Tak jak wcześniej powiedział Cameron, wyjechaliśmy o jedenastej. Dokładniej o jedenastej dwadzieścia, bo Rosie musiała się pożegnać z kotami, ale to drobiazg. Wyruszyliśmy prosto na wschód aż do Dallas. Sama nie wiem czemu tam jedziemy, po prostu Cameron chciał tam być. Whatever.
- To jak tam z wami? - Eliot sugestywnie poruszył brwiami kiedy rozkładał karty do Uno. - Hm, Shawn?
Spojrzałam się na Rosie siedzącą obok mnie i Shawna naprzeciwko. Jak zwykle byłam zażenowana.
- Jesteśmy przyja-
- Oh, zamknij się już Lily. Słyszę to od kilku dni. - blondyn przewrócił oczami. - Zachowujecie się jak dzieci. Shawn siedział w ciszy i nie wtrącał się do rozmowy mimo, że ewidentnie go dotyczyła.
Rosie cicho się zaśmiała.
- Są po prostu nieśmiali, daj im czas. - powiedziała do Eliota, na co ten odpowiedział łobuzerskim uśmiechem. Serio nawet teraz nic nie powiesz, Shawn?
Denerwowało mnie zachowanie przyjaciół, tym bardziej jak nie miałam zupełnego pojęcia na czym z Shawnem stoimy.
- Nie możecie jakby przyspieszyć procesu ,,przed-związku"? Nie chciałbym was straszyć, ale później idziecie do College'ów i z pewnością nie będziecie mieć na siebie czasu. - wziął swoje karty do rąk i z zadowoleniem powiedział: - Oh, wygrana jest już moja.
Czasami myślę, że Eliot jest gejem. Nie żebym widziała coś w tym złego, ale po prostu zachowuje się jak ten odwieczny przyjaciel gej popularnych nastolatek. Stereotyp.
- Stella już nie jest więcej przeszkodą, Lily. - zażartował prowadząc Cameron. Miałam dosyć ich docinek skierowanych wciąż do mnie. Dlaczego nikt nie czepia się Shawna?
Na słowa Camerona nic nie odpowiedziałam. Jestem cierpliwa.
- Twoja kolej. - mówi Rosie, kiedy odwróciła kolejność. Nie miałam wyboru więc musiałam dać kartę +4. Sorry Shawn.
- No weź. - jęknął w niezadowoleniu i wziął odpowiednią ilość kart. Lekko się uśmiechnęłam z przepraszającą miną.
Po kolejce, którą jak zwykle wygrał Eliot (tylko i wyłącznie dlatego zabrał właśnie tą grę!) zrobiłam się odrobinę zmęczona, więc poszłam się zdrzemnąć. Shawn razem z Eliotem coś gadali na temat nowej gry komputerowej, a Rosie towarzyszyła Cameronowi. I tak nie miałam nic do roboty.
Położyłam się na moim łóżku i zasnęłam.
***
- Idziemy śpiąca królewno. - obudził mnie Shawn. - Jesteśmy już w Dallas. - poinformował mnie. Usiadłam na brzegu łóżka przypominając sobie jaki koszmar mi się śnił. Super, już go zapomniałam.
- Po co właściwie tu jesteśmy? - byłam mało przytomna.
- Gdybym wiedział to bym ci powiedział. - wzruszył ramionami i odszedł. W końcu się zebrałam i dołączyłam do moich przyjaciół. Wyszłam z campera i stanęłam obok Shawna.
- Co robimy? - spytałam.
- Pójdziemy do jakiegoś klubu? Oh, nie mam pojęcia, Rosie wymyśl coś, ty jesteś w tym dobra. - odezwał się Eliot.
- Co można tu robić? To oczywiste, że pójdziemy najpierw coś zjeść, a potem do jakiegoś klubu. - opowiedziała oczywisto. - Impreza wcale nie byłaby głupim pomysłem.
- Stracilibyśmy znów całą noc. - zauważył Cameron.
- Chyba lepiej jechać w dzień niż w nocy. - wtrąciłam się, a Rosie się ze mną zgodziła.
- Pójdziemy do jakiegoś klubu się zabawić i prześpimy się w camperze. Wszyscy. - wskazała na każdego z nas.
Jak zaplanowaliśmy tak też zrobiliśmy. Poszliśmy coś zjeść do miejscowej knajpki. Rosie zamówiła jakieś wegańskie gówno, a reszta z nas ogromną pizzę pepperoni.
Siedziałam pomiędzy Eliotem a Shawnem, a na przeciwko nas Rosie i Cameron, którzy prawie wpychali sobie języki do gardeł.
- Proszę was, to jest obleśnie. - wzdrygnął się Eliot, na co ze śmiechem przewróciłam oczami.
W końcu długo oczekiwane zamówienie do nas dotarło. Przyszła kelnerka: długowłosa blondynka z przepiękną twarzą. Wyglądała jak młoda Angelina Jolie. Co chwila zalotnie uśmiechała się do Shawna, co w sumie niezbyt mi się podobało.
Rosie kopnęła mnie pod stołem a ja wzruszyłam ramionami, jakby zupełnie mnie to nie obchodziło.
Bo mnie to nie obchodzi, prawda?
Jedząc pizzę rozmawialiśmy głównie o miejscowym jedzeniu i nowym związku Justina Biebera. Zdecydowanie wolę jak był z Seleną. Widziałam jak co chwila Shawn rozglądał się za dziewczyną. Nie ukrywam, zaczynało mnie to maksymalnie denerwować.
Nie to, że byłam zazdrosna czy coś, ale mimo wszystko niezbyt mi się to uśmiechało. Zupełnie nie rozumiem mojej relacji z Shawnem. Najpierw się całujemy, mówimy, że to był błąd, a kolejnego dnia robimy to samo. Co nami kieruje?
Rosie wciąż przyglądała się sytuacji, natomiast Cameron i Eliot jak zwykle nie zwrócili uwagi. Chłopcy widzą o wiele mniej.
Po skończonym posiłku udaliśmy się znów do campera, gdzie ja i Rosie zaczęłyśmy się szykować na imprezę. Moja przyjaciółka miała na sobie czarną obcisłą sukienkę na cienkich ramiączkach i wyprostowane włosy. Czy mówiłam już, że zazdroszczę jej urody?
Ja natomiast wybrałam czarną trapezową spódnicę i top bez ramiączek. I tak nie będę wyglądać jak gwiazda Hollywood, więc po co się wysilać? Moje jak zwykle wcześniej wyprostowane już włosy tylko ładnie ułożyłam i byłam gotowa.
- Wyglądasz prze-ślicz-nie! - blondynka zaakcentowała każdą sylabę i uśmiechnęła się do mnie promieniście.
- I tak wyglądasz dużo lepiej. - zażartowałam, na co obie się zaśmiałyśmy. Chłopcy jeszcze nie zaczęli się szykować, ale w sumie i tak nie mieli dużo do roboty. Ogarnięta góra i jeansy. Łatwizna.
Przez chwilę jeszcze rozmawiałyśmy o Shawnie i tej dziewczynie do momentu, kiedy chłopak nie wszedł do campera.
- I tak już pewnie nigdy go-
- Hej Shawn! - zawołała z uśmiechem Rosie, by oznajmić mi, że chłopak nas słyszy. - Nieźle wyglądasz. - skomplementowała go, na co chłopak zmarszczył brwi.
- Nie jestem jeszcze gotowy. - oznajmił.
- No tak. - wymigała się dziewczyna. - Po prostu nieźle wyglądasz. Jak zawsze. - uśmiechnęła się z zażenowaniem.
- Um, dzięki. - odpowiedział nieco zmieszany chłopak i odszedł na tył wozu.
Posłałam Rosie pytające spojrzenie, a ona wzruszyła ramionami i przewróciła oczami.
CZYTASZ
road trip | shawn mendes
FanficLily, Shawn, Cameron, Rosie i Eliot to przyjaciele od zawsze. Kończąc szkołę średnią, postanawiają zrobić coś, co zapamiętają do końca życia. Wyruszają w podróż przez połowę kraju starym kamperem rodziców. Dla młodych ludzi z osiemnastką na karku i...