-Cheryl do jasnej cholery! - Krzyczy brunet.
Po wielokrotnym krzyczeniu zarówno Asha, jak i Josha przytomnieje. W jakimś stopniu mój umysł wraca na ziemię.
Siedzę nadal na ławce. Nie mam nawet sił się ruszyć. Odleciałam po prostu krótko mówiąc. Mój mózg z jednej strony pracował ale z drugiej także się zatrzymał. Moje serce niby biło ale ono też cierpiało i się zatrzymało.
To wszystko było z jednej stron tak bardzo nieprawdopodobne, a z drugiej tak bardzo do przewidzenia za każdym razem.
Nie interesowało mnie zupełnie to czy lekcje trwają, czy ktoś mi się przygląda czy też nie. Nie interesowało mnie nic co działo się dookoła mnie. Mój umysł przestał na chwilę przetwarzać jakiekolwiek informacje. Chciał tylko wiedzieć co z tatą. Tylko to w tamtej chwili mnie interesowało. Nic więcej nie miało znaczenia.
Nawet nie miałam zielonego pojęcia, w którym momencie pojawił się Josh. Nie wiedziałam skąd ani jak. Nie wiedziałam nic.
Siedząc dalej jakby mnie ktoś do tej drewnianej ławki przybił gwoździami. Brunet, który w przeciągu paru minut pojawił się przy mnie i przez dłuższy czas razem z Ashem krzyczał coś w moim kierunku, teraz kucał trzymając dłonie na moich kolanach.
W końcu kiedy pomału mój mózg i w ogóle cały organizm wracały do rzeczywistości, spojrzałam na przyjaciela. Jego twarz wyrażała w tym momencie tak wiele emocji. W jego oczach widoczne było zmartwienie, niepokój i troska.
-Cheryl co się stało?! - Ponownie zadał mi pytanie podniesionym głosem.
Spojrzałam swoimi załzawionymi oczami na przyjaciela. Mogę się założyć, że moja twarz w tamtym momencie wyglądała, jak martwa.
-Tata miał wypadek. - Mówię cicho, powoli i spokojnym tonem patrząc na Josha, a potem darząc spojrzeniem także Asha.
Na twarze chłopaków wpłynęło widoczne i jednakowe zdziwienie oraz współczucie. Otarłam dłonią szybko wydostające się po raz kolejny łzy z moich oczu i ponownie przeniosłam wzrok na bruneta.
-Jak to? Gdzie on teraz jest? Co z nim? - Z ust Josha wylał się ciąg pytań.
Ash natomiast przysiadł obok mnie, objął mnie ramieniem i przytulił do siebie. Nic nie mówił, po prostu był.
-Nie wiem. - Wzruszyłam ramionami.- Dzwonił komendant. Powiedział mi tylko, że go postrzelili na akcji i transportują go teraz do szpitala w Londynie. - Powiedziałam wypuszczając kolejne pojedyncze łzy z moich oczu i opierając głowę na ramieniu blondyna. - Nie byłam w stanie zapytać się o nic więcej. Sama informacja pozbawiła mnie myślenia i zdolności oddychania. - Otarłam poliki z łez i spojrzałam na przyjaciela.
-Gdzie masz telefon? Ja zadzwonię dowiem się wszystkiego i pojedziemy tam od razu. - Powiedział stanowczym głosem chłopak, a ja kiwnęłam tylko potwierdzająco głową.
Ash podał mu mój telefon, który zgaduję musiał podnieść, kiedy wypuściłam go z ręki. Brunet od razu sprawdził numer do przełożonego mojego taty i nacisnął zieloną słuchawkę. Wstał na równe nogi, odszedł kawałek i po jego poruszających się ustach widziałam, jak toczył rozmowę.
Ja nie byłam po prostu w stanie. Ciężko mi było cokolwiek wydusić z siebie w stronę przyjaciół, a co dopiero jak miałabym rozmawiać z przełożonym taty. W tamtym momencie jedyne za co dziękowałam Bogu to, to iż ta dwójka jest przy mnie. Za to, że Josh jest przy mnie mimo tego wszystkiego co się między nami wydarzyło.
-Na pewno wszystko będzie dobrze. - Powiedział Ash wciąż obejmując mnie ramieniem.
Nie odpowiedziałam nic. Pociągnęłam tylko nosem i wpatrywałam się w swoje splecione ze sobą palce, które w tamtym momencie były zabójczo interesujące. Ręce mi drżały z przypływu nerw.
CZYTASZ
Friendzone
Teen Fiction"Znowu mam całe załzawione oczy na samo to wspomnienie. -Wyjdź stąd. - Mówię spokojnie. -Cher proszę, wysłuchaj mnie chociaż. -Stawałeś zawsze po mojej stronie nawet jeśli nie trzeba było i nawet jeżeli był to twój najlepszy kumpel, a teraz kiedy mo...