-Mamo!-jęczę, siadając ta taborecie w kuchni.
Boję się. Bardzo się boję. W chuj się boję.
-Zapnij tą koszule.-rozkazuje, chcąc dobrać się do guzików, na co zabieram szybko jej ręce.
-To ma tak być.-wyjaśniam, poprawiając kołnierzyk koszuli w czarno-czerwoną kartkę. Pod spodem mam jeszcze czarny T-shirt i czarne spodnie.
Spoglądam na zegar. 11:30. Nie poszedłem dzisiaj do szkoły, i tak miałem dzisiaj na trzecią lekcje, więc nie opłacało mi się przychodzić, a potem uciekać.
-Okey, ty będziesz wyglądał jak debil.
-Mamo!-powtarzam po raz drugi, tym razem zdenerwowany, sięgając po sok bananowy z lodówki.
-Co? Droczę się z tylko.-wzrusza ramionami, zaczynając kroić warzywa-Powinieneś już chyba jechać? Chyba nie chcesz się spóźnić, jak to masz w zwyczaju.
-Zaraz.-mamrocze zaraz przed upiciem kilku łyków z butelki.
-A potem może zaprosiłbyś Kaia do nas na obiad?-proponuję, na co krztuszę się. Odkładam karton na ladę, kaszląc-Widzisz, ile razy Ci mówiłam, żebyś nie był z gwinta!?
-Co?-pytam w końcu-Dzisiaj? Kai? W tym domu?
Nie ma opcji, mam w pokoju taki bałagan, że wstyd mi się w ogóle przyznać.
-No tak, mówiłeś, że nie ma rodziców, a taki sukces trzeba uczcić, a skoro jesteście w 'małej drużynie' to nie widzę problemu, żeby cieszył się razem z nami.
-Musze iść.-mówię jedyne, prawie wybiegając z kuchni, na co kobieta jedynie śmieje się dość głośno.
-Powodzenia!-krzyczy za mną, kiedy zamykam drzwi.
Ciekawie się, kiedy na posesję Harumi wjeżdża znajome mi auto. Macham do blondyna, który wysiada z samochodu.
-Cześć, Lloyd.-wita się mężczyzna-Nie powinieneś być teraz w szkole?
Ojciec Harumi jest dla mnie jak wujek, albo drugi ojciec. Tylko taki, co go często nie ma w domu, bo ma super odpowiedzialną pracę przy filmach.
-Mam coś ważnego do załatwienia na mieście.-wyjaśniam, pokazując kluczyki do samochodu-Na długo przyjechałeś?
-Na kilka dni, za jakiś czas mam podpisywać kolejną umowę, więc mam chodź trochę spokoju.
-Fajnie.
Kiedyś ojciec Harumi zabierał mnie i ją na plan filmowy, kiedy kręcili film w Ninjago City. To było jedne z najlepiej spędzonych 6 godzin w moim życiu, ale od ciągłych krzyków dorosłych, bo byłem wtedy małym smarkaczem, głowa bolała mnie do końca dnia.
-Muszę iść, więc do zobaczenia.-uśmiechem się na pożegnanie, a z ust mężczyzny wydobywa się ciche westchnienie.
11:35, zdążę bez problemu, i nie powinien się spóźnić.
Kiedy tylko zajmuje miejsce to samo, co w tamten poniedziałek do sali wchodzi też Charles NiePamietamNazwiska, a zaraz za nim kobieta z laptopem w dłoni.
-Nie będziecie mieć niż przeciwko, że Iris będzie wprowadzać zmiany na bieżąco w umowie?-pyta, zajmując wolne miejsce. Niska dziewczyna siada obok, posyłając nam szczery, delikatny uśmiech.
-Nie.-odpowiada Kai, dostrzegam, że nie ma Daretha, szturcham więc szatyna, który kamienieje, czując moi dotyk.
-Gdzie Dareth?-pytam szeptem, na co siedzący obok jedynie wzrusza ramionami.
CZYTASZ
𝓓𝓾𝓮𝓽: 𝓖𝓻𝓮𝓮𝓷𝓯𝓵𝓪𝓶𝓮
Fanfiction2018 Cringe na kółkach, proszę od tego uciekać, bo nie mam czasu na poprawę tego 🐟 Byłem szczęśliwym singlem. No, może tylko się spóźniłem co chwila i w sumie, to dalej to robię, jednak nawyków się ciężko wyzbyć. Na ślub postaram się nie spóźnić...