuosobowy z połączonym łóżkiem, a drugi jakby dziecięcy, gdzie rozłożyli jeszcze jeden podwójny materac.
- Po Haidenie. - wyjaśniła. - Stary jak świat.
- Więc to jest twoja ciocia, a Haiden kuzyn, mam rozumieć? - spytałam, bo zupełnie nie czaiłam. - blondynka przytaknęła.
- Ma już jakieś 20 lat i niedawno się wyprowadził. Zaadoptowali go jak jeszcze byłam mała. - powiedziała.
Chwilę później do naszego pokoju zawitali chłopcy.
- Więc jak się dzielimy? - spytała Rosie.
Wszyscy patrzyli się na siebie i nic nie mówili.
- Mamy dwa podwójne łóżka i jedno pojedyncze. Ktoś coś? - odezwała się Rosie, na co Eliot westchnął.
- Czyli mam rozumieć, że kolejny raz to ja będę sam? - zaczął marudzić. - Naprawdę, nienawidzę was. Nie mogliśmy kogoś jeszcze zabrać? Nie musiałbym wszędzie być kołem u wozu. - dodał, na co Cameron się zaśmiał.
- Mówię ci stary, znajdź sobie dziewczynę. - powiedział po raz kolejny, na co blondyn przewrócił oczami.
- Oh, zamknij się.
CZYTASZ
road trip | shawn mendes
FanfictionLily, Shawn, Cameron, Rosie i Eliot to przyjaciele od zawsze. Kończąc szkołę średnią, postanawiają zrobić coś, co zapamiętają do końca życia. Wyruszają w podróż przez połowę kraju starym kamperem rodziców. Dla młodych ludzi z osiemnastką na karku i...