- Dlaczego nam pomogłeś? Najpierw nas tu sprowadziłeś, a później zdradziłeś swoich i jesteś tutaj, obok mnie. Siedzisz i patrzysz w dal, jakby nie mogli wyciągnąć z tego żadnych konsekwencji. Wiem, powinnam być ci wdzięczna i nie pytać o szczegóły, ale nie potrafię - powiedziałam, łapiąc się za dłonie. Drżały. Może z zimna, może ze strachu lub stresu... a może coś walczyło ze mną o kontrolę nad moim własnym ciałem.
- Każdy człowiek jest w stanie ocalić czyjeś życie, jeśli jest zawziętym egoistą i patrzy tylko na czubek swojego sumienia.
- Jeśli byłbyś egoistą, dbałbyś o własny czubek nosa. Ty się narażasz dla żyć ludzi, których całkowicie nie znasz. Nawet nie wiesz, jak się nazywam.
- Wiem więcej, niż powinienem.
- Co to znaczy?
- To znaczy to, że nazywasz się Laverne Bones i szesnastego listopada o czwartej rano kończysz siedemnastkę. Twój dziadek był rzeźbiarzem z zamiłowania i nie dogadywał się ze swoją żoną, która urodziła mu zaledwie jedno dziecko. Twoja matka jest zwykłą sekretarką, a ojciec wpływowym biznesmenem, który czuł się bardzo bezradny, jeśli chodzi o twoje wychowanie. Ma jedną siostrę i miał brata, zmarł jakieś dziewięć lat temu na białaczkę. Drzesz koty z osobami w twoim wieku, byłaś prześladowana, gnębiona i na te wakacje miałaś z rodzicami pojechać do USA, dokładniej do Cambridge, by przyjrzeć się tamtejszej uczelni. Twoi rodzice zastanawiali się, czy nie wysłać cię na Harvard, ale ty wolałaś...
- Zostać na uczelni w UK i studiować psychologię. Tak.
- Nie powinienem tego wiedzieć, prawda?
- Nikt nie powinien.
- Nie dziwi cię to?
- A co to zmieni? Nadal będziesz wiedział, co wiesz. Uczucia i reakcje nie mają żadnego znaczenia.
- Twoje. A jego?
- O co ci chodzi?
- Dbasz o niego. Nie bez powodu to ty spadłaś na szkło. Właśnie. Nie dokuczają ci te odłamki w plecach?
- Niespecjalnie. Może dlatego, że nawet we własnej głowie potrafię wyczuć sarkazm.
- Dobra, przepraszam. Zadawaj pytania. Kiedy skończysz, wyciągnę ci tę szybę.
Uśmiechnęłam się delikatnie pod nosem.
- Jak to wszystko się zaczęło?
- Estera się tobą zainteresowała. Od parudziesięciu lat poszukuje Incarny, swojej "zaginionej" przyjaciółki. Twierdziła, że będziesz wszystko pamiętać, mówiła, że jesteś jej kolejnym wcieleniem. Miałaś być jedyną świadomą istotą swojego nowego życia. Młoda, doświadczona, wyuczona, zdolna do wszystkiego i chętna do współpracy. Zleciła mi śledzenie cię, podając powierzchowne informacje. Odwiedziłem twój dom kilka razy, kiedy nie było w nim twoich rodziców ani ciebie. Babci łatwo było uniknąć. Przeglądałem kilka papierów, podsłuchałem parę rozmów, no i oczywiście miałem ciebie na oku. Widziałem cię na spacerze z Jasonem... o ile dobrze pamiętam jego imię. Byłem świadkiem tego, co zrobiłaś w tamtym zaułku z tamtymi dziewczynami. To upewniło mnie, że jesteś osobą, której szukam.
- Dlaczego nas porwałeś?
- Dostałem zlecenie. Nie mogę go zignorować, wręcz przeciwnie, muszę je wypełnić i to najrzetelniej. Każdy, kto wchodzi do tego zamku, prędzej czy później, podpisuje pakt, umowę, która w zamian za posłuszeństwo daje nam wspomnienia i immortalizm... no taki naciągany. Ciało się nie starzeje, zmienia się i reaguje na dobrze znane mu bodźce nieco inaczej. Można dostać na coś uczulenie, można się uodpornić, a można zacząć czuć rzeczy, których wcześniej się nie czuło. Ja straciłem uczulenie na orzechy, ale stałem się delikatniejszy.
- Dlaczego nam pomogłeś?
- Kiedy mieszkałem w mieście, żeby śledzić ciebie, poznałem pewną osobę. Zakochałem się, rozkochałem ją w sobie i zachowałem się jak totalny dupek, kiedy musiałem wrócić z tobą i przypadkowo z Jasonem do Schronienia. Tak się złożyło, że Jason był przyjacielem tamtej osoby. Nie darowałbym sobie, gdyby stracił oprócz mnie jeszcze przyjaciela. Ja musiałem odejść, od początku dobrze o tym wiedziałem, ale Jason... to byłby wypadek, którego wolałem uniknąć.
- Dlaczego nie zabrałeś mnie samej? Przecież mogłeś zostawić Jasona w jego mieszkaniu.
- Jestem idiotą i tego nie zrobiłem. - Spuścił głowę, unikając mojego wzroku
- Chyba nie mogę zaprzeczyć, nie znając cię, prawda?
Wyprostował się i oparł dłonie za sobą.
- Możesz zaprzeczyć, używając logiki. - Zmarszczył brwi.
- Sugerujesz, że jej nie używam?
- Sugeruję, że jesteś nim zaślepiona i odebrało ci rozum, kiedy pierwszy raz spojrzałaś mu w oczy. No nie naburmuszaj się tak. Dobrze wiesz, że to prawda.
- Nie odpowiem na to.
- Odpowiadać nie musisz... a zaśpiewasz?
- Co?
- Pytam, czy zaśpiewasz. Masz naprawdę przyjemny głos.
- Chcesz się teraz podlizać, żebym zapomniała o tej twojej "prawdomówności".
- Jestem szczery, nawet jakbym chciał, nie mam czym się podlizywać.
- Niech ci będzie takie wytłumaczenie.
- To co? Zaśpiewasz mi kiedyś?
- Raczej nie. Jeśli Jason się nie zgodzi, nie ma szans.
- Stawiasz na niego wszystkie karty. To idiotyzm.
- Nie gram w karty.
- Będziesz musiała zacząć. - Uśmiechnął się szeroko.
- Brzydzę się hazardem.
- Przestaniesz.
- Matko. Ktoś cię kiedyś przegadał?
- Ten przyjaciel od muzyki. On każdego przegada.
- Mam nadzieję, że go nie poznam.
- Prowadzi sklep muzyczny w mieście. Zajrzyj kiedyś do "Angel's Half Note". Jedna rozmowa i odpadniesz.
- Nie wątpię.
- To co? Mogę ci już powyciągać te ciała obce?
- Możesz. Przynajmniej przestaniesz gadać. - Uśmiechnęłam się jednostronnie, mrużąc oczy.
- Ciesz się... ciesz. Bo jego nie spławisz.
Zaśmiałam się w odpowiedzi, odwracając plecami do chłopaka.
CZYTASZ
Perfect for Each Other (zakończone)
FanfictionJak usłyszeć niemy krzyk wśród zamkniętych czterech ścian? Czyż nie wystarczy jedynie z kimś porozmawiać? Oni myślą, że tak. Osiągnięcia opowieści: #1 w Relacja (20.10.2018r) #1 w cp (30.01.2019r) #2 w jasonthetoymaker (05.05.2019r) #2 w creepypasta...