-Cześć, gruba świnio!-wita się Jay, kiedy tylko odebrałem połączenie, przez co przerwałem grę.
Jest poniedziałek. W środę wylatujemy, więc od trzech dni mój mózg skupia się tylko na tym, by skończyć piosenkę jak najszybciej, ale też musi być idealna. Ta presja czasu mnie załamuje.
-Hej.-witam się.
-Czego tak szybko uciekłeś, kiedy tylko wyszedłeś z sali, co?-dziwi się, mając na myśli zapewne wyjście z sali, podczas dzisiejszej matury ustnej, którą właśnie zakończyłem. Koniec szkoły!
-Musiałem coś szybko załatwić.-kłamię
-I co, dalej byłeś spóźniony?-śmieje się.
-No, coś w tym stylu.
Słysze otwieranie drzwi, więc spoglądam ciekawy w tamtą stronę. Kai wchodzi do sali muzycznej, również z kimś rozmawiając.
-Co ty na co, żeby iść wieczorem gdzieś? Nawet Kai będzie, znaczy chyba. Jeszcze nie wiem.
-Zobaczymy, muszę kończyć. Na razie.
Rozłączam się szybko, bo chcę jeszcze posłuchać, o czym rozmawia szatyn.
-Tak.-mówi do telefonu, siadając na miejscu obok i rozczarowując mi na szybko włosy. Zauważam, że trzyma w ręce jakąś kopertę, biorę ją i oglądam dookoła. Jest z sądu, i nawet nie otwarta-Masz kartkę?-pyta mnie.
Podaję mu kołozeszyt, który otwiera na ostatnich kartkach i długopis. Zapisuje najpierw godzinę 7:50, a później 9:40, dziękuje i rozłącza się.
-Nie nadaje się do tej roboty.-mówi jedynie.
-Nie prawda. Idzie Ci lepiej niż mi by szło.-zauważam.
-Mam rozumieć, że to był komplement?
-Um, tak.
-Oh, to dziękuję.
Mój telefon znów dzwoni. Warczę pod nosem, kiedy znów widzę 'Jay'.
-Co znowu?-warczę.
-Ty mnie już nie kochasz? Nie zamierzasz się teraz odzywać, tak? Te sześć lat szkoły nic dla ciebie nie znaczył, co? Teraz to tylko Kai się liczy!
-Zadzwoń, jak wrócisz z izby wytrzeźwień.-mamrocze, ponownie rozłączając się-Odbiło mu.
-Oczywiście.-śmieje się. Czy on usłyszał wszytko co mówił Jay? Na pewno, słyszał, przecież darł ryja. Obserwuje jak szatyn wyrywa kartkę i podaje mi ją do dłoni. Podnoszę zdziwiony brwi do góry-Musisz być na lotnisku przed ósmą, tylko błagam, nie spóźnij się. Przed dziesiątą mamy wylot.
-Widzisz, idealny menedżer.-śmieje się, przez co chłopak jest trochę zmieszany. Patrzę na godzinę, mam jeszcze pięć minut-Co to za list?
-Z sądu. Miałem to odebrać na poczcie, a miałem pocztę po drodze, więc wziąłem.-wzrusza ramionami.
-Mogę to otworzyć?-pytam z nadzieją. Nie wiem dlaczego, ale lubię otwierać wszelkiego rodzaju paczki i listy. Sprawia mi to jakąś radość-Oczywiście nie przeczytam, co tam jest.
-Nie, oddawaj.-wyciąga rękę po kopertę, na co wzruszam wzdycham cicho, niezadowolony-Skończyłeś wszytko?-dziwi się, oglądając wszystkie pięć piosenek podkreślonych na żółto.
-Chyba tak.-odpowiadam, stukając kilka przypadkowych klawiszy na fortepianie-Do końca życia będą mi się chyba te nuty śniły.
-Przekonamy się.-wstaje, by podać mi stojącą niedaleko gitarę elektryczną, a ja i ten instrument tak średni się lubimy. O wiele bardziej wolę swoją klasyczną.
CZYTASZ
𝓓𝓾𝓮𝓽: 𝓖𝓻𝓮𝓮𝓷𝓯𝓵𝓪𝓶𝓮
Fanfiction2018 Cringe na kółkach, proszę od tego uciekać, bo nie mam czasu na poprawę tego 🐟 Byłem szczęśliwym singlem. No, może tylko się spóźniłem co chwila i w sumie, to dalej to robię, jednak nawyków się ciężko wyzbyć. Na ślub postaram się nie spóźnić...