Rozwarłam powieki szeroko, wpatrując się w miliony oddalonych o niepoliczalną odległość gwiazd, które lśniły zupełnie nieokiełznanym blaskiem i fascynującą barwą. Te cudowne migotki, iskierki wśród ponurej czerni, sprawiały mi uczucie błogiego spokoju, tego co tak dawno mi brakowało. Już od długich miesięcy nie byłam w stanie tak po prostu przystanąć i pooglądać sobie czystego nocnego nieba bez obaw o dach nad głową i dzień następny. Moje usta wzdrygnął lekki uśmiech, gdy usłyszałam za swoimi plecami skrzypienie podłogi i wyczułam wibracje czyichś kroków.
Mój prywatny czas z przestrzenią uległ rozproszeniu.
- Uwielbiasz oglądać nocne niebo, co? - spytał, obdarzając mnie uśmiechem znacznie bardziej optymistycznym niż mój.
Nie musiałam się odwracać, żeby wiedzieć, kim jest człowiek stojący za mną. Nie musiałam znów wdychać jego zapachu i czuć rozgrzaną skórę bezpieczeństwa. Nie musiałam wychwytywać zmysłami jego obecności, żeby wiedzieć, że jest w pobliżu - już od dawna moje sensory rejestrowały jego umysł, nie tylko ciało. Wiedziałam, co robi, w jakim jest nastroju i kiedy mam się do niego odezwać, żeby potrzeba mojej obecności została zaspokojona.
- Uwielbiam jego spokój. Gdy patrzę w kosmos, nie widzę planet, zwykłych gwiazd czy księżyca. Widzę każdą pojedynczą cząsteczkę drgającą w swoim naturalnym porządku i tworzącą materialne rzeczy za pomocą chaotycznego ułożenia. Czuję je, wiesz? Wszystkie z osobna.
- Gdybyś powiedziała to komuś innemu, zapewne uznałby cię za opętaną albo chorą psychicznie.
Uśmiechnęłam się dziwnie radośnie, jakby właśnie to mi się podobało. Po niespełna dwóch sekundach ziemskiego czasu wokół mojej talii oplotły się dwie długie ręce, a do pleców przycisnął tors szerszy od mojej piersi. Na jednym z moich ramion spoczęła ciężka głowa, stabilnie usadowiła się przy szyi i wchłaniała wytwarzane przez mój organizm ciepło. Wystające, miękkie (ale i nadąsane) usta przetarły delikatnie łuk szyi, przez co moje plecy uległy fali dreszczy.
- Bardzo lubisz to miejsce, hmm? - wymruczał i pociągnął zębami naddatek szarej cery. Syknęłam, nie będąc w stanie od tego uciec.
- A ty bardzo lubisz mnie drażnić - zauważyłam, odwracając głowę w jego stronę. Moje źrenice przez pewien czas porywiście pochłaniały słodycz miodowych tęczówek oświetlanych jedynie wysoko wiszącym księżycem.
- Uwielbiam - wyznał, przyciskając się do mnie mocniej.
Każdy jego dotyk sprawiał, że byłam w stanie ulec mu coraz łatwiej, nie ważne czy we własnym mieszkaniu, łazience znajomego, pod jednym z drzew w pobliskim parku, czy w ciemnym, mokrym i zimnym lesie podczas siarczystego deszczu. Gdyby okrył mnie sobą, gdziekolwiek bym była, mój stan poprawiłby się momentalnie, zupełnie jak za pomocą zastrzyku z adrenaliny. W jakimś stopniu ten fakt mnie przeraża.
Przeżyłam gwałtowny szok, kiedy jego dotyk zastąpił chłód i uczucie osamotnienia. Odwróciłam się, by pretensjonalnie spojrzeć na mężczyznę i załkać wzrokiem o jakikolwiek dotyk. Ponieważ był do tego przyzwyczajony, wziął mnie za rękę i powiedział:
- Chodź ze mną.
Poddałam się. Poszedł przodem i zaprowadził mnie do naszej wspólnej sypialni, gdzie jednym z dobrych wspomnień był kompromis, co do używanych tam perfum - żadnych zapachów prócz naszych naturalnych.
- Chcesz mnie zaskoczyć czymś tak jak wczoraj? - spytałam żartobliwie, powołując z szufladki mózgu sytuację, gdy to całe łóżko zostało zdewastowane przez naszego małego Abelka.
- Zostań tu i zamknij oczka - szepnął pieszczotliwie, zbliżając swoją twarz do mojej na taką odległość, bym mogła poczuć na sobie jego oddech.
CZYTASZ
Perfect for Each Other (zakończone)
FanfictionJak usłyszeć niemy krzyk wśród zamkniętych czterech ścian? Czyż nie wystarczy jedynie z kimś porozmawiać? Oni myślą, że tak. Osiągnięcia opowieści: #1 w Relacja (20.10.2018r) #1 w cp (30.01.2019r) #2 w jasonthetoymaker (05.05.2019r) #2 w creepypasta...