Na wstępie bardzo was przepraszam za spóźnienie. Wiem, że rozdział obiecałam wieczorem ale miałam małe opóźnienie nie zależne niestety ode mnie, spowodowane kłopotami technicznymi. Pomijając to życzę miłego czytania! :))
Jak ubrać w słowa to wszystko co się ciągle zdarza? Nie da się. Przynajmniej ja nie potrafię. To jest, jak lawina zdarzeń, która niszczy wszystko na swojej drodze. Szczególnie mnie. Rozbiera mnie na małe kawałeczki dzień za dniem i rzuca we mnie grantami. Tymi grantami są emocje, których jest za dużo. Zbyt dużo się dzieje, a ja zbyt dużo czuję.
Jeden granat... ból
Drugi granat... żal
Trzeci granat... smutek
Czwarty granat... bezwarunkowa miłość
Piąty granat... tęsknota
Szósty granat... niewiedza
To wszystko uderza we mnie z każdą sekundą, każdego cholernego dnia. Nie mogę od tego uciec. Nie udaje mi się to nawet w śnie, bo to mi nie pozwala spać. Jestem bez sił. Żyję bo żyję ale z obrzydzeniem spoglądam na ten świat. Za każdym razem mam wrażenie, że podczas gdy ja przeżywam swój własny dramat to życie tak po prostu się toczy. Jak gdyby nigdy nic. Na niebie pojawia się słońce. Ludzie się uśmiechają i czerpią z życia tyle ile się da. Młodzi tacy, jak ja imprezują. Codziennie w szkole i po za nią spędzają ze swoimi rówieśnikami czas, który poświęcają na żarty i wyluzowanie się. Inni spotykają się ze swoimi drugimi połówkami i spędzają ze sobą namiętne chwile. To wszystko wygląda na pozór tak sielankowo. Tak bardzo utopijnie. Mimo to iż nie ja jedna zmagam się z problemami i mam tego świadomość, że są też ludzie tacy, jak ja. Ludzie, którzy cierpią, a ból rozrywa ich serce od środka z każdą sekundą. Jednak patrzenie na całą tą szczęśliwą otoczkę życia, które toczy się ot tak po prostu jest dobijające. Przecież każdy z nas jest taki sam i każdy chciałby żyć w spokoju. Nie mówię już o szczęściu ale o spokoju. Jak widać jednak nie wszystkim ten rzeczownik jest pisany. W tym także ja nie jestem osobą, która byłaby w jego posiadaniu.
Właśnie to mnie tak bardzo dobija. Bo ja przeżywam istny dramat. Od tygodnia nigdzie nie wychodziłam, praktycznie nie rozmawiałam z nikim, tylko zdawkowo odpisywałam na wiadomości. Z babcią też nie rozmawiam za dużo. Przyjechała na następny dzień po moim telefonie. Powiedziałam jej, jak wygląda sytuacja ale nie miałam ochoty na pocieszające pogadanki. Wiedziałam, że kobieta chce dla mnie, jak najlepiej i jej też jest ciężko. Doskonale o tym wiedziałam i byłam jej szalenie wdzięczna, ale dłuższa rozmowa o tym to nie był dobry pomysł. To zawsze kończyło się tak samo. Zawsze kończyło się wylanym morzem moich łez. Jednak mimo iż faktem było, że na rozmowę nie miałam nawet najmniejszej chęci to sama obecność staruszki w jakiś sposób dobrze na mnie oddziaływała. Jej każde uniesienie kącików ust i wykrzywianie ich w smutny, troskliwy i współczujący uśmiech w kilku procentach dodawało mi otuchy. Mimo, że nie było taty przy mnie to nie byłam sama. I o tym zapomniałam z każdą chwilą. Niby takie proste ale jednak nie do końca. Nie mam ochoty tak naprawdę zamieniać z nikim żadnego słowa. Po prostu nie umiem i to jest fakt, przestałam posiadać tą umiejętność, od kiedy tata zapadł w śpiączkę.
No właśnie minął tydzień. Tydzień, który dla mnie jest niczym kilka miesięcy. Tydzień od kiedy tata został postrzelony. Ja przez ten cały tydzień nie ruszyłam się z domu dalej niż na chwilę spaceru z guzikiem bądź do szpitala. Totalnie olałam szkołę i nadchodzące egzaminy. W tym momencie ani mnie to nie interesuję, ani mi na tym nie zależy. Jedyne na czym mi zależy to, to by tata się wybudził. To jest jedyne czego teraz chcę.
Zdawkowo kontaktowałam się z Evą i Ashem, odpisywałam im po prostu krótko na wiadomości. Josh był kilka razy, ale dużo też nie zdziałał. Dość regularnie zagląda do mnie chociaż raz na dzień. Stara się mnie jakoś podnieść na duchu i odciągnąć moje kłębiące się myśli ale niestety bezskutecznie. Ku mojemu zdziwieniu nawet Kevin pisał, czego kompletnie się nie spodziewałam. Chłopak na dosłownie kilka sekund przykuł moją uwagę ale szybko ją stracił, ponieważ nawet mu nie odpowiedziałam na wiadomość.
CZYTASZ
Friendzone
Roman pour Adolescents"Znowu mam całe załzawione oczy na samo to wspomnienie. -Wyjdź stąd. - Mówię spokojnie. -Cher proszę, wysłuchaj mnie chociaż. -Stawałeś zawsze po mojej stronie nawet jeśli nie trzeba było i nawet jeżeli był to twój najlepszy kumpel, a teraz kiedy mo...