-Garmadon i Smith.-odzywa się nauczycielka hisotrii, kiedy tylko przekracza drzwi do sali.
Wstaje, by pokazać, że jestem, podobnie jak szatyn. Kobieta mierzy szybko nas wzrokiem.
-Dyrektor chce was widzieć.-dodaje.
Wiedziałem, że tak będzie! Dostanę teraz odsiadkę dzień w dzień aż do zakończenia roku szkolnego, albo dłużej.
-Coś ty narobił?-ciekawi się Zane, kiedy zabieram swój plecak, wzruszam jedynie ramionami, udając, że nie wiem o niczym.
-Możecie wejść do gabinetu od razu, z tego co wiem, nikogo tam nie ma.-informuje nas, kiedy oboje opuszczamy sale lekcyjną.
-Mamy przejebane.-panikuje, czując, jak trzęsie się moje ciało, dostaje gęsiej skórki. Odwracam głowę do szatyna, który idzie tam, jakby nic się nie stało-Albo się w ogóle tym nie przejmujesz, albo jesteś dobrym aktorem i potrafisz ukrywać uczucia.
-Jestem świetnym aktorem i w ogóle się tym nie przejmuje.-prycha dumnie-Po prostu nic nie mów, a ja wszytko załatwię, okey?
Dziwię się. On wszytko załatwi? Niby jak?
-Umm, okey.-wzdycham.
Czy on naprawdę myśli, że tam pójdę, i dyrektor tak od razu odpuści? Musi być chyba naprawdę głupi, jeśli wierzy w takie głupie rzeczy. Zwłaszcza, że uciekliśmy po raz drugi, a obiecaliśmy po raz drugi, że coś takiego się nie powtórzy.
Lubie go, nawet bardzo, ale w tym momencie jest po prostu głupi.
Pukam, a później wchodzimy do gabinetu. Rzeczywiście nikogo nie ma, prócz dyrektora, który od początku wbija w nas mordercze spojrzenie, które jakby mogło, to zabiłoby.
-Usiądźcie.-rozkazuje, wskazując na dwa miejsca, wykonujemy polecenia, a placaki kładziemy między siedzenia.
-Jeśli chodzi o wczorajszą sytuację, to mogę to wyjaśnić.-zaczyna szatyn pewnym siebie głosem.
-Z czego co wiem, to mieliście już nie uciekać.-zauważa-Nie rozumiecie, że do zakończenia lekcji jesteście pod opieką dorosłych? Nawet jak jesteście pełnoletni. Rozumiem, jakbyście poszli na papierosa, ale wsiedliście w samochód i odjechaliście.
-Wszytko wyjaśnię.-powtarza chłopak, nie zmieniając tonu głosu.
-Mam nadzieję, że macie dobre wyjaśnienie tej sytuacji, bo możecie spodziewać się kary.
Za wagary? Przecież nie wywalą nas za zerwanie się z kilku lekcji, dla każdego to będzie absurd.
-Spokojnie.-zaczyna Smith, poprawiając się na miejscu-Dostałem telefon, że moja siostra się źle poczuła, więc musiałem ją odebrać z przedszkola.
-Nie mógł tego zrobić ktoś inny?-pyta dalej zły, ale jego twarz łagodnieje.
-Niby kto?-pyta, pyskując cichym śmiechem-Moja siostra nie ma nikogo prócz mnie, a Pan to wie, w końcu mieszka na tym samym osiedlu.
Staram się jak najbardziej ukryć zdziwienie, co nie było łatwe.
-To po co był ci potrzebny Lloyd?-ciekawi się dalej.
-Ma samochód, a ja nie mam prawa jazdy.-kłamie, bo wiem, że ma. Widziałem je kiedyś, kiedy wyciągał pieniądze z portfela-Musiałem szybko pojechać po siostrę, a potem wybrać się z nią do lekarza. Lloyd jest po prostu dobrym przyjacielem i powiedział, że mi pomoże.
Spoglądam kątem okna na chłopaka. Jest poważny, ze wzrokiem surowo wbitym w mężczyznę.
-Tak było?-pyta mężczyzna, przenosząc na mnie wzrok. Kiwam tylko głową, bo nie sądzę, że jestem tak dobrym kłamcą, jak Kai Smith.
CZYTASZ
𝓓𝓾𝓮𝓽: 𝓖𝓻𝓮𝓮𝓷𝓯𝓵𝓪𝓶𝓮
Fanfiction2018 Cringe na kółkach, proszę od tego uciekać, bo nie mam czasu na poprawę tego 🐟 Byłem szczęśliwym singlem. No, może tylko się spóźniłem co chwila i w sumie, to dalej to robię, jednak nawyków się ciężko wyzbyć. Na ślub postaram się nie spóźnić...