- Zabij ich, nie są mi potrzebni - powiedziała jakaś kobieta o oschłym głosie zza moich pleców.
- Miałaś o nich inne zdanie.
- Wiem, ale teraz je zmieniłam.
Laverne wyprostowała się, słysząc jej ton, i zrobiła do tyłu parę kroków. Zachowała się tak, jakby ją znała. Patrzyła jej w oczy, splotła ręce na piersi i stanęła stabilniej.
- Przemyśl to.
- Już długo o tym myślałam. To bez sensu...
- Nie podniesiesz na mnie ręki - oświadczyła dziewczyna stojąca przede mną.
- Dlaczego nie?
- Bo ci na to nie pozwolę.
- Nie potrzebuję twojego pozwolenia.
- Potrzebujesz. Jak każdy na wszystko. To mój świat, ty tu jesteś obca.
Kobieta zaśmiała się. Zrobiła parę kroków. Zorientowałem się, jak blisko jest, dopiero gdy położyła dłonie na oparcie krzesła.
- Znałam tylko jedną zołzę, która ma takie przekonania. Zmalałaś ze dwadzieścia centymetrów, przyjaciółko.
- Zbyt długo cię nie było - odpowiedziała Lav, uśmiechając się jedną stroną ust.
- A ciebie ile nie było? Pięćdziesiąt lat? Tyle się nie widziałyśmy? Już wiem, dlaczego wybrałaś sobie akurat to ciało. Byłaś tak bardzo zdesperowana.
- Nie. Ty jak zwykle pusto patrzysz na każde swoje wcielenie, prawda? A, nie. Zapomniałam, że ty masz tylko jedną powłokę, o którą musisz dbać. Skazano cię, "przyjaciółko". Wyrzucono cię, a teraz próbujesz żyć tutaj, na ziemi. Tylko nie wiem jeszcze, po co tak naprawdę mnie tu przywiodłaś.
- Od tak. Żeby się upewnić, że żyjesz - zachichotała. - A to twoja kolejna ofiara? - Nachyliła się do mojego ucha. - Słodziutki - stwierdziła, biorąc w dłoń mój podbródek i odwracając do siebie. - Ładnie go ujarzmiłaś, nie powiem. Oddałaś mu swoje człowieczeństwo, haha. Jesteś słabiutki i już bezwartościowy - szepnęła, chuchając mi w ucho. - Mogłaby cię wyrzucić. Już nie jesteś sobą.
- Zostaw go. Nie mieszaj mu, i tak w nic ci nie uwierzy.
- Wytresowałaś go. Mądrze. - Odsunęła się.
- Nie dotykaj go i odejdź parę kroków.
- Ależ ja nie chcę jego osoby! Tylko mówię, że był tak silny jak ty, może nawet lepszy. A ty go perfidnie oszukałaś. Przecież jesteś tylko młodą dziewczyną. Zagubiona, zniszczona, wytargana z obiegu, biedna mała Incarne.
- Nie jestem Incarne i nigdy nie nosiłam takiego imienia. Jestem Lav, ale ty nie masz prawa się tak do mnie zwracać.
- Pamięć ci szwankuje jak z każdą reinkarnacją. Stałaś się ludzka.
- Nie obrażaj mnie. Nie porównuj mnie do tych śmieci. Stąpasz po moim świecie.
- Jesteś na moim terytorium. To moje imperium, to ty tu jesteś obca.
- Chyba nie mówisz tego serio - zaśmiała się. - Nie jesteś tutaj wiele warta. Cały świat jest mój, czegokolwiek byś nie zrobiła. Jestem Bogiem, a ty tylko demonem, który nie może wrócić do Irkalli. To śmieszne, prawda? Nawet nie chcieli cię zniszczyć. Po prostu pozbyli się problemu. Jakie to uczucie? Upokorzono cię...
- Nieprawda! - podniosła głos w rozwścieczeniu. - Nic o mnie nie wiesz, słaby człowieku, który uroił sobie, że jest Bogiem! Dawno straciłaś swoje prawe imię i teraz cierpisz jako beznadziejny człowiek! Ile ciebie poniżano?! Co tobie zrobiono?!
CZYTASZ
Perfect for Each Other (zakończone)
FanfictionJak usłyszeć niemy krzyk wśród zamkniętych czterech ścian? Czyż nie wystarczy jedynie z kimś porozmawiać? Oni myślą, że tak. Osiągnięcia opowieści: #1 w Relacja (20.10.2018r) #1 w cp (30.01.2019r) #2 w jasonthetoymaker (05.05.2019r) #2 w creepypasta...