39

1.3K 81 135
                                    

Obudziłem się jakiś czas temu, jednak było mi za wygodnie żeby ruszyć się chodź trochę, jednak po jakimś czasie w końcu muszę to zrobić.

-Jak się spało?-pyta szatyn, który najwyraźniej też musiał się chwilę zdrzemnąć, sądząc po zaczerwionych oczach, które przeciera leniwie.

-Chyba dobrze.-wzruszam obojętnie ramionami, nie czując w ogóle różnicy, przy którym locie spało mi się wygodniej. I na jednym i drugim spałem na wygodnym ramieniu chłopaka, więc nawet nie zamierzam narzekać.

-Słuchaj.-zaczyna, kiedy stoimy po odbiór walizek. Z początku mam nadzieję, że chce powiedzieć mi coś naprawdę ważnego, więc spoglądam na niego z ciekawością, mając gdzieś w tyłu nadzieję, że m-ó-j-c-h-ł-o-p-a-k powie mi w końcu, co do mnie czuje, bo to tej pory nie czekałem się swojego wyznania-Załóżmy, ale tak czysto teoretycznie.

-No?-zachęcam go, kiedy urywa.

-Jakbyś mógł wyjechać tam na dłużej, to zgodziłbyś się? Robiłbyś to samo co przez te trzy tygodnie, tylko z innym reżyserem. Co ty na co?

-Co?-dziwię się-Kai, nie to było teoretycznie, prawda?

Znów błądzi wzrokiem, szukając jakiegoś ratunku. I w końcu przychodzi, a raczej jedzie na czarnej taśmie.

-O, moja walizka.-ciszy się, zabierając szybko swoją własność.-Idę zająć nam kolejkę. Cium.

-''Cium''?-powtarzam sobie, zdziwiony, ale mimo wszystko cieszę się z tego głupiego słowa.

Kurwa, powiedział to specjalnie, żeby odciągnąć moją uwagę, od tamtego tematu.

-Kai Smith!-wołam za nim, na co ten nie reaguje, a nie mogę opuścić taśmy, dopóki nie pojawi się moja walizka.

Pojawia się, jako jedna z ostatnich, więc kiedy podchodzę do Kaia, kolejka jest już niemal znikoma, tylko dwie rodziny przed nami.

-Tłumacz się.-rozkazuję groźnie, posyłając mordercze spojrzenie-Wszytko co wiesz, jak na spowiedzi. Teraz!

-Nie możemy później, kiedy będzie mniej ludzi.

-I tak tych ludzi nie zobaczymy więcej.

Jestem zły, że mógł ukryć przede mną coś takiego, chyba z tego co wiem, to działamy razem, a od jakiegoś czasu zdaje mi się, że mogę nazywać go 'swoim chłopakiem'. Nie byłem do tej pory w takiej relacji, ale z tego co wiem to się powinno tej drogiej osobie ufać, a najwyraźniej Kai nie ufa mi na tyle, żeby powiedzieć od razu o co chodzi.

Też mi z niego menadżer.

-Pamiętasz, jak Charles coś ode mnie chciał?-kiwam jedynie głową na jego pytanie, wtedy po raz drugi przyszła ta stażystka-No to zabrał mnie to takiej sali, gdzie siedziało z czterech typów i powiedzieli, że podobają im się piosenki i chcą podpisać umowę stałą, na długi czas, ale pomyśl o tym, że wydadzą płytę. Sprzedadzą się lepiej, niż jakbyśmy tworzyli ją u Daretha.

-Ile czasu?-pytam w końcu.

-No, tak z pięć lat.

Tylko głupi teraz by nie skorzystał z takiej możliwości, ale pięć lat. Mam wyjechać z Ninjago na pięć lat i przyjeżdżać tylko na święta i może wakacje?

-A ty? Chcesz to?-ciekawie się.

-Błagam, tylko mi nie mów, że ty nie chcesz.-śmieję się.-Każdy by tak chciał, a to nie jest nasze Ninjago, tylko coś większego.

Nadchodzi nasza kolnej do żelaznego przyjścia, więc milczymy przez ten moment, a później znów wracamy do rozmowy, kierując się powoli na parking.

𝓓𝓾𝓮𝓽: 𝓖𝓻𝓮𝓮𝓷𝓯𝓵𝓪𝓶𝓮Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz