Rozdział 22

173 17 0
                                    

Jason wyszedł z łazienki. Zostawił mnie samą, zamykając drzwi. Wcześniej zgasił światło, więc pochłonęła mnie ciemność.

Hm... Wyglądał na nerwowego.

... "Zostań tutaj"... I co?

Mam tak siedzieć tutaj do śmierci? Chyba go bździ...

Wstałam ze stołka, odstawiłam go na miejsce i zebrałam się, by podejść do drzwi. Gorzej, jeśli uderzy mnie nimi drugi raz... Już jednymi dostałam, następnych zaliczyć nie chcę.

Przyłożyłam ucho do drewna. Za nimi rozległo się głuche uderzenie i odgłos padającego ciała na panele. Odsunęłam się od nich szybko, chwyciłam za klamkę, nacisnęłam ją i chciałam lekko pociągnąć do siebie, ale drzwi zamachnęły się pchnięte przez czyjąś silną rękę albo bark. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że była to łazienka i uderzyłam potylicą o umywalkę.

No cóż... Długo się życiem nie nacieszyłam. Nie wiem, ile wtedy byłam nieprzytomna. Pamiętam za to idealnie, że obudziłam się w poranek, bo słońce zaczynało świecić mi w oczy.

- Jason...? - wymruczałam, łapiąc się za głowę.

Oślepił mnie promyczek słońca, który przeciskał się przez cienkie zasłony. Okno było otwarte, a na dworze dało się słyszeć śpiew ptaków i kropel wody uderzających o twarde podłoże. Najpewniej beton. W pokoju roznosiło się echo. Dźwięki odbijały się od kamiennych, zapewne zimnych ścian. Sufit był bardzo wysoko, a łóżko, w którym leżałam, było miękkie, wygodne i duże. W poduszkach zatapiałam się, co łagodziło ból mojej głowy. Obraz wydawał się przez jakiś czas zamazany, a mruganie nie pomagało. Przecierałam oczy, by wreszcie coś zobaczyć.

Gdy wreszcie zebrałam się w sobie, uniosłam dłoń do słońca. Przez moje palce przenikały wyraźne promienie słoneczne, a skóra stała się czerwona. Przekręciłam się na lewy bok, podsuwając rękę pod policzek. Podciągnęłam też aksamitną kołdrę pod nos. Zaciągnęłam się zapachem, a później zakaszlałam. Całe łóżko pachniało słodkim mężczyzną. To nie był zapach cukierków czy kwiatów. Coś niemiłosiernie miłego, jednocześnie naturalnego i cielesnego. Zapach, którego przez jeszcze długi czas nie potrafiłam zidentyfikować.

Podniosłam się do pozycji siedzącej i wyciągnęłam nogi spod kołdry. Stopy trafiły na zimną podłogę, a wzrok na resztę pomieszczenia.

Szczęście, że wciśnięto mnie w luźny podkoszulek i krótkie spodenki.

Nie duży pokój, jak wcześniej mi się zdawało, a małe mieszkanie. Z kuchnią, salonem i nietypową łazienką. Z klatką dla ptaka na jednym z parapetów, pod którym znajdowało się wygodne biurko. Na blacie był pergamin z piórem, co naprawdę mnie zdziwiło. Kto pisze teraz czarnym tuszem na przygotowanej skórze i to kruczym piórem?

Usłyszałam otwierane drzwi i spojrzałam w tamtą stronę. Miałam nadzieję na Jasona, nie będę ukrywać. Niestety Jason stanowczo to nie był. Jakieś metr dziewięćdziesiąt, wyrobiony brzuch, silne ramiona, urocza, łagodna twarz, ale stanowczo różniąca się od twarzy Jasona. Kolejny pieprzony ideał. Jasona jeszcze zniosę ze względu na sam przypadek, zrządzenie losu, przez które dostałam od niego drzwiami, ale w przypadek z kolejnym ideałem nie uwierzę

- Gdzie jest Jason? - zapytałam prosto i surowo. Nic innego mnie nie interesowało. Gdzie jestem, po co i z kim. Każdy ma swoje priorytety, prawda? Moim była osoba, która wyróżniała się na tle innych.

- Pytałam o coś - warknęłam nagląco.

Chłopak, ponieważ wyglądał na jakieś dziewiętnaście lat, spojrzał na mnie, ale zignorował moje słowa. Poszedł do swojej kuchni, by otworzyć lodówkę i zająć się nią.

- Nie odpowiesz mi? - odetchnęłam zażenowana.

- Dlaczego ja muszę trafiać na facetów, którzy wyjątkowo nie lubią pytań? - mruknęłam do siebie.

Po paru minutach podsunięto mi pod nos coś do picia i talerz z kanapkami. Spojrzałam w niebieskie oczy z politowaniem.

- Lubię pytania. Tylko nie mam jak na nie odpowiadać - przeszło mi przez myśl.

- Jak nie masz? - spytałam zdziwiona.

- Jeśli większość ludzi cię nie rozumie, to nawet nie otwierasz dla nich ust. W moim przypadku jest nieco inaczej.

- Właśnie widzę - powiedziałam na głos. - Odpowiesz, czy będziesz mnie zagadywać?

- Jak zjesz to cię do niego zabiorę.

No to zaczęły się kolejne schody.

- Ja nie jem - odpowiedziałam sucho. - Nie mogę.

Przechylił głowę. Odłożył talerz na etażerkę, przykucając przede mną.

- Ale pić możesz - zauważył, podsuwając mi szklankę pod nos.

- Mogę - odpowiedziałam od niechcenia.

Perfect for Each Other (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz