1

3.3K 133 208
                                    

Wychodzę z budynku i pierwsze co robię, to z uśmiechem kieruje się do swojej miłości. I można powiedzieć, że jestem materialistą kochając swoje auto, które nazywa się zależnie od humoru i dnia tygodnia. Raz jest to Hillary, Prishilla, Jane, Cart, i wiele więcej imion otrzymał pojazd, chodź najbardziej uwielbiam to pierwsze.

Mój samochód traktuję jak żonę, córkę, kochanka i matkę jednocześnie. Dla mojego BMV Seria V mogę dać się pociąć, oszczędzałem na niego dość długo, więc to chyba logiczne, że uwielbiam swoją brykę.

Odpalam silnik, poprawiając okulary słoneczne i kieruję się do szkoły, przekraczając dozwoloną prędkość, już i tak jestem wystarczająco spóźniony, nie mam czasu na kontrolowanie licznika i czerwonego wskaźnika. Nieuniknione, że jakiś fotoradar zrobił mi zdjęcie, więc mogę się spodziewać mandatu i zapewne kilka ujemnych punktów, jednak nie przejmuje się tym od razu, a wystraszenie pojawia się dopiero, gdy wjedżam na teren szkoły.

—Cholera—Mruczę pod nosem, widząc, że moje stałe miejsce od ponad roku, dzisiaj jest zajęte przez czarnego Opla, co nie jest fair, bo przyjęło się, że każdy ma swoje miejsce, a czarny pojazd zrujnował właśnie panujący na parkingu ład i harmonię.

Szybko parkuję na wolnym miejscu na szkolnym parkingu i prawie biegiem kieruję się do budynku. Wchodzę po dwa stopnie na ostatnie piętro, po czym bez pukania otwieram do właściwiej sali, a przynajmniej tak mi się wydawało, bo ta właśnie sala zapisana była w moim planie lekcji. 

—Chyba pomyliłeś salę—Zauważa nauczyciel—Nastała zamiana w planach lekcji.

Dlaczego dowiaduję się o tym dopiero teraz? Nie mógł mi nikt napisać? Tak trudno napisać esemesa albo wiadomość na Messengerze? Zważywszy, że Jay siedzi na telefonie każdy możliwy czas. Nawet na lekcji, więc co z niego za przyjaciel?

—Przepraszam—Mówię skrepowany, widząc skierowane na mnie kilkanaście par oczu, a później zamykam drzwi, drapiąc się skrępowany po głowie. Ups.

Jestem spóźniony, a do tego nie wiem, w jakiej sali mam lekcje. Zajebiście, po prostu świetnie, idealnie zacząłem dzień!

Może być jeszcze gorzej? Oczywiście, że tak, jeszcze nie dostałeś kozy, co nastąpi wkrótce, więc to było pytanie retoryczne.

Chwytam telefon, którego odblokowuję czujnikiem palca i wysyłam wiadomość do swojego przyjaciela, Jaya Walkera-Gordona.

Gdzie mamy? Pilna sprawa!

Człowieku, miałeś na dziesiątą do szkoły, o byś wymyślił jakąś dobrą wymówkę, inaczej babka będzie kazała ci zostać po lekcjach.

Przyzwyczaiłem się. Odsiadki za spóźnianie, i nie tylko, to moja dodatkowa lekcja, na której można bez problemu spać, odrobić lekcje, lub posłuchać muzyki.

Gdzie mamy te lekcje?!

1 i nie krzycz na mnie. Tonie moja wina, że się spóźniasz.

To nie*

Tonąć, to ja utonę w swojej wymyślonej, trwającej kilka sekund depresji, jak nie zjawię się na lekcji ojczystego języka angielskiego! Poważnie, muszę zejść teraz na sam dół. O wiele szybciej i fajniej jest zjechać z barierki, więc taką drogę właśnie wybieram.

—Lloyd Garmadon, co ja mówiłam o zjeżdżaniu ze schodów?—Nauczycielka muzyki krzyżuje ręce, zauważają mnie. 

—Później, Pani Profesor, i tak już jestem spóźniony! I to znowu!-Krzyczę w biegu, po czym zatrzymuję się przez właściwymi drzwiami. Jeśli wszytko pójdzie tak jak zawsze, to właśnie z nią będę odbywał odsiadke, podczas gdy grupa muzyczna będzie ćwiczyć do swoich występów pozaszkolnych.

𝓓𝓾𝓮𝓽: 𝓖𝓻𝓮𝓮𝓷𝓯𝓵𝓪𝓶𝓮Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz