Po tym, jak każdy zdążył się ogarnąć, zjeść i umyć, wyjechaliśmy o szóstej rano. Po nocnej rozmowie z Shawnem nie potrafiłam zmrużyć oka. Gdyby nie kawa byłabym nieprzytomna. Rosie stwierdziła, że to ja mam dać spokój, bo kiedyś mu przejdzie. Taaa.
Kiedy przejechaliśmy obok znaku informującego, że jesteśmy już w Las Vegas, byłam szczęśliwa. Nigdy wcześniej nie byłam w tym miejscu, a na samą myśl, że takich miejsc podczas tej wycieczki zwiedzimy naprawdę dużo, mimowolnie się uśmiechnęłam. Uwielbiam poznawać nowe okolice i odkrywać nowe rzeczy.
Ze znalezieniem darmowego parkingu było ciężko, ale w końcu się udało. Było około dziewiątej rano, miasto o dziwo dopiero się budziło.
— Gdzie idziemy? — zapytałam optymistycznie, wychodząc na zewnątrz. Wszyscy spojrzeli się na mnie przemęczonym wzrokiem.
— Wiesz kiedy ostatni raz byłem na nogach o takiej godzinie? — spytał Eliot, przecierając oczy. Chyba nie był typem rannego ptaszka.
Shawn też nie był zbyt wypoczęty. Oh, właściwie każdy z nas domagał się choć godziny dodatkowego snu. Zwłaszcza ja. Ale cóż mogę wiedzieć, może kofeina zaczęła działać?
Rosie odgarnęła blond włosy do tyłu i oparła się o Camerona. Patrzyliśmy się na siebie jak na idiotów. Co mamy robić w tak wielkim mieście? Po co właściwie tu przyjechaliśmy?
Mieliśmy dokładnie cały „dzień wypoczynku". Zamierzaliśmy wyjechać około dziewiątej wieczorem, a później jechać całą noc, aż dotrzemy do Amarillo koło południa następnego dnia.
Shawn przez cały dzisiejszy poranek do nikogo się nie odezwał. Na pytanie Cama czy chce kawy, jedynie skinął głową. Czuję, że marnujemy super chwile.
— Pójdźmy najpierw pospacerować po okolicy. Może będzie jakiś fajny park. Chwilę odpoczniemy, później możemy iść do kasyna albo jakiejś galerii. Przecież z tego słynie całe Las Vegas — zaproponowała Rosie.
— Całkiem spoko pomysł. — uśmiechnęłam się. — To co, idziemy gdzieś? — spytałam ochoczo.
Zaczęliśmy iść przed siebie, bez mądrzejszego planu. Jedyne co zrobiliśmy to zapisaliśmy lokalizację gdzie stoi kamper. Moja mama nie byłaby dumna. Zmierzaliśmy w stronę jakiejś ruchliwej ulicy, ale nikt z nas nie miał bladego pojęcia, gdzie jesteśmy. Cameron rozmawiał z Eliotem i Rosie na przodzie, a ja i Shawn szliśmy w ciszy z tyłu.
— Nadal nie zamierzasz odpuścić? — spytałam, bo i tak nie miałam nic innego do roboty. Mogłam dobrze wykorzystać ten czas i przemówić mu do rozsądku.
— Ja nie mam zamiaru nie zamierzać odpuścić — powiedział. Czy to miało sens? Zmarszczyłam brwi. Mijaliśmy wiele ludzi, z których każdy był inny. Zawsze mnie zastanawia, dokąd oni wszyscy zmierzają.
— To dlaczego nie zachowujesz się normalnie? — drążyłam temat. — Bądź ze mną szczery.
Shawn westchnął i odwrócił się w moją stronę.
— Zachowuję się — powiedział nieprzekonująco, a następnie zdał sobie sprawę, że to nic nie dało. — Oh, po prostu nie mogę tego zrozumieć. Stella nie odbiera telefonów ani wiadomości. Może po prostu coś się stało. — zadręczał się. Nie mogę uwierzyć, że wciąż był na etapie „to nie może być prawda".
— Shawn, ale wy już nie jesteście razem. — może potrzebuje, żeby ktoś powiedział to głośno? Nie wiem.
— Ale ja ją kocham. Nadal. Nie chcę się z nią rozstawać — wyznał szczerze. — Nie mogła tego zrobić.
Shawn zaczął brzmieć jak desperat. Okej, zachowała się jak idiotka, nie tłumacząc zerwania, ale chyba ma prawo do tego? Nie jest warta Shawna.
— Skoro ją kochasz, pozwól jej być szczęśliwa. — spróbowałam z innej strony. Bo jak inaczej mu to wytłumaczyć?
— Dlaczego nie mogła być szczęśliwa ze mną? — przystanął na chwilę i popatrzył na mnie z bólem w oczach. Taki widok to najgorsze co może być. Smutny Shawn. Od razu go przytuliłam, chcąc dodać mu otuchy.
— Pozwól jej odejść, a i ty i ona będziecie szczęśliwi — powiedziałam szczerze, a chłopak westchnął.
Mimo że ta chwila była jakby przerwą w naszym życiu, nie zatrzymała się w czasie. W taki oto sposób staliśmy przytuleni na środku chodnika w Las Vegas. Inni ludzie przechodzili obok nas, ale nikt z nich nie złamał naszej bariery, którą stworzyliśmy w czasoprzestrzeni.
Otworzyłam oczy i rozejrzałam się za pozostałą trójką, której obok nas nie było. Chyba mamy problem.— Um, Shawn, nie chciałabym przerywać tego emocjonującego momentu, ale chyba zgubiliśmy resztę. — odczepiłam się od chłopaka i zaczęłam się rozglądać.
Shawn spoważniał, ale chwilę później się uśmiechnął i powiedział sarkastycznie.
— Na to wygląda.
Na razie nie panikowaliśmy, bo przecież hej, zaraz ich znajdziemy. Wystarczy, że zadzwonimy.
Wyciągnęłam spokojnie komórkę z kieszeni, a bateria była na skraju wyczerpania. Dobrze, że chociaż tyle.
— Spoko, zadzwonię do Rosie i zaraz się zgadamy w konkretne miejsce — zapewniłam, a Shawn pokiwał głową na znak, że się zgadza.
Wybrałam numer z kontaktów i wcisnęłam słuchawkę. Jeden sygnał, drugi, trzeci. Kurde, Rosie, odbieraj. Niespokojnie trzymałam telefon przy uchu i przystąpiłam z nogi na nogę.
— Halo, gdzie jesteście? — w końcu usłyszałam głos ze słuchawki. Shawn od razu podniósł głowę. — Kiedy się rozdzieliliśmy?
Rozejrzałam się dookoła, żeby zobaczyć jakiś konkretny punkt, ale jedyne co zobaczyłam to masa sklepów. Jak wszędzie.
— Um, jesteśmy jakby przy jakimś kinie — zaczęłam opisywać budynek i mówić o lokalizacji, aż zorientowałam się, że telefon jest rozładowany. — Padł. — pokazałam ekran Shawnowi i uśmiechnęłam się sarkastycznie.
Usiadłam na jakiejś ławce, a Shawn obok mnie.
— Zostawiłeś telefon w kamperze. — już nawet nie próbowałam się pytać. To było oczywiste. Shawn w odpowiedzi posłał mi uśmiech i westchnął.
— Może się wrócimy po-
— Eliot ma kluczyki — odparłam. Chłopak zrobił minę w stylu ,,no pewnie". — Zostaliśmy tu uwięzieni na cały dzień.
Nie bałam się, że nas tutaj zostawią czy coś, bo to wiadome, że pod wieczór spotkamy się przy kamperze. Najgorzej będzie jak zapomnimy drogi do kampera.
— Lepiej się zbytnio nie oddalać. Na razie wiemy jak wrócić, potem może być gorzej — stwierdził, a ja po raz pierwszy pożałowałam, że nie mam zdolności telepatycznych.

CZYTASZ
road trip | shawn mendes
Fiksi PenggemarLily, Shawn, Cameron, Rosie i Eliot to przyjaciele od zawsze. Kończąc szkołę średnią, postanawiają zrobić coś, co zapamiętają do końca życia. Wyruszają w podróż przez połowę kraju starym kamperem rodziców. Dla młodych ludzi z osiemnastką na karku i...