- Wszystko dobrze, Lav? - zapytałem, przenosząc się na skraj łóżka.
Dziewczyna usiadła na jego środku. Oparła łokieć na kolanie i przetarła dłonią policzek. Wyglądała na zmęczoną. Przecież to pewne, że była zmęczona! Dzień wcześniej nie wiadome było czy w ogóle przeżyje, a ja chciałbym, żeby nie była zmęczona. Dobrze, że jest przytomna. I że jest z nią lepiej. Jej zmęczenie teraz nie gra dużej roli. Jej życie gra największą... Nadal.
- Szlag - przetarła czoło. - Wszystko dobrze. Jedynym wyjątkiem jest moja psychika, ale porozmawiamy o tym później - wymruczała. - Cieleśnie czuję się dobrze - uniosła na mnie wzrok.
Nie wiedziałem, co mam jej odpowiedzieć. Że się cieszę? Że się martwię? Że chciałbym wiedzieć więcej szczegółów? Jednocześnie martwiłem się o jej moralność, cieszyłem z w miarę dobrego samopoczucia i chciałem wiedzieć, o co dokładnie chodzi. I najważniejsze - chciałem dowiedzieć się, co takiego ją do mnie przywiodło. Muszę wiedzieć, żeby więcej do czegoś takiego nie dopuścić. Nie pozwolę sobie na kolejny taki błąd i możliwość stracenia jej.
- Jason - położyła mi dłoń na ramieniu. - Przepraszam...
Nadgarstek poruszył się wprzód. O mój bark przetarło się przedramię, a jej druga dłoń przemknęła po żebrach z prawej strony. Oparła klatkę piersiową o moje plecy i policzek o kark. Splotła dłonie pod moimi obojczykami i trwała tak przez chwilę. Dmuchnęła w moje włosy, jakby jej przeszkadzały i spróbowała schować się w jakiś sposób pod nie lub za nie. Czułem, jak jej warga drży. Jak wciąga przez usta zimne powietrze, tylko po to, by zaraz wydmuchnąć gorące na moją skórę... Czułem, jak po plecach, do których ona była przytulona, przechodzą ciarki.
- Przepraszam - szepnęła płaczliwym głosem. - Przepraszam za to, że sprawiam ci tyle kłopotów - odetchnęła chwiejnie.
Nie mogłem uwierzyć, że najbardziej boli ją właśnie zaprzątanie mojej głowy. Na mój kark kapnęła rozgrzana kropla. Cały jej policzek i powieka były rozpalone i opuchnięte. Łaskotała mnie przy każdym mrugnięciu tymi swoimi długimi rzęsami. Chwyciłem jej dłonie we własne.
I znów. Chwiejny oddech. Mrugnięcie. Kropla. Zaczerpnięcie powietrza. Zatrzymanie go w płucach. Chwiejny oddech. Mrugnięcie. Kropla. Sentencja, która będzie powtarzać się jeszcze setki razy.
- Nie jesteś dla mnie problemem, Lav - odpowiedziałem mile.
Odwróciłem głowę jak najmocniej mogłem. Jej twarz mocniej zagrzebała się pod moje włosy. Nie chciała. Nie chciała, bym widział ją taką zapłakaną. Taką użalającą się nad sobą i słabą.
- Jestem! Musisz tu być ze mną! Musisz mnie niańczyć jak jakieś dziecko, które nie potrafi nic zrobić, bo zdarło sobie kolanko! - oburzała się na samą siebie.
Chciała zacisnąć dłonie, wbić sobie paznokcie. Chwyciłem tylko jej palce, żeby nie raniła siebie, ale właśnie mnie. Od razu przestała. Nie wbiła ani jednego paznokcia w moją skórę. Mi nie chciała tego robić. Po chwili zaczęła wyrywać dłonie z mojego uścisku. Przytrzymałem ją.
- Przestań - mruknąłem między szarpnięciami. - Zostaw - powiedziałem z większą złością, kiedy moje poprzednie słowo nie poskutkowało. - Lav! - warknąłem, tracąc do niej cierpliwość.
To ją zatrzymało. Przestraszyła się mojego tonu. Zawsze był miły, cierpliwy, sympatyczny, zachęcający do rozmowy, do słuchania go.
- Dobrze wiem, że nie chcesz, żebym cię puszczał - powiedziałem spokojnie. - To dlaczego się wyrywasz? - pociągnąłem ją za lewą rękę. To zmusiło Lav do obsunięcia się. Jej szczęka trafiła na mój bark, a szyja otarła się o moją. Wyprostowałem głowę i spojrzałem na nią z góry.
CZYTASZ
Perfect for Each Other (zakończone)
FanfictionJak usłyszeć niemy krzyk wśród zamkniętych czterech ścian? Czyż nie wystarczy jedynie z kimś porozmawiać? Oni myślą, że tak. Osiągnięcia opowieści: #1 w Relacja (20.10.2018r) #1 w cp (30.01.2019r) #2 w jasonthetoymaker (05.05.2019r) #2 w creepypasta...