-Pani choroba to nie jest wcale żadna choroba.-powiedział lekarz patrząc na mnie
-Jak to?-zapytałam zaciekawiona
-Jest pani w 5 tygodniu ciąży.-popatrzyłam na niego jak na głupka.
-Czy pan sobie żartuje?-zapytałam.
-Z takich rzeczy się nie żartuje. Zrobimy pani USG i wyposcimy do domu. Musi pani się oszczędzać.-powiedział i wyszedł.
-Chris kurwa co ja mam teraz zrobić?
-Siostra urodzisz to dziecko.-powiedział stanowczo.
-Wiesz że Alex nie chce teraz dziecka jak ja mu to powiem. Spodziewam się jego niechetnej reakcji. Pewnie mnie zostawi.
-Lucy nie myśl tak pesymistycznie. To nie tak działa. On Cię kocha może i będzie tak samo zszokowany jak ty ale napewno Cię nie zostawi samą.-powiedział mój brat i mnie przytulił.
-Lucy jak tylko się dowiedziałem że jesteś w szpitalu to tu przyszedłem.-powiedział Ben czyli mój tata ten biologiczny.
-Hej tato już jest ok.-powiedziałam mu.
-Chris dzięki i jakbyś mógł zwołać Alexa. Tato potem ci wszystko powiem.-powiedziałam i oboje wyszli a wszedł mój chłopak.
-I co jest kochanie?-zapytał
Pov. Alex
Chris powiedział abym wszedł do Lucy i nie przestraszył się tego co mi powie.-I co jest kochanie ?-zapytałem calujac ją w czoło.
-Kochanie bardzo Cię kocham-powiedziała zestesowana bo bawiła sie palcami.
-Ja ciebie też ale mów prosto z mostu.
-Bo ja... ymmm... emmm... no... bo my... będziemy.... emmm... mieć dziecko. To znaczy... jestem w ciąży...-wydusila to z siebie.
Jestem kurwa tak zszokowany że nie wiem co powiedzieć. Kocham ją i napewno nie zostanie sama z tym dzieckiem.
-Czyli... nie wiem co powiedzieć.
-Nie uciekniesz?-zapytała zasmucona
-Nawet mi to do głowy nie przyszło. Kocham Cię i tą fasolkę.-powiedziałem i ją przytuliłem
-Ja ciebie też kocham.-szepneła mi na ucho- Nie wiem czy dam radę.-zapłakała
-Damy radę. Nigdy nie zostaniesz sama.-Powiedziałem.
Wracaliśmy już do domu trzymałem Lucy za rękę. Chris prowadził auto. Nikt sie nie odzywal bo nikt nie wiedział co w takiej sytuacji można powiedzieć. Wszyscy już wiedząc co jest Lucy.
-Chris zawieź mnie na grób mamy.-powiedziała Lucy, a on to zrobił bez zawachania.
Chciałem wyjść z auta aby iść z nią na grób.
-chce zostać sama. Wrócę później do domu.-rzekła Lucy.
-Poczekamy na Ciebie-powiedział Chris.
-Wrócę sama czy wy tego nie rozumiecie! Mam niedaleko.-podniosła głos i wyszła z auta zatrzaskując drzwi.
Pov. Lucy
Usiadłam na grobie mamy i zapłakałam.-Mamo tak bardzo mi Cię brak. Zawsze byłaś przy mnie. Wychowałaś mnie nigdy tego nie zapomne. Jesteś moją mamą i zawsze nią bedziesz. Chodź już mi nie pomożesz rozmową nigdy więcej. Wierzyłam w to zawsze że ty pomożesz mi wychować moje dzieci ale teraz wiem już że życie to nie jest bajka. Ciebie już ze mna nie ma a ja muszę sobie z dzieckiem poradzić sama.-łzy splywaly mi po policzkach strumieniami- Mamo wróć do mnie proszę. Wolałabym żeby to życie było inne.-wstałam z jej grobu i poszłam ulicą w stronę mojego domu.
Doszłam do domu po 45 minutach. Usiadłam na ławce przed domem i w pewnym momencie poczułam że ktoś siada obok mnie i mnie przytula. Poczułam znajome perfumy.
CZYTASZ
Sms /Hrvy [ZAKOŃCZONE]
FanfictionNieznajomy: jednak ci zależy skarbie. Ja: wcale nie. Chce poprostu wiedzieć kim jest mój stalker. Nieznajomy: ja cie nie stalkuje. Chce cie porostu poznać Ja: Tak tak... Nieznajomy: Nie wierzysz mi. Ja: a możesz przynajmniej powiedziec jak wygladas...