ROZDZIAŁ 20

145 11 1
                                    

- Hej! - krzyknęłyśmy przez muzykę i się z nim przywitałyśmy.

- Tam macie alkohol - wskazał na pokój, w którym świeciło się światło.

Ruszyłyśmy w tamtym kierunku, jak się okazało, była to kuchnia, a cały alkohol stał na wyspie kuchennej.

- Nie wiedziałem, że będziesz. - zwrócił się do mnie Eric.

- Też się tego nie spodziewałam.

- Gdzie Nathan? - spytał chłopak.

- To nie ma go tu? - spytałam zdziwiona, a chłopak pokręcił przecząco głową.

W takim razie, gdzie on jest... I wtedy moje wątpliwości się rozwiały, bo do kuchni wszedł Nathan z Emmą obejmując ją w tali..

Zmienił się? Ale byłam głupia i naiwna. Co ja sobie myślałam, że najbardziej popularny i chamski chłopak się we mnie zakochał na zabój...

Spojrzałam na niego, a potem na nią. Dziewczyna zabijała mnie wzrokiem, a Natnan... spojrzał na mnie z wyraźnym szokiem, że mnie tu widzi, ale stał w miejscu, trzymając Emme..

- Idę zapalić, chodź ze mną Li.

Wyszłam szybko z pomieszczenia i czułam jak po moich policzkach, płyną już łzy.

Ale jestem głupia, że wierzyłam w jego dobre intencje...

- Nie mogę w to uwierzyć. - Powiedziałam do przyjaciółki przez łzy.

- Głupi frajer, było mu przypierdolić. - Powiedziała wkurzona Li.

- Mógł mieć, chociaż odwagę i się przyznać...

Wypaliłam papierosa i wróciłyśmy do środka. Ruszyłam w kierunku łazienki, aby poprawić makijaż. Nie wierzę, po prostu nie wierzę. Jeżeli go spotkam, to nie ręczę za siebie, to samo tyczy się Emmy...

Chciałam wyjść z łazienki, ale zostałam znów wepchnięta, sprawcą był Nathan...

- Nie wiedziałem, że tu będziesz... - Hanna licz do 10, powoli wdech, wydech.

- I to cię usprawiedliwia!?

- Nie...

- Zejdź mi z oczu, nie chcę Cię widzieć, jesteś skończonym idiotą!

- Han, proszę.. - chłopak podszedł do mnie, złapał mnie za ręce i patrzył prosto w oczy. - Tylko ją obejmowałem, do niczego między nami nie doszło...

- I myślisz, że ci uwierzę? Nathan pomyśl.

- Wiem...

- Dlaczego nie powiedziałeś mi o imprezie? - w odpowiedzi usłyszałam ciszę.

Stałam chwilę i na niego patrzyłam, a on jedyne co zrobił, to spuścił wzrok na swoje buty, ominęłam go i opuściłam pomieszczenie.

- To koniec. - rzuciłam na odchodne.

Odnalazłam moje przyjaciółki przy barku.

- Wracam do domu. - Powiedziałam, a na ich twarzach dostrzegłam zdziwienie. - Nawet nie pytajcie...

- Zamawiam taksówkę - stwierdziła Grace.

Czekałyśmy na taksówkę, która przyjechała 10 minut później. Podałam adres i wróciłam do domu.

Co ja powiem mamie "Nathan nie przychodzi do nas, bo leciał na dwa fronty".

Jaka ta sytuacja jest żałosna...

Kretyn: Przepraszam Han
Ja:To nic nie zmienia...
Kretyn: Wiem, ale to naprawdę nie było tak, jak wyglądało...
Ja: A jak było?
Kretyn: Prowadziłem ją, bo była pijana i ledwo trzymała się na nogach.
Ja: Każda wymówka jest dobra.
Kretyn: Han wybacz mi...
Ja: Daj mi spokój. Powiedziałam, że to koniec..

Ostatni telefon[+18] I i II częśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz