Piszę do Harumi, jednak ta nie odpisuje, a wiadomość jest ledwo dostarczona. Nie dziwię się, w końcu Ninjago jest właśnie ledwo piąta nad ranem, jestem pewny, że teraz śpi, i odsypia właśnie wszystkie dwanaście lat szkoły, więc obudzi się późno, czyli trochę sobie poczekam na odpowiedź.
-Nie odpisuje?-ciekawi się Kai, kiedy wychodzimy z stołówki.
-Na jej miejscu, też bym nie odpisywał nad samym ranem.-wzruszam ramionami.
Wchodzimy do windy, a szatyn, będący bliżej panelu wciska '0'. Uznaliśmy, że nie będziemy siedzieć na górze, kiedy zaczyna się robić jaśniej i przyjemniej.
Prawda jest taka, że chce wyczaić jakiś sklep z dobrym jedzeniem niedaleko, albo jakikolwiek sklep.
-To nie wiem, po co do niej piszesz, jak i tak ci teraz nie odpisze.-prycha.
-Bo później był zapomniał, i nie śpieszy mi się, żeby odpisała od razu.
-Dziwię się, jak możesz się aż tak z nią przyjaźnić. Szczerze, to po raz pierwszy, jak zobaczyłem ją po raz pierwszy to myślałem, że jesteście parą.
-Nie ty pierwszy-.śmieję się, kiedy wychodzimy z budynku. Na chodniku widać jeszcze pozostałości po porannym, mocnym deszczu, ale z ciemnych chmur wyłania się świecące słońce.
-To w którą stronę idziemy?-pyta, rozglądając się raz w lewo, raz w prawo.
Spoglądam na jadące auta, z czego większość kieruje się właśnie w prawo, więc wskazuję szybko palcem ten kierunek, więc idziemy właśnie tam.
Zauważam co jakiś czas niedużą dziurę w chodniku, która wciąż napełniona jest deszczem. Dostrzegam też różnice pomiędzy Nowym Jorkiem, a Ninjago City. Cieszę się, że nie muszę tutaj być kierowcą, bo nie wyobrażam sobie stać tyle w korkach dzień w dzień i zbędnie się denerwować.
Zapewne tak się odzwyczaję od prowadzenia auta, że jak wrócę to nie będę pamiętał gdzie jest hamulec, a gdzie gaz.
Ninjago City nie jest też tak ruchliwe, pomimo, że też jest dużym miastem. Będąc tu czuje się, jakby Ninjago City to było jakieś małe miasteczko bez ambicji na przyszłość.
O mal nie zderzam się z nastolatką, która nawet nie patrzy gdzie idzie, tylko spogląda na swoje czarne buty, a długie, rozpuszczone włosy w żaden sposób nie umożliwiają oglądania się dookoła siebie.
Dostrzegam też dużo idących razem par, przez co poczułem niemałe ukłucie w klatce piersiowej, bo ja dalej nie wiem, na czym stoję w swojej relacji.
W pewnym momencie oboje tracimy kierunek, którym idziemy, co oznacza, że zgubiliśmy się, kolejna ulica nie różni się prawie niczym od poprzedniej.
-Świetnie-zauważam, sprawdzając telefon, który wskazuję już prawie wpół do szóstej, idę dalej, ale szatyn nagle zatrzymuje się przed czymś, na co patrzy z zaciekawieniem Od kiedy słupy się podziwia jak wystawy w muzeum? Cofam się do chłopaka, by zobaczyć czemu się przygląda-Co jest?
-Nie chcesz się może wybrać do oceanarium?-pyta, przenosząc na mnie wzrok, bez co czuje dodatkową presję i zaszydzenie.
-Pewnie, czemu nie?-wzruszam ramionami, starając się chodź trochę brzmieć obojętnie, ale mimowolnie na mojej twarzy pojawia się uśmiech zadowolenia-Lepsze to, niż siedzenie w pokoju.
-Też tak sądzę, ale teraz trza znaleźć drogę.-rozgląda się, mając nadzieję, że to cokolwiek pomoże-Może się kogoś spytamy? Będzie szybciej.
Po drugiej stronie jest więcej ludzi, bo tam są sklepy, a po naszej budynki mieszkalnej, nie ma opcji, żeby przejść przez ulice, że względu na ruch, a do najbliższego skrzyżowania z przejściem przez pasy jest z dwieście metrów, najwyraźniej oboje jesteśmy za leniwi, żeby tam iść, bo przez chwilę stoimy jak głupi i czekamy, aż przytrafi się przypadkowy przechodzień.
CZYTASZ
𝓓𝓾𝓮𝓽: 𝓖𝓻𝓮𝓮𝓷𝓯𝓵𝓪𝓶𝓮
Fanfiction2018 Cringe na kółkach, proszę od tego uciekać, bo nie mam czasu na poprawę tego 🐟 Byłem szczęśliwym singlem. No, może tylko się spóźniłem co chwila i w sumie, to dalej to robię, jednak nawyków się ciężko wyzbyć. Na ślub postaram się nie spóźnić...