ROZDZIAŁ 48

7 1 0
                                    





Jack! Jack przestań! Przestań kurwa! Zabijesz go! Jack! Moje krzyki nie dawały rezultatu.

Byłam bezradna, widziałam jak Jack okłada jego twarz, ciosami, leżąc na nim, a Nathan? Nathan nawet się nie bronił. Nie wiem, dlaczego przecież umiał się bić był silniejszy od Jack'a. Moja twarz zalała się łzami. Postanowiła zadzwonić na policję. Ciągle płacząc, patrzyłam na nich. Podjęłam próbę rozłączenia ich, ale na próżno. Jack odepchnął mnie z wielką siłą. Upadłam, moja głowa zderzyła się z zimnym betonem, który był na podjeździe jego domu.

Nathan przepraszam. Szepnęłam.

Czułam jak po skroni płynie krew, która na policzku miesza się razem z moimi słonymi łzami. Gdy zaczęły zamykać mi się oczy, on nadal bił Nathana. Nic nie mogła zrobić. Czułam się okropnie, przeze mnie, działa mu się krzywda, a ja nic kompletnie nic nie mogłam zrobić, byłam sparaliżowana. Czułam się winna...

Oczy się zamknęły, a ja poczułam ból, smutek, żal i nie widziałam już nic.

Kompletna pustka.

...

Gdy otworzyłam oczy, zobaczyłam karetkę, okazało się, że rozcięłam łuk brwiowy, ale to nic poważnego. Założyli mi opatrunek, przy karetce stał Jack, ale tak bardzo nie chciałam go widzieć

Han przepraszam, nie chciałem zrobić ci krzywdy.

Nie chce mieć z Tobą nic wspólnego. Jedź do domu.

Jack spuścił wzrok i odszedł. Nie zostawiłam go przez to, że nadal czuje coś do Nathana, lecz przez to, że się z nim całowałam. Wysiadając z karetki wzrokiem szukałam Nathan'a. Zobaczyłam jedynie jego mamę.

Gdzie on jest? Spytałam, nie wiedziałam, czy mi powie, bo w końcu to przeze mnie został pobity.

Kochanie myślę, że najlepiej, jak się położysz. Mamy pokój gościnny, zostaniesz. Nie możesz wracać autem w takim stanie nawet taki kawałek. Jutro na spokojnie pogadacie. Dobrze? Jedyne, na co się wysiliłam to kiwnięcie głową.

Jego mama zaprowadziłam mnie na piętro do wolnego pokoju. Zostawiła mi zapaloną lampę i wyszła, zostawiając mnie samą z myślami. Usłyszałam ciche pukanie do drzwi. To był Nathan. Był opuchnięty, miał podbite oko i jak ja plaster na łuku.

Przyniosłem ci koszulkę do spania. W ręku trzymał swoją dużą koszulkę.

Dziękuję. Zostaniesz ze mną chwilę? Chłopak bez słowa usiadł obok mnie. Przepraszam za to moja wina.

Dostałem to, na co zasłużyłem. Niepotrzebnie się odzywałem do ciebie, psułem twój związek.

On się zepsuł już dawno, zanim wróciłeś. Pisałam do ciebie. Czemu nie odpisałeś?

Kazałaś mi się nie odzywać. Staram się dotrzymać słowa.

Oparłam lekko głowę o jego brak.

Przepraszam. Szepnęłam.

Jego usta zostawiły ślad na mojej głowie. W tamtym momencie wszystkie moje troski i problemu zniknęły.

Muszę iść spać. Jutro muszę rano jechać do pracy.

Wiem skarbie. Złożył kolejny pocałunek.

Jego czoło zaczęło się stykać z moim. Dotknęłam jego ust, tak bardzo pragnęłam je poczuć. Znów oparłam się o jego czoło.

Muszę się przebrać. Uśmiechnęłam się słabo, a on na mnie patrzył jak na obrazek. Nathan.

Już cię widziałam nago. Puścił mi buziaczka w powietrzu i zaczął się śmiać.

Pójdę już.

Nie Nathan! Czekaj proszę. Zostaniesz ze mną tu dziś? Proszę...

Przyjdź do mnie, jak się przebierzesz.

Zmieniłam moją koszulę na jego koszulkę i po cichutku przeszłam do jego pokoju, tak żeby jego mama nic nie usłyszała. Swoją koszulkę położyłam na komodzie i dopiero wtedy zobaczyłam jego. Leżącego na łóżku. Jego roztrzepane włosy opadające na jego czoło, mimo że twarz miał obitą i tak nadal był przystojny, nadal patrzył wzrokiem pełnym pożądania. Jego nagi tors z każdym mięśniem na wierzchu i właśnie wtedy zdałam dobie sprawę, że leży on w samych bokserkach. Czerwone. Moje ulubione. Jednym sprawnym ruchem schował się pod kocem i zabrał mi piękny widok, który podziwiałam, prawdopodobnie od kilku minut.

Położysz się? Czy będziesz tak na mnie patrzyła? Wyrwał mnie z moich zamyśleń.

Tak. Zajęłam miejsce obok niego. Czy to na pewno dobry pomysł?

Nie rozumiem, o co ci chodzi? Zaśmiał się.

Doskonale wiesz.

Han. Nie gadaj głupot. Chodź, przytul się do mnie.

Nathan... Nie powinniśmy. Chodźmy spać. Odwróciłam się tyłem i zamknęłam oczy.

Sama jego obecność nie pozwalała mi usnąć. Tak bardzo długo czekałam na moment, kiedy taka sytuacja się wydarzy, ale po wszystkich wydarzeniach dzisiejszego dnia już sama nie wiedziałam, czego chce.

Poczułam jego ciepły oddech na karku. I jego ciało przylepione do mojego. Jego ciało było rozgrzane, a jego rozpalona dłoń spoczęła na moim biodrze.

Wygodnie Ci? Szepnął.

Postanowiłam nie odpowiadać, tylko taktycznie to rozegrać i udawać, że już śpię. Jego miękkie usta zaczęły jeździć po mojej szyi. Czułam się tak cudownie przy nim, prawie tak jak kiedyś.

Jesteś taka cudowna. Jego usta dalej wędrowały po moim karku. Wiesz, co Han. Cholernie seksownie wyglądasz, jak udajesz, że śpisz.

W tym momencie wybuchłam śmiechem. Odwróciłam się w jego stronę i wpatrywałam się w jego oczy.

Skąd wiedziałeś?

Kochana znam cię na tyle dobrze, że wiem, kiedy udajesz.

***

Z samego rana uciekłam z jego pokoju, jak oparzona. Nie wiem, czy dobrze zrobiłam, że spałam z nim w łóżku. Nie chce mu narobić nadziei. Muszę uporządkować najpierw swoje życie.

Rozstanie z Jacki'em.

Pobicie Nathan'a.

Do pracy spóźniłam się lekko ponad godzinę, ale nie było właścicielki, więc uszło mi to płazem. Patrząc w kalendarz, ucieszyłam się, bo siostra Jack'a miała dziś wolne, nie chciałam jej się tłumaczyć. Nie miałam na to ochoty, ale musiałam przygotować się na to, że będę musiała przeprowadzić tę rozmowę.

Nathan nie odzywał się od rana, może stwierdził, że to nie powinno się wydarzyć, że to był błąd. Sama nie będę pisać pierwsza, nawet nie wiem, co mogłabym mu napisać.

Jack: Czy jesteś pewna, że to koniec?

Czy to będzie koniec? Jak myślicie...

Ostatni telefon[+18] I i II częśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz