-No już wstaję. Już. - Mówię do guzika, który o kilku minut uporczywie próbuje mnie obudzić. Mój kochany piesek, liże mnie po twarzy i trąca noskiem. Skoro ta najukochańsza istota na świecie chce żebym wstała, to nie mam wyjścia.
Podnoszę się z łóżka, a guzik zadowolony z siebie plącze się pod moimi nogami. Kieruję się do łazienki w celu ogarnięcia się. Biorę szybki prysznic, następnie myję zęby i przemywam twarz tonikiem.
Kiedy wracam do pokoju wyciągam z szafy szare jeansy i białą bluzkę z długim rękawem. Ubieram się, po czym na koniec rozczesuję włosy. Biorę telefon z łóżka i chowam go do tylnej kieszeni swoich spodni schodząc na dół do kuchni, przy czym wiernie towarzyszy mi guzik.
Kiedy wchodzimy do pomieszczenia, nasypuję zwierzęciu karmy do miski, a sobie zaczynam parzyć herbatę. opierając się o blat i patrząc na guzika, który wręcz pochłaniał swoje jedzenie znowu odpłynęłam w sowich myślach.
Po wyjściu Josha ciągle myślałam o naszej rozmowie. Całkowicie nie mogę zrozumieć, w którym momencie zboczyliśmy z jakiejś naszej prostej, wyimaginowanej trasy. Kiedy skręciliśmy źle? Kiedy to się zaczęło robić takie trudne i pokręcone?
Zgadza się ! Do zakochania jeden krok.
No właśnie tylko jeden krok. Czy to nie jest z lekka paradoksalne? Jedna osoba zrobi krok w waszą stronę, a wy za to w stronę kogoś innego. Jednak tak już to działa. Zazwyczaj. Tak się po prostu dzieje między ludźmi. Jesteśmy tylko zwykłymi istotami i nie zmusimy nikogo do miłości.
I z tych jakże błyskotliwych myśli wyrywa mnie świst czajnika, który sygnalizuje zagotowaną wodę. Wyłączam kuchenkę i chwytając czajnik nalewam wody do kubka, parząc herbatę. Guzik po skończeniu posiłku ponownie zaczyna mi się plątać pod nogami. W tym samym czasie także dzwoni mój telefon. Wyciągam go robię zdziwioną minę sama do siebie. W poniedziałek rano obstawiałam, że to będzie Josh lub tata. Jednak na moim wyświetlaczu pojawia się numer i zdjęcie kontaktowe, które ustawiłam czarnowłosego chłopaka.
-Halo. - Odbieram i mówię lekko jakby niepewnym lub zestresowanym tonem głosu. Sama nie wiem do końca.
-Hej, jadę po Ash'a właśnie dziś wyjątkowo i tak sobie pomyślałem o tobie. Wpaść i podrzucić też ciebie może? - Pyta Kevin.
Jego pytanie zbiło mnie z tropu. Normalne pytanie ale mimo wszystko zdziwiło mnie ono.
I teraz w mojej głowie toczy się szybka analiza. Czy Josh przyjedzie? Nie wiem w zasadzie nie odzywał się odkąd wczoraj wyszedł po naszej rozmowie. Zgodzić się czy odmówić? O jeju nie mam pojęcia. Nie chcę urazić ani jednego ani drugiego. Z drugiej strony nie ukrywam chciałabym zobaczyć czarnowłosego i to bardzo. Jednak Josh nawet, jak był na mnie obrażony przyjechał po mnie, więc obstawiam drogą dedukcji, że tak będzie i tym razem.
-Jesteś? - Upomina się Kevin.
-Tak, tak. Wiesz co bardzo mi miło, że pomyślałeś ale muszę odmówić. - Mówię zaciskając oczy, a następnie je otwierając.
-W porządku, to do usłyszenia. - Mówi chłopak i się rozłącza.
Patrząc na godzinę na wyświetlaczu i kalkulując, że mam jeszcze chwilę do przyjazdu bruneta postanawiam przejść się na krótki spacer z guzikiem. Zakładam swoje buty, pieskowi natomiast zapinam smycz i oboje wychodzimy przed dom. Zamykam jeszcze tylko drzwi i kieruję się ze zwierzęciem kawałek drogi.
Po kilku minutach wracamy do domu, a ja dokańczam picie swojej herbaty. Moje dalsze spokojne spożywanie napoju uniemożliwia mi dźwięk klaksonu, który oznajmia mi, że Josh już przyjechał. Odstawiam kubek do zlewu i szybkim krokiem kieruję się na górę po swoją torbę. Schodzę na dół zakładam buty oraz biorę z wieszaka jeansową kurtkę. Zamykam drzwi i idę w kierunku samochodu przyjaciela.
CZYTASZ
Friendzone
Teen Fiction"Znowu mam całe załzawione oczy na samo to wspomnienie. -Wyjdź stąd. - Mówię spokojnie. -Cher proszę, wysłuchaj mnie chociaż. -Stawałeś zawsze po mojej stronie nawet jeśli nie trzeba było i nawet jeżeli był to twój najlepszy kumpel, a teraz kiedy mo...