-Co ty tutaj robisz? - Pytam zdziwiona, a jednocześnie wściekła.
-Cher, proszę porozmawiaj ze mną.
-Nie mamy o czym rozmawiać.
-Przyjechałem specjalnie po ciebie.
-Nie prosiłam cię o to. Bardzo chętnie wrócę sobie autobusem.
-Cher proszę cię. Mam twój ulubiony sok. - I chłopak ze skruszoną miną podaje mi sok kiwi, banan i mięta.
Prawda uwielbiam ten sok, ale nawet to mnie nie przeprosi. Niech sobie nie myśli. Biorę jednak od niego tę butelkę i wymuszam udawany, delikatny uśmiech.
-To co pogadasz ze mną? - Mówi chłopak z szerokim uśmiechem.
Patrzę się na niego dalej z tym samym fałszywym uśmiechem przyklejonym do twarzy. Odkręcam butelkę i go nim oblewam, po czym idę w kierunku przystanku.
-Naprawdę?! - Krzyczy wściekły.
-Zostaw mnie w spokoju! - Krzyczę i zauważam swój autobus, więc podbiegam do niego i wsiadam.
Zajmuję jedno z miejsc i zakładam słuchawki. Jest mi tak smutno. Tak strasznie się na nim zawiodłam. Ten idiota był moim najlepszym przyjacielem. Nie wiem czy kiedykolwiek się pogodzimy.
Jednak przybliżę wam swoją historię może od początku.
Jestem Cheryl, bliscy mówią mi Cher. Jestem niską, chudziutką blondynką o kręconych włosach. Należę do osób spokojnych, nie lubię się integrować i ciężko przychodzi mi do siebie dopuszczanie ludzi. Natomiast jestem zapaloną wirtuozką. Gram na pianinie i gitarze oraz amatorsko śpiewam i pisze piosenki. Mieszkam w Londynie razem z moim tatą. Niestety już tylko z tatą. Moja mama zginęła w katastrofie, zamachu mniejsza, jak to sobie nazwiecie. Miałam 13 lat, gdy to się wydarzyło. Teraz mam 17 i nadal to przeżywam tak, jakby się to stało wczoraj. Moja mama była stewardesą miała lot do Dubaju, kiedy na pokładzie samolotu znaleziono bombę, a ta potem eksplodowała. Okropnie to przeżywam do tej pory. Natomiast ten idiota, z którym się kłóciłam to mój przyjaciel Josh i tak naprawdę dzięki niemu się ogarnęłam po jej śmierci. Jednak krótki czas temu zachował się okropnie, jakby nasza przyjaźń nic dla niego nie znaczyła.
Obecnie moim chyba największym problemem jest to, że się w tym plancie zakochałam. Trwa to już z jakiś ponad rok. Znamy się od podstawówki dlatego w sumie nasza kłótnia boli mnie jeszcze bardziej, ale mimo to przyzwyczaiłam się, że dla niego jestem tylko ziomkiem.
Odrywam się na chwilę od moich myśli i wysiadam z autobusu, po czym kieruję się do domu. W drzwiach wita mnie mój tata.
-Cześć córcia. - Mówi i całuję mnie w czoło.
-Cześć. - Rzucam krótko.
-Zrobiłem twoje ulubione danie. Zjesz?
-Nie jestem jakoś głodna, ale placka jabłkowego nigdy nie odmówię. - Mówię i lekko poprawia mi to humor muszę przyznać.
Siadamy razem do stołu i jemy najlepsze danie na świecie. Mój tata nauczył się go robić po tym, jak mama umarła żeby w jakiś sposób chociaż trochę poprawiać mi humor. Podziwiam go za to bo jemu także było ciężko, a myślał przeważnie o tym jak to się odbija na mnie.
-Jak tam było na zajęciach? - Pyta.
-Dobrze.
-A zaśpiewałaś w końcu tą swoją piosenkę?
-Nie. - Mówię i opuszczam wzrok w talerz.
-Kochanie jest naprawdę świetna. Nie powinnaś się jej wstydzić. Co Josh o niej sądzi?
CZYTASZ
Friendzone
Dla nastolatków"Znowu mam całe załzawione oczy na samo to wspomnienie. -Wyjdź stąd. - Mówię spokojnie. -Cher proszę, wysłuchaj mnie chociaż. -Stawałeś zawsze po mojej stronie nawet jeśli nie trzeba było i nawet jeżeli był to twój najlepszy kumpel, a teraz kiedy mo...