Mijały godziny, a Shawn wciąż siedział sam na tylnej kanapie. Za każdym razem, kiedy ktoś chciał z nim pogadać, zamykał się w sobie. Nawet na głupie żarty Eliota nie reagował. Musiał naprawdę być przygnębiony.
Każdy przejmował się stanem Mendesa z wyjątkiem Rosie. Dziewczyna stwierdziła, że jest sobie sam winny, a my nic złego nie zrobiliśmy.
Zgadzam się z nią, bo przecież czemu niby jakaś Lily Stewart miałaby być odpowiedzialna za zerwanie popularnej nastolatki z San Diego ze szkolnym graczem hokeja. Bez sensu.
Jednak z drugiej strony rozumiem Shawna. Jest sfrustrowany. Nie dostrzega, że chcemy mu pomóc. Kiedyś nam za to podziękuje.
Siedziałam przy stoliku za kierowcą i opierałam głowę na szybie. Rosie leżała na łóżku i coś klikała na telefonie, a Cameron i Eliot na zmianę prowadzili.
Tak, bardzo towarzyski wyjazd.
W końcu jedziemy już prawie cały dzień. Dochodził wieczór, a słońce kryło się za drzewami. Jechaliśmy prawie pustą drogą.
Strasznie mi się nudziło. Postanowiłam sobie zrobić coś do jedzenia. Jako iż w tym wozie nie było mowy o prywatności, każdy od razu wiedział i widział, co chcę zrobić.
— Jak robisz tosty to ja też chcę — odezwała się Rosie z łóżka piętrowego.
— Jesteś weganką, z czym chcesz tosty? — zdziwiłam się. Nasza lodówka zawierała głównie mięso i jakieś liście Rosie. W sumie nie wiem dlaczego jest wege. Przecież mięso to życie.
— Powinien gdzieś być wegański ser — poinformowała mnie. — A, i z pieczarkami! Dziękuję!
Przewróciłam oczami i włączyłam toster.
— Ktoś jeszcze? — zawołałam do chłopaków, ale nikt się nie odzywał. — Um, Shawn? — odwróciłam się w stronę kanapy.
Chłopak podniósł głowę i zajrzał na mnie.
— Nie, dzięki. — chyba stwierdził, że to nie jest warte jego uwagi, bo położył się i poszedł dalej rozmyślać.
Kiedy tosty się zrobiły, podałam talerzyk Rosie i sama zjadłam dwa kawałki. Były dobre.
Kiedy dochodziła już dwudziesta pierwsza, Cameron stwierdził, że powinniśmy iść spać, bo rano trzeba szybko wyruszyć tak, aby nie było korków w Vegas.
Byłam przemęczona całym dniem. Jako że już nie chciałam przeszkadzać Shawnowi i położyć się na łóżku obok niego, wybrałam niewygodne rozkładane deski pod Rosie. Zaparkowaliśmy na jakimś parkingu i wszyscy się położyli. Cameron i Eliot nad miejscem do kierowania, ja i Rosie na piętrowym łóżku a Shawn miał dla siebie cały czteroosobowy tapczan. Super.
W naszym kamperze było już cicho. Z podwórka dochodziły pojedyncze głosy przejeżdżających aut i światło latarni.
— Śpicie? — szepnęła Rosie. Była dwudziesta pierwsza. Mimo że byłam serio zmęczona, wątpię, że o takiej godzinie uda mi się zasnąć.
Nikt się nie odezwał. Odwróciłam się do tyłu, żeby spojrzeć czy Shawn śpi. Jego twarz rozświetlał ekran telefonu. Cam i Eliot już chrapali. Zawsze tak było. Na każdym nocowaniu, czy w namiocie czy gdzie indziej, wystarczy, że się położą i już zasypiają.
— Chyba tak. — chciałam wskazać na chłopaków, ale przypomniałam sobie, że Rosie jest nade mną i nie widzi.
— Jest dwudziesta pierwsza, nie zasnę o tej godzinie. — Rosie przewracała się z boku na bok.
— Ja też — odpowiedziałam. — Nudzi mi się.
Mijały kolejne minuty i godziny, a ja nadal nie spałam. Lekko odwróciłam się do tyłu. Shawn nadal leżał i klikał coś na telefonie. Nie wiem czemu, ale pomyślałam, że ogląda ich wspólne zdjęcia. Ludzie zawsze tak robią po rozstaniu.
Ostatni raz, kiedy się do mnie odezwał to wtedy, gdy powiedział, że mam się zająć sobą. Zabolało mnie to, bo zawsze byliśmy jedną drużyną. Jak rodzeństwo. Rzadko się kłóciliśmy, a jak już to o jakieś błahostki. Nie chciałam, żeby przez resztę wyjazdu tak wyglądała nasza relacja.
— Shawn... — powiedziałam cicho odwracając się. Chłopak tylko spojrzał na mnie pustym wzrokiem.
— Lily, już wolę jak śpisz. — Rosie lekko kopnęła moje łóżko. — Nie wyciągaj do niego ręki, niech nauczy się pokory i sam to zrobi. — szepnęła.
Przewróciłam oczami i westchnęłam. Nie mogłam tego tak zostawić.
Jak najciszej wywlokłam się z łóżka i powoli zamierzałam na tył wozu. Za sobą jeszcze słyszałam nawoływania Rosie, ale mało mnie to teraz obchodziło.
— Shawn... — stanęłam nad jego łóżkiem. — Możemy pogadać? — szepnęłam. Nocny księżyc doskonale oświetlał tył kampera, więc widziałam minę Shawna. Nie był zbyt zadowolony.
— Idź spać, bo będziesz rano zmęczona — upomniał mnie i odłożył telefon.
— Shawn — powiedziałam stanowczo i usiadłam na brzegu łóżka. — Nie mam zamiaru nie gadać z tobą przez resztę wyjazdu tylko i wyłącznie przez Stellę. Zrozum, że tylko chciałam ci pomóc. Zawsze. — spojrzałam na chłopaka. — Rozumiem, że jesteś wkurzony i w ogóle, ale to nie daje ci prawa, żeby być obrażonym na cały świat — rzekłam, a chłopak tylko przewrócił oczami.
— Po prostu wkurza mnie, że wszyscy tak się wtrącacie w moje życie. To, że chciałem przeprosić Stellę i znowu być z nią szczęśliwy, uważacie za absurd, mówiąc, że to dla mojego dobra. — wkurzył się i usiadł obok mnie. — Chyba wiem, co jest dla mnie najlepsze.
Myślałam, że taki nastrój już mu minął.
— Shawn, czy ty siebie słyszysz. — odwróciłam mu głowę, tak aby patrzył na mnie, a nie za okno. — Dziewczyna z tobą zerwała bez informowania ciebie, prawdopodobnie o jakąś błahostkę, a ty uważasz, że wielkie przepraszanie jej to dobry pomysł? — wytłumaczyłam mu. — Miej trochę godności, co — powiedziałam prawie ironicznie. Zaczął mnie wkurzać.
— Nie musisz mi tłumaczyć tej sytuacji, bo wiem, jak to wygląda! To mnie najbardziej denerwuje! Że nie wiem, dlaczego to skończyła. Mówiąc, że mam dać spokój nic nie pomagacie! Nie odpuszczę, dopóki się nie dowiem, co takiego zrobiłem. — wstał z łóżka. — Idę się przewietrzyć.
I tak oto moje próby pomocy jak zwykle zostały odrzucone. Shawn nie da sobie przegadać. Oh, czy tak musi się kończyć każdy wyjazd?

CZYTASZ
road trip | shawn mendes
FanficLily, Shawn, Cameron, Rosie i Eliot to przyjaciele od zawsze. Kończąc szkołę średnią, postanawiają zrobić coś, co zapamiętają do końca życia. Wyruszają w podróż przez połowę kraju starym kamperem rodziców. Dla młodych ludzi z osiemnastką na karku i...