Rozdział 24.1

170 11 0
                                    

Jednak nie znalazłem się w swoim mieszkaniu, a w ciemnej, zimnej i wilgotnej otchłani. Poszczerbione skalne ściany oświetlało jedynie znikome światełko, ostatni płomyczek, być może nadzieja na wolność. Muszę się od niej uwolnić. Uciec i zostawić ją za sobą jak poprzednie. W piersi poczułem ścisk. Stres, opresja... strach?

Odwróciłem głowę do ognika. Ujrzałem tlącą się, ciepłą smugę czerwieni i pomarańczy. Tańczyła jak tancerka do muzyki wybębnianej przez krople wody. Kołysała biodrami, skakała, unosiła nogi i wiła się wokół partnera - łatwopalnego włókna o dużej wytrzymałości. Poświęcała mu całą swoją uwagę, dając się nosić na wietrze. Nie bała się go odstąpić, by zaraz później wrócić i przylgnąć do niego całym swoim ciepłem, podarować mu całe swe uczucie, pasję i zapał do życia. Stawali się jednością i rozłączali się targani przez okoliczności, złe nastroje, gorsze dni, przeciwności losu i krople wody. Jednak grunt pod nimi powoli się topił. Krople rozpalonego wosku ściekały na chropowate podłoże, brudząc je swoją doskonałością, gładkością, pozostałościami po uczuciu. Spanikowany mężczyzna zaczął uginać się pod ciężarem kobiety, lecz nie puścił jej ani na moment. Słabł, topniał, wypalał się, ale ona nadal była z nim. Będzie z nim, dopóki nie spadnie na nich ostatnia kropla niepowodzeń, póki ich nie rozdzieli. Przecież ten płomyczek mógłby przeskoczyć na inny, świeższy i nowszy lont, którego dom stał w sąsiedztwie. Mimo wszystko on gasł razem ze swoim stelażem. Nie szukał innego oparcia.

W skroń wbito mi kolejną partię akupunktury. Uniosłem dłoń do czoła, ówcześnie przypatrując się jej uważnie. Szukałem krwi, brudu, zniszczeń. Znalazłem jedynie chłód i wodę.

Wtem coś uderzyło mnie w policzek. Malutkie, wydające głuchy dźwięk i rozpryskujące się. Kropla. Po późniejszym sprawdzeniu okazało się, że przeźroczysta. Woda? Alkohol? Deszczówka?

Podniosłem się do pozycji siedzącej. Kawałek mojego kolana oświetlało zimne światło pochodzące ze szczeliny między skałami. Wypatrując przez moje jedyne okienko na świat, dostrzegłem fragment skalistej kuli pyłu otoczonej zimnym blaskiem i milionem lampek. Ciepłych, zimnych, bezbarwnych; takich jak ludzie - różnorodnych. Otoczeni w ponurym, ciemnym wszechświecie, stanowią jedyne światełka, jedyne szczęście, jedyną nadzieję i... chyba jedyne uczucia, konkretnie jedno, którego nazwy nie wymówię. Nie. Już sama myśl o nim rozpala malutki ogień w mojej piersi. Nigdy wcześniej nie byłem tak chwiejny, tak prawdziwy i jednocześnie zagubiony w samym sobie. Nic nie roznieciło ognia w mojej klatce piersiowej.

Moja pierś! Gdzie jest Carillon?

Zacząłem nerwowo szukać rękami torby, w której była pozytywka. Nigdzie wokół nie potrafiłem natrafić na czarne włókna. Kiedy wreszcie dostałem do rąk torbę, przetrząsnąłem ją dokładnie i obsesyjnie, ale tej rzeczy nadal nie było. Rozejrzałem się po pomieszczeniu.

Przecież musi gdzieś tu być!

Dostrzegłem Carillona po parunastu sekundach. Owinięty był w jakąś chustkę, żeby nie kapała na niego woda i nie stał na nierównym podłożu, które mogłoby poharatać go od spodu.

Przycisnąłem go do piersi. Szew niestety jest zbyt mocny, żebym mógł podarować mu najlepszy dom. Nie rozpruję go tutaj, choć lepszego nie zrobię... Czy on nie mógł mi wszyć go do środka?

Odetchnąłem. Znalazł się i to jest najważniejsze. Moja malutka zniszczona pozytywka... Taka biedna.

Odwróciłem się do miejsca, w którym się obudziłem. Posłanie było bordowym kocem (takim z frędzelkami na rogach) spoczywającym na najrówniejszym skrawku poszczerbionej skały, jaki był w "pomieszczeniu". Pod głowę podłożono mi zwinięty bawełniany materiał. Wszędzie szukałem mojej koszuli, ale nie znalazłem jej. Z jakiego powodu miałbym ją znaleźć? Przecież nie miałem jej już na tamtym... Jak to nazwać? Przesłuchaniu?

Odłożyłem Carillona do torby.

Z kamiennej komnaty było tylko jedno jedyne wyjście - wąska szczelina w litej skale, po której ścianach ściekała woda wąskimi stróżkami. Czym bliżej niej podchodziłem, tym wyraźniejszy wydawał mi się niski kobiecy głos dochodzący z zewnątrz.

Perfect for Each Other (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz